Na początku się przywitam bo to mój pierwszy post. Więc cześć!
Chciałbym opowiedzieć wam historię, która mi się przydarzyła niedawno.
Otóż mam kota w posiadaniu. Czasami wyjeżdżam ze Szczecina do rodziców i w tym czasie do mojego mieszkania przyjeżdża mój brat, żeby nim się opiekować. Przed wyjazdem pakowałem się i z torby wyjąłem duży kawał nici (jakiś metr). Zwinąłem to w kłębek i rzuciłem kotu. Wniebowzięty bawił się, skakał za tym.
Dwa dni po wyjeździe z domu zadzwonił mój brat. Nie byłem zdziwiony jego głosem- zawsze ten kot musi coś odpierdolić, pogryźć rolety, zrobić bałagan jednak tym razem przerósł sam siebie.
Brat zastał mieszkanie praktycznie całe umorusane w gównie a kot biegał jak opętany po mieszkaniu ciągając na sznurku utworzonym z nitki wielkie gówno. Brat, choć średnio lubi kontakt ze zwierzętami musiał zatrzymać ten niszczycielski pociąg i wyciągnąć jemu z tyłka nitkę porządnej długości. Powiedział, że wszystko wyczyścił w mieszkaniu, jednak po powrocie znalazłem w paru zakamarkach resztki ekskrementów. Szczerze wątpię w jego nakłady siły do tego sprzątania bo kafle w toalecie były całe umorusane.
Gdybym wcześniej ogarnął, że mogę pochwalić się tym na Sadisticu poleciłbym bratu zrobienie paru fot. No szkoda, ale ten sierściuch nie raz jeszcze da mi okazję do pochwalenia się co odjebał