Jako że jestem leniwą kurwą łapcie ochłap z Google na zachętę.
Dodam od siebie, że książka mimo wszystko posiada rodzaj humoru.
Ludziom o słabych żołądkach, polecam czytać na czczo.
J.S. RUSSELL Miasto Aniołów (City of Angels) przełożyła: PAULINA BRAITNER UWAGA! SPLATTERPUNK! TE STRONY CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ! NIE BIERZEMY ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA SKUTKI WYNIKAJĄCE Z LEKTURY TEGO OPOWIADANIA! Wygryzę se dziurę w dupie – mamrotał Porquah. Od kilku godzin powtarzał ten tekst, to jest od czasu, gdy Demodysk rozśmieszył nas tym do szczętu przy rozsypującej się skorupie obserwatorium. Z początku Demo starał się go poprawić: Wygryzę ci dziurę w dupie, dupku, Tobie, Ci – ale Porquah uśmiechnął się tylko jeszcze szerzej tym swoim debilnym uśmiechem, walnął w pierś wielkim, grubym kciukiem i odrzekł: Wygryzę se dziurę w dupie! Kiedy Porquah wbije sobie coś do głowy, nie ma z nim gadania. Zupełnie jak wtedy z dzieckiem. Wleźliśmy na górę obok starego hollywoodzkiego napisu, tyle że zostały z niego tylko litery H-O-L-L-Y, i w tym świętym miejscu znajdujemy nagle czarną małą z bachorem. Mieszkali w ruinie szałasu DWP, ukrytego wśród drzew. Viridiana, której tam czarne mięso specjalnie nie rusza, od razu rozcięła panienkę od cipy aż po cycki, zanim nawet nam z Demo zdążyły stwardnieć. Co tam, Demo mówi, że nie jest specjalnie partykularny, w końcu dziura to dziura, więc zbiera ją mniej więcej do kupy i wbija się w nową szparę. Sam myślałem o tym, by użyć jej gęby, ale przedtem widziałem jej zęby, krzywe i jakby czarne. Ja pierdolę, zepsute zęby mogą zniechęcić każdego. No więc zostawiam Demo jego brzusznemu pieprzeniu i widzę, jak Porquah i Viridiana kłócą się nad dzieckiem. To chuderlawy brązowy smarkacz, ale wrzeszczał i wył jak rakieta śmigająca po niebie. Porqy złapał go za nogi, Viridiana trzymała głowę i właśnie mieli zacząć paskudną zabawę w przeciąganie. Podszedłem do nich i chwyciłem za tułów, niby żeby posędziować i niech mnie, jeśli Viridiana z czystej złośliwości nie przekręciła tej rozwrzeszczanej główki póki nie usłyszeliśmy
Dodam od siebie, że książka mimo wszystko posiada rodzaj humoru.
Ludziom o słabych żołądkach, polecam czytać na czczo.
J.S. RUSSELL Miasto Aniołów (City of Angels) przełożyła: PAULINA BRAITNER UWAGA! SPLATTERPUNK! TE STRONY CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ! NIE BIERZEMY ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA SKUTKI WYNIKAJĄCE Z LEKTURY TEGO OPOWIADANIA! Wygryzę se dziurę w dupie – mamrotał Porquah. Od kilku godzin powtarzał ten tekst, to jest od czasu, gdy Demodysk rozśmieszył nas tym do szczętu przy rozsypującej się skorupie obserwatorium. Z początku Demo starał się go poprawić: Wygryzę ci dziurę w dupie, dupku, Tobie, Ci – ale Porquah uśmiechnął się tylko jeszcze szerzej tym swoim debilnym uśmiechem, walnął w pierś wielkim, grubym kciukiem i odrzekł: Wygryzę se dziurę w dupie! Kiedy Porquah wbije sobie coś do głowy, nie ma z nim gadania. Zupełnie jak wtedy z dzieckiem. Wleźliśmy na górę obok starego hollywoodzkiego napisu, tyle że zostały z niego tylko litery H-O-L-L-Y, i w tym świętym miejscu znajdujemy nagle czarną małą z bachorem. Mieszkali w ruinie szałasu DWP, ukrytego wśród drzew. Viridiana, której tam czarne mięso specjalnie nie rusza, od razu rozcięła panienkę od cipy aż po cycki, zanim nawet nam z Demo zdążyły stwardnieć. Co tam, Demo mówi, że nie jest specjalnie partykularny, w końcu dziura to dziura, więc zbiera ją mniej więcej do kupy i wbija się w nową szparę. Sam myślałem o tym, by użyć jej gęby, ale przedtem widziałem jej zęby, krzywe i jakby czarne. Ja pierdolę, zepsute zęby mogą zniechęcić każdego. No więc zostawiam Demo jego brzusznemu pieprzeniu i widzę, jak Porquah i Viridiana kłócą się nad dzieckiem. To chuderlawy brązowy smarkacz, ale wrzeszczał i wył jak rakieta śmigająca po niebie. Porqy złapał go za nogi, Viridiana trzymała głowę i właśnie mieli zacząć paskudną zabawę w przeciąganie. Podszedłem do nich i chwyciłem za tułów, niby żeby posędziować i niech mnie, jeśli Viridiana z czystej złośliwości nie przekręciła tej rozwrzeszczanej główki póki nie usłyszeliśmy