Otto Schimek (ur. 5 maja 1925 w Wiedniu, zm. 14 listopada 1944 w Lipinach) – austriacki żołnierz, służący w czasie II wojny światowej w Wehrmachcie, prawdopodobnie rozstrzelany za odmowę wykonania wyroku śmierci na polskich cywilach.
Schimek w chwili wcielenia do wojska miał jedynie siedemnaście lat. Najpierw służył w Bośni, a później w Galicji. Według jednej z wersji[1] Schimek miał ukrywać dwóch partyzantów z AK, którzy po ujawnieniu ich miejsca pobytu, zostali zabici. Schimek odmówił wstąpienia do plutonu egzekucyjnego, który miał rozstrzelać złapanych Polaków. Odmowa ta została uznana przez sąd polowy za demoralizującą i zakończyła się skazaniem go na śmierć. W swoim wyroku sąd wojskowy uzasadnił najwyższy wymiar kary „dezercją i okazywaniem tchórzostwa w obliczu wroga.”
Żyjący do tej pory oficerowie z oddziału Schimka[2] twierdzą, że został on rozstrzelany za "zwykłą dezercję". Według siostry Schimka w czasie swojej służby na Bałkanach i później w Polsce dawał on wielokrotnie przykłady swojego humanitaryzmu, wyniesionego z przekonań katolickich, gdy wielokrotnie odmawiał uczestniczenia w mordowaniu ludności cywilnej.
Według innej wersji Schimek w czasie służby w Wehrmachcie udawał jedynie, że strzela lub też specjalnie pudłował[3]. Za to też miał zostać brutalnie pobity a później z kolei osadzony w areszcie, gdzie miał oczekiwać na egzekucję. Wtedy też miał dostać ostatnią szansę na ułaskawienie, którą miało być wzięcie udziału w likwidacji polskich zakładników. Gdy nie zgodził się na to, został ostatecznie stracony. Jego grób znajduje się w Machowej.
Schimek w chwili wcielenia do wojska miał jedynie siedemnaście lat. Najpierw służył w Bośni, a później w Galicji. Według jednej z wersji[1] Schimek miał ukrywać dwóch partyzantów z AK, którzy po ujawnieniu ich miejsca pobytu, zostali zabici. Schimek odmówił wstąpienia do plutonu egzekucyjnego, który miał rozstrzelać złapanych Polaków. Odmowa ta została uznana przez sąd polowy za demoralizującą i zakończyła się skazaniem go na śmierć. W swoim wyroku sąd wojskowy uzasadnił najwyższy wymiar kary „dezercją i okazywaniem tchórzostwa w obliczu wroga.”
Żyjący do tej pory oficerowie z oddziału Schimka[2] twierdzą, że został on rozstrzelany za "zwykłą dezercję". Według siostry Schimka w czasie swojej służby na Bałkanach i później w Polsce dawał on wielokrotnie przykłady swojego humanitaryzmu, wyniesionego z przekonań katolickich, gdy wielokrotnie odmawiał uczestniczenia w mordowaniu ludności cywilnej.
Według innej wersji Schimek w czasie służby w Wehrmachcie udawał jedynie, że strzela lub też specjalnie pudłował[3]. Za to też miał zostać brutalnie pobity a później z kolei osadzony w areszcie, gdzie miał oczekiwać na egzekucję. Wtedy też miał dostać ostatnią szansę na ułaskawienie, którą miało być wzięcie udziału w likwidacji polskich zakładników. Gdy nie zgodził się na to, został ostatecznie stracony. Jego grób znajduje się w Machowej.