Mam nadzieję, że was to zaciekawi
Sytuacja ta miała miejsce pod Starachowicami!
"To był moment. Ogier Kary postawił kopyto na włazie od studzienki i wpadł zadem do kanału. Aby wyciągnąć konia gapę potrzeba było specjalistycznego sprzętu!"
Do ratowników zadzwonił gospodarz z Lubieni (woj. świętokrzyskie). Trzy wozy strażackie i 12 ratowników natychmiast pojechało na miejsce. Okazało się, że Kary idąc tyłem nadepnął kopytami na właz, ten się obluzował i zwierzę wpadło do kanału. Gdy gospodarz wyszedł na podwórko zobaczył tylko tylko łeb konia i jego przednie kończyny, które wystawały nad ziemią. Strażacy mieli nie lada zadanie.
– Akcja była bardzo trudna bo koń ważył, bagatela, 800 kilogramów - mówi st.kpt. Andrzej Pyzik ze straży pożarnej w Starachowicach. – Dlatego musieliśmy ściągnąć na miejsce specjalny dźwig tak zwany HDS, zamontowany na ciężkim samochodzie gaśniczym. Potem zapieliśmy szerokie pasy i zwierzak po chwilipojechał w górę. Na szczęście zachowywał się spokojnie.
Koń miał lekkie obrażenia (rozcięta skóra, rany).
Najgorsze jest to, że odegrało mu się to na psychice..