18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Główna Poczekalnia (4) Soft (5) Dodaj Obrazki Filmy Dowcipy Popularne Forum Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
📌 Wojna na Ukrainie - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 14:02
📌 Konflikt izrealsko-arabski - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 4:40
🔥 Koniec jazdy - teraz popularne

#szpieg

Sztirlic i opowieść z morałem
o................n • 2013-06-05, 4:31
Przygód legendarnego radzieckiego szpiega odcinek 53567764!!!

Kto nie zna Sztirlica, ten powinien szybciutko uzupełnić swą wiedzę w dziale Kawały



Sam przetłumaczyłem i dodałem napisy
Szpiegowskie Gadżety
D................k • 2013-06-04, 11:01
Prawda i Fikcja w Hollywood.









Idąc za ciosem wstawiam następny temat o Polskich szpiegach działających podczas II wojny światowej.

Polak – który zmienił losy
II Wojny Światowej
– Roman Czerniawski

Więzienie Fresnes niedaleko Paryża, prawdopodobnie kwiecień 1942.
Wartownik wyprężył się na baczność jak struna na widok mężczyzny w mundurze pułkownika Abwehry. Usłużnie otworzył okratowane drzwi i następnie zamknął je za nim. Pułkownik doszedł do końca korytarza i zbiegł po schodach jedno piętro w dół. Znalazł się w ciemnym, słabo oświetlonym korytarzyku po obu stronach którego znajdowały się masywne drzwi cel przeznaczonych dla wyjątkowo niebezpiecznych przestępców. Wyciągnął z kieszeni klucz i podszedł do drzwi jednej z cel. Zerknął przez judasza, po czym wszedł do niewielkiego pomieszczenia. Na pryczy siedział mężczyzna ubrany w więzienny drelich.

- No i jak panie kapitanie? Rozważył pan naszą propozycję?
Mężczyzna siedzący na pryczy powoli podniósł głowę i spojrzał na niemieckiego oficera.
- Zgadzam się – powiedział.
- Widzę, że się nie myliłem uważając pana za rozsądnego człowieka.
Cieszę się, że będziemy współpracować – odparł z zadowoleniem pułkownik.

Otworzył drzwi i już miał wyjść z celi, kiedy odwrócił się i dodał:
- My dotrzymamy naszej części umowy.
Wyszedł, zamykając drzwi na klucz.
Więzień położył się na pryczy i wbił wzrok w sufit.

Roman Czerniawski urodził się 6 lutego 1910, w wieku 21 lat ukończył słynną dęblińską „Szkołę Orląt” zajmując 4 lokatę. Otrzymał przydział jako obserwator do 1. Pułku Lotniczego w Warszawie. Trzy lata później zrobił uprawnienia pilota i odbył zaawansowany kurs pilotażu, co poskutkowało przeniesieniem go do 11 Eskadry Myśliwskiej.

W 1936 został słuchaczem dwuletniego kursu w Wyższej Szkole Wojennej w Warszawie. Tam zwrócili na niego uwagę oficerowie Oddziału II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego – słynnej „Dwójki” zajmującej się wywiadem zagranicznym.

Czerniawski był idealnym materiałem na agenta – wysoki, przystojny, bardzo łatwo nawiązujący kontakty (zwłaszcza z kobietami...), wykształcony i mówiący perfekt po niemiecku, francusku i angielsku.

Ukończył kurs w 1938 i niedługo potem otrzymał awans na kapitana. W kampanii wrześniowej walczył jako pilot eskadry myśliwskiej. Po kapitulacji przedostał się do Rumunii, a stamtąd do Francji.

W listopadzie 1939 został skierowany na dodatkowy kurs wywiadowczy w elitarnej Ecole Superier de Guerre, celem zapoznania się ze strukturą i organizacją Wermachtu . Po jego ukończeniu w marcu 1940 dostał przydział do sztabu 1. Dywizji Grenadierów dowodzonej przez pułkownika Bronisława Ducha. Razem z nią wziął udział w kampanii francuskiej.

Walczył m.in. na Linii Maginota i w rejonie kanału Marna – Ren. Po kapitulacji Francji postanowił przedostać się do Wielkiej Brytanii. Nawiązał romans z niejaką Renee Borni i uzyskał od niej dokumenty jej zmarłego męża Armanda. Dzięki nim bezproblemowo dotarł na południe Francji i w Tuluzie spotkał się z dwoma majorami polskiego wywiadu – Mieczysławem Słowikowskim i Wincentym Zarembskim. Otrzymał od nich zadanie kierowania punktem przerzutowym w Tuluzie. Major Słowikowski określił go słowami: jest oficerem pełnym zapału i dużej ambicji, o bystrej inteligencji, przyzwyczajonym do niebezpieczeństw.

Nie pełnił tej funkcji zbyt długo - wkrótce jego mocodawcy skierowali go do Paryża z zadaniem utworzenia siatki wywiadowczej obejmującej całą północną Francję.

Za tym zadaniem stał wywiad brytyjski, który cierpiał na brak wiarygodnych danych z kontynentu. Przed wojną Brytyjczycy starali się być lojalni wobec swojego sojusznika i ich działalność na terenie Francji była bardzo ograniczona. Po klęsce i utworzeniu kolaboracyjnego państwa Vichy większość oficerów francuskiego wywiadu zadeklarowała lojalność wobec nowych, niemieckich panów albo zaszyła się w domach.

Sytuacja zmieniła się z chwilą przybycia do Francji setek tysięcy żołnierzy z zajętej przez Niemców Polski. Wśród nich znajdowali się agenci polskiego wywiadu – jednego z najlepszych w Europie.

Znali oni doskonale język francuski, który przed wojną był głównym językiem dyplomacji i mieli świetne rozeznanie we francuskich kręgach wojskowych. Przed wojną bowiem polska armia miała doskonałe kontakty z francuskimi siłami zbrojnymi. Przede wszystkim jednak byli doskonałymi fachowcami w swoim specyficznym zawodzie. Tacy ludzie jak kapitan Czerniawski okazali się dla Brytyjczyków bezcenni.

Tuż przed wyjazdem do Paryża Czerniawski związał się z Mathildą Lily Carre – żoną francuskiego oficera, która zakochała się bez pamięci w polskim agencie. Postanowił zabrać ją ze sobą do Paryża i wbrew rozkazowi swoich przełożonych wciągnąć ją do pracy wywiadowczej.

Mathilda była absolwentką Sorbony i miała rozległe znajomości w paryskich kręgach towarzyskich. Przybrała pseudonim „La Chatte” - „Kotka”, który doskonale odpowiadał jej charakterowi. Była piękna, drapieżna i fanatycznie zazdrosna o Czerniawskiego.

W listopadzie polski superszpieg rozpoczął działalność w Paryżu. Błyskawicznie zmontował siatkę wywiadowczą pod kryptonimem „Interallie” do której wciągnął kilkudziesięciu ludzi niechętnych rządom faszystów. Rezydenci jego organizacji mieszkali we wszystkich rejonach okupowanej Francji i regularnie składali mu meldunki, które następnie przesyłał do Londynu.



Kapitan Roman Czerniawski (na zdjęciu w mundurze porucznika lotnictwa)
- polski superagent, który zmienił losy II Wojny Światowej

Początkowo wykorzystywał w tym celu pociągi kursujące z Paryża do Tuluzy. W toaletach wagonów urządził skrytki, do których chował meldunki i mikrofilmy. W Tuluzie przechwytywali je Brytyjczycy. Od maja 1941 kapitan Czerniawski – znany w Londynie pod pseudonimem „Armand” wysyłał meldunki za pomocą zakonspirowanej radiostacji.

Przesyłał bezcenne informacje o lokalizacji oddziałów niemieckich, składów amunicji, lotnisk i fortyfikacji, donosił o lądowaniu Afrika Corps w Trypolisie oraz o nowych rodzajach broni (np. miniaturowych łodziach podwodnych). Jego siatka wkrótce rozrosła się do sporych rozmiarów – dla polskiego superszpiega pracowało niemal 200 agentów.

We wrześniu 1941 Brytyjczycy postanowili wezwać swojego najcenniejszego agenta na konsultacje do Londynu. W tym celu przeprowadzono dość ryzykowną operację. Na prowizorycznym lotnisku koło Compiegne wylądował brytyjski bombowiec, Czerniawski wsiadł na pokład, po czym maszyna natychmiast wystartowała - cudem nie wykryta przez Niemców.

W Londynie odbył szereg spotkań z kierownictwem brytyjskiego wywiadu i otrzymał order Virtuti Militari z rąk generała Sikorskiego. 10 października 1941 wrócił do Francji – wyskakując z brytyjskiego bombowca ze spadochronem w okolicach Tours.

Zaledwie dwa tygodnie później niemiecka Abwehra (niemiecki kontrwywiad) wpadła na ślad polskiej siatki wywiadowczej. Wskutek nieostrożności jednego z agentów Emila - Niemcy ustalili lokal kontaktowy i aresztowali w nim Czerniawskiego oraz Mathildę. „Kotka” załamała się podczas śledztwa i wskazała Niemcom skrytkę, w której znajdowały się materiały wywiadowcze (poszła na współpracę z Abwehrą straszona torturami, później pracowała dla Niemców pod ps: Victoire). Wśród nich była kartoteka personalna siatki, dzięki której Abwehra aresztowała kilkadziesiąt osób. Siatka stworzona przez kapitana Czerniawskiego została doszczętnie rozbita.

Oficerowie Abwehry od razu zorientowali się, że mają w ręku najcenniejszego alianckiego szpiega i postanowili za wszelką cenę go zwerbować.

Szef niemieckiego wywiadu w Paryżu, pułk. Oskar Reile osobiście podjął się tego zadania. Przeprowadził w podparyskim więzieniu serię długich rozmów z Polakiem. Był znakomitym fachowcem – przed wojną pracował jako agent w Polsce i znał dobrze polską mentalność.

Obiecał Czerniawskiemu, że aresztowani członkowie jego siatki przeżyją wojnę w obozie jenieckim. Dodał, że jako podwójny agent będzie miał olbrzymi margines swobody – będzie się kontaktował kiedy uzna to za stosowne.

Umiejętnie uderzał w antykomunistyczną strunę – podkreślał, że informacje, jakie Czerniawski uzyska od Brytyjczyków zaszkodzą głównie Związkowi Radzieckiemu, a nie Polsce.

Kapitan Czerniawski w końcu wyraził zgodę. Tak narodził się podwójny agent o kryptonimie „Brutus”. W lipcu 1942 Abwehra zorganizowała ucieczkę „Brutusa” podczas transportu z więzienia Fresnes do Paryża. Prasa, ulica i co znaczniejsze ówczesna środowiska mówili tylko o śmiałej ucieczce więźnia na Avenue Foch.

Polak przedostał się do Madrytu, gdzie nawiązał kontakt z rezydentem polskiego wywiadu. Ten błyskawicznie zorganizował mu transport do Londynu przez Gibraltar.

W Londynie kapitan dostał się w krzyżowy ogień pytań ze strony oficerów polskiego i brytyjskiego wywiadu próbujących ustalić, czy nie został przewertowany przez Niemców. Przeszedł pomyślnie wszystkie testy i procedury, po czym... spokojnie przyznał się do rozpoczęcia współpracy z Abwehrą.

Ani przez chwilę nie miał zamiaru służyć Niemcom. Chciał natomiast podjąć z nimi grę, która, uratował jego towarzyszy, oraz jak miało się później okazać, zmieniła losy wojny.

„Brutusa” wziął pod opiekę tajny oddział MI5 zwany „Double Cross”, złożony z najwybitniejszych specjalistów od dezinformacji. Wkrótce do centrali Abwehry zaczęły płynąć cenne dane.

Wszystkie były bardzo ważne i jak najbardziej prawdziwe. Zgodnie z zasadą „by dobrze kłamać należy mówić jak najwięcej prawdy” Brytyjczycy za pośrednictwem „Brutusa” słali cenne dla Niemców informacje budując w ten sposób ich zaufanie do Polaka.

Kapitan Czerniawski został mianowany oficerem łącznikowym generała Eisenhowera, naczelnego wodza aliantów, co szybko potwierdzili inni niemieccy szpiedzy. Meldunki od niego trafiały na biurko samego Hitlera.

W końcu przyszedł czas na Wielkie Kłamstwo.

Niemcy zdawali sobie sprawę, że wcześniej czy później alianci dokonają inwazji z Wysp na Europę Zachodnią. Nie wiedzieli jednak kiedy i gdzie to nastąpi. Agent „Brutus” przekazał im informację, że lądowanie głównych sił alianckich odbędzie się w rejonie Calais, zaś na wybrzeżu Normandii odbędzie się atak pozorowany.

Niemcy zgromadzili wojska w rejonie Calais i przystąpili do gwałtownej rozbudowy fortyfikacji nabrzeżnych na tym terenie.

Rankiem 6 czerwca 1944 rozpoczyna się operacja „Overlord” – na normandzkich plażach oznaczonych kryptonimami Sword, Juno, Gold, Omaha i Utah lądują oddziały brytyjskie, kanadyjskie i amerykańskie. Mimo ciężkich strat udaje im się uchwycić przyczółki i wedrzeć w głąb lądu. Drugi front w Europie staje się faktem – znakomicie przedstawił to Steven Spielberg w "Szeregowiec Ryan".

Powodzenie tej gigantycznej operacji to w dużej mierze zasługa polskiego superagenta, który zmylił Niemców co do miejsca lądowania aliantów.

Można pokusić się o stwierdzenie, że agent „Brutus” zadał śmiertelny cios swoim domniemanym mocodawcom, czym odegrał podobną rolę jak rzymski Marek Juniusz Brutus, jeden z zabójców Cezara. Brakowało tylko, by admirał Wilhelm Canaris – szef Abwehry zakrzyknął „I ty Brutusie przeciwko mnie?”

Co najdziwniejsze – ta brzemienna w skutki dezinformacja nie spowodowała dekonspiracji kapitana Czerniawskiego. Niemcy nadal byli przekonani, że jest on lojalny wobec nich.

W kolejnych depeszach wytłumaczył im, że wskutek sukcesu „pozorowanego” ataku w Normandii alianci zrezygnowali z lądowania w okolicach Calais.

Przez resztę wojny polski superszpieg kontynuował akcję dezinformowania Abwehry.

Niemcy chcieli, by przekazywał im dane na temat celności rakiet V-2, które w tym czasie spadały na centrum Londynu. Czerniawski donosił, że pociski spadają na południowe przedmieścia stolicy i sugerował ich przekierowanie. W efekcie rakiety zaczęły eksplodować na słabo zaludnionych terenach na północ od Londynu.

Przez wiele powojennych lat Niemcy byli przekonani, że „Brutus” był ich najcenniejszym i całkowicie lojalnym agentem. Prawda wyszła na jaw w 1972, kapitan Czerniawski, który po wojnie pozostał w Wielkiej Brytanii opublikował książkę pt. „Wielka sieć”, w której opisał swoją wojenną działalność we Francji do chwili aresztowania przez Abwehrę.

Książka wpadła w ręce jego dawnego oficera prowadzącego – Oskara Reilego. Napisał on artykuł, w którym zdemaskował Romana Czerniawskiego jako późniejszego lojalnego szpiega Abwehry. Oskarżenia podchwyciła część londyńskich środowisk emigracyjnych.

Czerniawski znalazł się między młotem, a kowadłem – z jednej strony padały ciężkie oskarżenia, a z drugiej wiązała go przysięga milczenia. Z kłopotu wybawił go wywiad brytyjski, który ustami swojego szefa złożył oświadczenie, że polski agent pracował dla aliantów. To ostatecznie zamknęło usta oskarżycielom. O szczegóły ani dodatkowe informacje nikt się nie dopytywał – i tak by ich nie udzielono.

Niewiele wiadomo na temat powojennej działalności polskiego superszpiega. Najprawdopodobniej kontynuował współpracę z brytyjskim wywiadem. Zmarł w Londynie 26 kwietnia 1985 w wieku 75 lat. Został pochowany w Newark.
Chciałem wam przedstawić historię Mieczysława Słowikowskiego , superszpiega zwanego (człowiekiem z Algieru). Historia godna uwagi lecz ze smutnym końcem!

Mieczysław Słowikowski
(człowiek z Algieru)
– superszpieg z Polski

Algier, 21 lipca 1941
Śpiew muezina wzywającego wiernych na modlitwę zagłuszył na chwilę sapanie starego frachtowca, który wpływał do portu. Łysiejący mężczyzna w średnim wieku stał na pokładzie oparty o barierkę i przyglądał się jak krypa powoli dobija do nabrzeża. Mrugnął do stojącej obok kobiety i poszedł do skromnej kabiny. Wszystko było już spakowane od kilku godzin. Jeszcze raz przejrzał dokumenty i otworzył walizkę, w której podwójnym dnie ukrył listę zadań, księgę szyfrów i pokaźną sumę pieniędzy. Sprawdził, czy wszystko jest na swoim miejscu, po czym zamknął walizkę i wyszedł z kabiny. Powoli zszedł po trapie na ląd.

Mieczysław Zygfryd Słowik vel Słowikowski ps. Rygor urodził się 25 lutego 1896 w Jazgarzewie k. Piaseczna. Całe swoje dorosłe życie związał z wojskiem. Podczas studiów handlowych w Warszawie wstąpił do tajnej Polskiej Organizacji Wojskowej założonej przez Józefa Piłsudskiego.

Zaraz po odzyskaniu niepodległości wstąpił do Wojska Polskiego i zaczął powoli piąć się po szczeblach kariery. Jako porucznik piechoty walczył w wojnie polsko-bolszewickiej. Po ukończeniu Wyższej Szkoły Wojennej został przydzielony do Oddziału IV Sztabu Generalnego.

W 1934 już w stopniu kapitana został przeniesiony do Korpusu Ochrony Pogranicza, gdzie objął stanowisko szefa sztabu Brygady KOP „Wilno”. 1 stycznia 1937 został awansowany do stopnia majora.

W 1937 rozpoczął pracę dla Oddziału II Sztabu Generalnego – słynnej „Dwójki” zajmującej się wywiadem zagranicznym. Pod przykrywką dyplomaty został wysłany na swoją pierwszą placówkę do Kijowa. Tam zastał go wybuch wojny.

Udało mu się ewakuować do Francji, gdzie wstąpił do odradzającej się po wrześniowej klęsce polskiej armii. Po upokarzającej kapitulacji Francji i utworzeniu kolaboracyjnego rządu Vichy zajął się przerzutem polskich żołnierzy do Wielkiej Brytanii.

Francuzi utrudniali to jak mogli – wydali przepis na mocy którego wizy otrzymywali wyłącznie mężczyźni powyżej 45 roku życia. Słowikowski fałszował więc dokumenty wpisując fikcyjne daty urodzenia. Jeśli to nie pomogło – przekupywał urzędników.

Francuzi wkrótce w ogóle zaprzestali wydawania Polakom wiz wyjazdowych. Major wywiadu znalazł więc przemytników, którzy przeprowadzali polskich żołnierzy przez Pireneje do neutralnej Hiszpanii oraz opłacił właścicieli kutrów, którzy pod pokładami swoich łajb transportowali uciekinierów z portów południowej Francji.

Dzięki Słowikowskiemu kilka tysięcy polskich żołnierzy przedostało się do Wielkiej Brytanii i mogło kontynuować walkę.



Major Mieczysław Słowikowski
(na marginesie)
W ciągu pierwszych kilku miesięcy wojny brytyjski wywiad poniósł ogromne straty i został całkowicie sparaliżowany. Zamknięto brytyjskie placówki dyplomatyczne w krajach okupowanych przez Niemców oraz na administrowanych przez rząd Vichy francuskich terytoriach zależnych w Afryce Północnej. Specjalista i wieloletni badacz tajnych służb Jean Medrala podkreślił, iż w 1940 w okupowanej Europie Brytyjczycy nie mieli politycznych i wojskowych struktur, które mogłyby wesprzeć pracę ich tajnych służb. W tym czasie wywiad brytyjski był dosłownie głuchy i ślepy.

Profesor Jan Ciechanowski, członek polsko-angielskiej komisji historycznej, stwierdził, że do końca 1940 Brytyjczycy nie mieli na terenie Belgii, Francji i Holandii ani jednego czynnego agenta. W takich warunkach coraz większego znaczenia nabierała współpraca z polskimi służbami wywiadowczymi, podległymi emigracyjnym władzom w Londynie. Polacy dysponowali rozwiniętą siecią agenturalną nie tylko na terenie okupowanej Polski, ale także we Francji, a nawet w III Rzeszy. Profesor Keith Jeffery, wspierając się dokumentami SIS (Secret Intelligence Service), stwierdził, że w czasie wojny polski wywiad dysponował ponad 30 siatkami szpiegowskimi rozsianymi po całej Europie i liczącymi około 300 osób.
Wróćmy do tematu, w tym samym czasie w północnej Afryce miały miejsce niezwykle ważne wydarzenia. W grudniu 1940 wojska brytyjskie pod dowództwem gen. Archibalda Wavella rozpoczęły operację „Kompas” mającą na celu wyparcie wojsk włoskich z Libii.

Był to prawdziwy Blitzkrieg w wykonaniu Brytyjczyków – w trzy miesiące oczyścili zachodni Egipt, zdobyli Cyrenajkę, unicestwili włoskie lotnictwo i wzięli do niewoli 130 tys. jeńców.

No cóż... Makaroniarze nigdy nie słynęli z waleczności...

Hitler postanowił wysłać na pomoc Włochom słynny Afrika Corps po dowództwem znakomitego stratega generała Erwina Rommla.

Przed wyjazdem do Afryki korpus ćwiczył na naszej Pustyni Błędowskiej. Warto w tym miejscu wspomnieć, że Afrika Corps był jedyną dużą jednostką hitlerowskich sił zbrojnych, na której nie ciążą żadne oskarżenia o zbrodnie wojenne. Generał Rommel był zaś poważany i szanowany przez aliantów.

Świetnie wyszkolony Afrika Corps wyparł Brytyjczyków z Cyrenajki. Groźba kontrolowania przez Niemców Kanału Sueskiego stała się bardzo realna.

Major Mieczysław Słowikowski otrzymał polecenie udania się do Algierii podlegającej pod kolaboracyjny rząd Vichy (będącej ich kolonią) i zorganizowania siatki wywiadowczej.

Alianci nie posiadali w północno-zachodniej Afryce ani jednego czynnego agenta (wówczas Amerykanie wogóle nie mieli swojej agencji wywiadu, tworzyli ją od wybuchu wojny z Japonią, byli dopiero w trakcie budowania swoich struktur i wciąż nie mieli zawodowych oficerów wywiadu. W Afryce Północnej polegali na informacjach od Anglików, a ci mieli je od Polaków). Na tym terenie aktywnie działali za to szpiedzy niemieccy i włoscy.

Słowikowski nigdy nie był w Afryce, ale natychmiast odnalazł się w nowej rzeczywistości. Za przemycone z Francji pieniądze założył Floc-Av Company – fabrykę produkującą płatki owsiane. W kraju, gdzie żywność była reglamentowana to przedsięwzięcie okazało się olbrzymim sukcesem. Kolejne fabryki zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu od Tunisu po Casablankę w Maroco.

Słowikowski zyskuje znakomity pretekst do podróży służbowych po całej północno-zachodniej Afryce. Firma przynosi ogromne zyski, które służą finansowaniu działalności wywiadowczej. Polski oficer werbuje do współpracy dziesiątki ludzi – jednych przekupuje, innych zastrasza, jeszcze inni z własnej woli zaczynają zbierać dla niego bezcenne informacje.

Miał wszystkie cechy doskonałego agenta – doświadczenie, inteligencję, spryt, stanowczość i umiejętność manipulowania ludźmi.

Przez tajną radiostację płyną do Londynu dane o dyslokacji i liczebności wojsk, ruchach okrętów, bazach wojskowych, lotniskach, umocnieniach nabrzeżnych, składach amunicji, węzłach kolejowych i nastrojach ludności.

Do Algieru przyjeżdżają dwaj oficerowie polskiego wywiadu oddelegowani do pomocy Słowikowskiemu – podpułkownik Gwido Langer i major Maksymilian Ciężki.

Obydwaj byli kryptologami i wnieśli olbrzymi wkład w złamanie kodu Enigmy.

Polscy oficerowie zostają dyrektorami największych fabryk w koncernie Słowikowskiego i rozwijają własne siatki wywiadowcze.

Cała organizacja była zbudowana na zasadzie piramidy, na szczycie której stał Słowikowski, używający pseudonimu „Rygor”. Tylko on kontaktował się z podwładnymi kierującymi osobnymi siatkami agentów i nie znającymi się nawzajem.

Ważną rolę w działalności Słowikowskiego odgrywała także jego żona Maria, którą m.in. odbierała meldunki ze skrzynek kontaktowych, ukrywała kompromitujące materiały w wypadku kontroli i przekupywała urzędników. Była bardzo inteligentną i opanowaną kobietą.

W szczytowym okresie dla polskiego superszpiega pracowało kilka tysięcy ludzi o skrajnie odmiennych pozycjach – byli wśród nich zarówno szefowie dużych firm, jak i sklepikarze i pracownicy portowi. Większość nie miała najmniejszego pojęcia dla kogo pracują i czemu służą przekazywane przez nich informacje, które pozwoliły na kontrolę większości dziedzin życia kolonii Vichi - z Algieru płynęły bezcenne dane przekazywane przez majora do Londynu.

Stworzona przez niego siatka szpiegowska funkcjonowała w brytyjskim sztabie generalnym pod kryptonimem „Agencja Afryka”.

Polski agent był jak złowrogi pająk, który oplótł swoją siecią całą północno-zachodnią Afrykę od Dakaru po Tunis. Wiedział o każdym okręcie wojennym, samolocie, oddziale wojska, składzie paliwa, bunkrze i baterii nabrzeżnej na tym terenie. Znał nastroje ludności i morale francuskich żołnierzy wiernych rządowi Vichy. Wszystkie informacje przekazywał do Londynu, gdzie powstawały plany operacji desantowej „Torch” (Pochodnia).

8 listopada 1942 na plażach Maroka i Algierii wylądowali brytyjscy i amerykańscy żołnierze pod dowództwem generała Dwighta Eisenhowera. Operacja „Torch” okazała się olbrzymim sukcesem. Po krótkich walkach jankesi pokonali broniące się na nim oddziały francuskie. Dzięki informacjom polskiego superszpiega alianci zajęli cała francuską Afrykę Północną w ciągu 8 dni tracąc przy tym zaledwie około 500 żołnierzy. Zniszczenie niemieckiej Afrika Corps było już tylko kwestią czasu.

Generał Władysław Sikorski nie musiał udawać zdziwienia, kiedy w lutym 1943 prezydent Roosevelt podziękował mu za polski wkład w operację aliantów w Afryce Północnej. Po prostu nie miał bladego pojęcia o istnieniu głęboko zakonspirowanego Słowikowskiego.

Major Mieczysław Słowikowski pozostał na swoim posterunku w Algierze do września 1944, do chwili oddelegowano go na stanowisko szefa Oddziału II Inspektoratu Zarządu Wojskowego w Londynie. Następnie przez dwa lata pracował w Centrum Wyszkolenia Piechoty w Szkocji.

Brytyjczycy nagrodzili go Orderem Imperium Brytyjskiego, a od Amerykanów otrzymał Legię Zasługi.

Mieczysław Słowikowski

Zarówno jedni, jak i drudzy nie mieli jednak później najmniejszych skrupułów, by zasługi polskiego agenta przypisać własnym wyimaginowanym siatkom wywiadowczym w Afryce. Komunistyczne władze PRL nie ujęły się za majorem Słowikowskim (co w owych czasach było normą). Został uznany za zdrajcę i pozbawiony obywatelstwa polskiego.

Umarł w zapomnieniu jako zwykły, szary emigrant w skromnym mieszkaniu w południowo-wschodnim Londynie 29 lipca 1989.

Amerykański szpieg w ZSRR
zejfi • 2011-06-30, 20:12
UWAGA! CHOLERNIE DŁUGI! (Jak na realia sadistica.)

Z góry przepraszam za łamany(kołem) rosyjski i polsko-angielski a'la Dżoana.

Środek Zimnej Wojny. USA, obawiając się ataku ZSRR, szkolą szpiegów, by zdobyli informacje. Kurs kończy najlepszy z najlepszych wśród najlepszych. Dzień odprawy.
- Listen! - mówi dowódca - Twoja mission jest top secret i very fuckin' important. Twoim celem jest dotrzeć do Moscow i zdobyć top secret information na temat planowanej invasion! Potem nasz łącznik we Vladivostok załatwi Ci powrót do USA. Zrozumiałeś?
- Yes, sir! Znaczy... Da, tawarisz kamandir!
Zrzucają agenta na totalnym zadupiu. Po kilku godzinach znajduje wioskę - kilka chałupek na krzyż. Myśli sobie:
- OK. Teoria teorią time for practise.
Dostrzega babulkę na ławeczce, podchodzi doń:
- Zdrastwujcie, babciu.
- Zdrastwujcie, amerikanski szpiegu.
- Szto?
- Zdrastwujcie, amerikanski szpiegu.
- Szto? Ja nie amerikanski szpieg, ja ruski!
- Niet, wi nie ruski, wi amerikanski szpieg.
- Ja nie ruski? Nu pagadi!
Odśpiewuje babulce hymn ZSRR, Katiuszę, Kalinkę, Pust wsiegda budziet sonce.
- I szto? Ja nie ruski?
- Niet, wi amerikanski szpieg.
- To patrzcie teraz!
Odtańcowuje jej kazaczoka i to tak jakby nic nie robił od dziecka, tylko nakurwiał kazaczoki.
-I szto? Ja nie ruski?
- Niet, wi amerikanski szpieg.
Facet myśli sobie:
- Damn it. Jak ona? Yeah, w sumie mówić, śpiewać i tańczyć każdy się nauczy. Ale tego nie da rady...
Tu wyciąga zza pazuchy pół litra. Otwiera i obala flaszkę w rekordowym tempie.
- I szto? Ja nie ruski?
- Niet, wi amerikanski szpieg.
- Ale, kak wi? Gawarim kak ruski...
- Da.
- Śpiewam kak ruski...
- Da.
- Tańczę kak ruski...
- Da.
- Nawet piję kak ruski!
- Da.
- To kak wi poznali, ze ja amerikanski szpieg?
- Widzisz, u nas w Sajuzie czornych niet.
Najlepszy komentarz (30 piw)
Amarenor • 2011-07-01, 0:29
Kawał bez sensu. Na początku jest napisane że najlepszy wśród najlepszych, a na końcu że czarny. ;/
Wiktor Suworow "Akwarium"
R................g • 2010-01-16, 0:33

Cytat:

Akwarium (ros. Аквариум) – częściowo autobiograficzna powieść Wiktora Suworowa opisująca kulisy pracy radzieckiego wywiadu GRU.

Autor odtwarza swoją ścieżkę kariery w sowieckich służbach wywiadowczych. Zaczynając od dowódcy kompanii czołgów, zwerbowanego przez podpułkownika Krawcowa. Poprzez szkolenie w elitarnych jednostkach Specnazu, a na stanowisku agenta operacyjnego na zagranicznej placówce kończąc.

Książka została wydana na świecie w 1985 roku. W Polsce pierwsze wydanie pojawiło się w 1990 roku, obecnie książkę wydaje Rebis.

Książka doczekała się ekranizacji. Antoni Krauze nakręcił film fabularny o tym samym tytule oraz serial telewizyjny pod tytułem "Akwarium, czyli samotność szpiega" — w głównych rolach wystąpili Janusz Gajos oraz Jurij Smolskij.



Polecam też inne książki tego autora