Najpierw dwa kawały zasłyszane na obozie rycerskim.
-Czym się różni parówka od martwego płodu?
-parówka nie podnieca.
- Jasiu, zachowujesz się jak prosię! - strofuje mama Jasia za zachowanie przy stole - wiesz, co to prosię?
- Tak mamusiu - dziecko maciory.
A teraz historyjka z innego turnieju, którą zobaczyłem na własne oczy:
Piątek wieczór, turyści już dawno wybili, wiec rekonstruktorzy odszpuntowali i odkorkowali buteleczki z różnymi trunkami domowej roboty - wiadomo - paliwo rakietowe, jeżynówki ,aroniówki, różne wina , a nawet zielony komandos się znalazł. Nie dziwota więc, że rano każdemu słoneczko za głośno świeciło, a wśród "poszkodowanych" było parę osób walczących, którzy mieli wziąć udział w turnieju drużynowym (5 vs 5, walka w sumie na całego) Na chwilę przed walką kilku kumpli usilnie przekonuje jednego, żeby w turnieju wystartował :
- no idź stary, chłopaki na ciebie czekają, zobaczysz fajna napierdalanka będzie.
-kurwa, ledwo żyję człowieku, nażarłem się jak świnia, zachlałem wczoraj pałę i ledwo co stoję, mówię ci - nie idę.
-inni też pochlali i wyszli, więc nie truj bo chłopaki będą walczyć w osłabieniu.
-....no dobra....
Walka wyszła na całego, chłopaki raźno tłukli się mieczami czy drzewcówami. W pewnym momencie zostało dwóch gości - chłopak co tak nie chciał wychodzić, i oponent z przeciwnej drużyny. Jako przeciwnik miał półtoraka, to chłopak postanowić zmniejszyć dystans i przestawił się na "misiowanie" (ala zapasy)
Kiedy tak się klinczowali, nasz bohater naglę odskoczył. Patrzymy a on odbiega, odrzuca miecz, i rozpaczliwie odpina zasłonę hełmu. Gość z półtorakiem nie wiedział o co chodzi, to heja za nim....w efekcie wyłapał przepięknego bełta na klatę i hełm. Najśmieszniej, że hełm miał szeroką wizurę to trochę złapał na twarz. Jako, że sam nie był "świeży" to ta akcja wywołała reakcję....tylko że ten nie zdążył odpiąć zasłony i jego kolacja wypływała przez wizurę i spływała pod szyję.....
-Czym się różni parówka od martwego płodu?
-parówka nie podnieca.
- Jasiu, zachowujesz się jak prosię! - strofuje mama Jasia za zachowanie przy stole - wiesz, co to prosię?
- Tak mamusiu - dziecko maciory.
A teraz historyjka z innego turnieju, którą zobaczyłem na własne oczy:
Piątek wieczór, turyści już dawno wybili, wiec rekonstruktorzy odszpuntowali i odkorkowali buteleczki z różnymi trunkami domowej roboty - wiadomo - paliwo rakietowe, jeżynówki ,aroniówki, różne wina , a nawet zielony komandos się znalazł. Nie dziwota więc, że rano każdemu słoneczko za głośno świeciło, a wśród "poszkodowanych" było parę osób walczących, którzy mieli wziąć udział w turnieju drużynowym (5 vs 5, walka w sumie na całego) Na chwilę przed walką kilku kumpli usilnie przekonuje jednego, żeby w turnieju wystartował :
- no idź stary, chłopaki na ciebie czekają, zobaczysz fajna napierdalanka będzie.
-kurwa, ledwo żyję człowieku, nażarłem się jak świnia, zachlałem wczoraj pałę i ledwo co stoję, mówię ci - nie idę.
-inni też pochlali i wyszli, więc nie truj bo chłopaki będą walczyć w osłabieniu.
-....no dobra....
Walka wyszła na całego, chłopaki raźno tłukli się mieczami czy drzewcówami. W pewnym momencie zostało dwóch gości - chłopak co tak nie chciał wychodzić, i oponent z przeciwnej drużyny. Jako przeciwnik miał półtoraka, to chłopak postanowić zmniejszyć dystans i przestawił się na "misiowanie" (ala zapasy)
Kiedy tak się klinczowali, nasz bohater naglę odskoczył. Patrzymy a on odbiega, odrzuca miecz, i rozpaczliwie odpina zasłonę hełmu. Gość z półtorakiem nie wiedział o co chodzi, to heja za nim....w efekcie wyłapał przepięknego bełta na klatę i hełm. Najśmieszniej, że hełm miał szeroką wizurę to trochę złapał na twarz. Jako, że sam nie był "świeży" to ta akcja wywołała reakcję....tylko że ten nie zdążył odpiąć zasłony i jego kolacja wypływała przez wizurę i spływała pod szyję.....