Jak komuniści fałszowali historię
Mieszkańcy Raciborza, zajęci pracą przy odbudowie wandalsko zniszczonego miasta, nie zapomnieli o obowiązku społecznym w stosunku do potrzeb Stolicy naszego Państwa Ludowego - Warszawy - pisano w 1949 r. Nie wspomniano, że wandalami byli komuniści, a przez Warszawę zniknęły piękne kamienice
Stolica - Warszawski Tygodnik Ilustrowany z 9 października 1949 r. zamieścił artykuł pt. Racibórz dźwiga się z gruzów i pomaga Warszawie. Porównaj to, co pisała ówczesna propaganda, a jak było naprawdę. Jakie koszty poniósł Racibórz żeby szybko podnieść z gruzów stolicę.
Poniżej fragment artykułu Prawda o latach 1945-50
Zachowały się wzmianki o rozbiórkach obiektów prowadzonych już przez władze polskie. Świadczą one: po pierwsze, że w celu wsparcia odbudowy Warszawy intensywnie pozyskiwano cegły z zachowanej zabudowy Raciborza i to w sposób przynoszący więcej strat niż korzyści, po drugie niszczono przez to wiele obiektów, które bez większych nakładów można było zachować. Wniosek: władze polskie w sposób systematyczny i zaplanowany zniszczyły część zabudowy, zaś “owoce” tych działań wliczono do ogółu strat powstałych w wyniku wojny, przez co sięgały nawet 80-85 proc. w śródmieściu.
6 lutego 1947 r. F. Godula, p.o. kierownika Referatu Kultury i Sztuki Zarządu Miejskiego, pisał do Referatu Ogólnego, iż na sesji Miejskiej Rady Narodowej radny Majka zaproponował remont sali przy byłym klasztorze sióstr urszulanek przy ówczesnej ul. Marszałka Stalina (obecnie Wojska Polskiego) z przeznaczeniem pomieszczenia na przedstawienia teatralne. Radny miał argumentować, że remontu można dokonać "szybko i małym kosztem". Referat uznał jednak, że obiekt jest zbyt mocno zniszczony, dodając jednocześnie: ponieważ chodzi o własność kościelną nasuwa się pytanie, czy jest zasadne przeprowadzenie inwestycji kosztem miasta w obcym budynku.
Ostatecznie w części klasztoru, w tej właśnie sali, umieszczono później hurtownię Arged. Została ona zlikwidowana w związku z budową Międzyszkolnego Ośrodka Sportu (Sokoła), który stanął na starych murach klasztornych. Niestety znaczną część kompleksu urszulanek, jednego z najciekawszych architektonicznie obiektów przedwojennego Raciborza, rozebrano zaraz po wojnie.
12 stycznia 1948 r. konserwator Józef Kluss w imieniu wojewody śląsko-dąbrowskiego pisał do Zarządu Miejskiego w Raciborzu: Urząd Wojewódzki otrzymał wiadomość, iż przy rozbiórce spalonych domów przy kościele NMP używa się materiałów wybuchowych. W myśl okólnika Urząd Wojewódzki zabrania używania materiałów wybuchowych do rozsadzania murów obok obiektów zabytkowych ze względu na możliwość uszkodzenia zabytków.
Wsparcie odbudowy stolicy było niewielkie, a straty w Raciborzu ogromne i to w sytuacji, gdy miejscowe cegielnie nie miały jeszcze pełnych zdolności produkcyjnych. Analiza dokumentów, przekonuje, że odzysk był marny, a prace prowadzono w ślimaczym tempie. 27 marca 1950 r. Referat Odgruzowania Zarządu Miejskiego w Raciborzu pisał do Miejskiej Rady Narodowej, iż z powodu lutowych mrozów cegła w murach popękała, przez co odzyskiwano maksymalnie 10 proc. całych cegieł. Dodano, iż domy w Raciborzu były zbudowane ze słabej cegły, “wypalonej w piecach polowych”, co miało usprawiedliwić tak duże straty. Referat skarżył się także na brak rusztowań, przez co powyżej pierwszej kondygnacji używano lin. Nieprzydatny gruz wywożono nad Odrę przy ul. 1 Maja, gdzie zasypywano nim koryto powodziowe Odry.
Sugestia władz, iż cegły, z których zbudowano raciborskie kamienice była słabej jakości przekonuje o nieudolności i hipokryzji decydentów, bo skoro rzekomo tak było, to po co rozbierano budynek za budynkiem i używano do tego materiałów wybuchowych? Nie potwierdza też tego współczesna literatura, w której podkreśla się, że cegły produkowane w Raciborzu były dobrym materiałem budowlanym, a to za sprawą korzystania ze znajdujących się w tym terenie glin żelazistych "doskonale nadających się do produkcji dobrego materiału ceglarskiego". Zajmowały się tym cegielnie usytuowane na Ostrogu, gdzie też znajdowały się złoża gliny.
Znamienny jest trzeci punkt pisma Referatu Odgruzowania do MRN: Zwołana do Raciborza komisja (...) wzięła pod uwagę zabytkowy charakter miasta, jak również znaczną ilość budynków zniszczonych a nadających się do odbudowy, wyraziła zgodę na rozbiórkę jedynie pewnej części budynków, co jednak nie mieści się w rozmiarach zakreślonego planu przez pełnomocnika A.R.R. a mianowicie nie daje możliwości wydobycia 5.000.000 szt. cegieł całych. To dowód, że zabudowę można było uratować, ale nakaz wysyłania cegieł do Warszawy okazał się ważniejszy.
Cegieł szukano więc za wszelką cenę, nie oceniając realnie możliwości jej efektywnego odzysku w trakcie rozbiórek. To sprawiło, że władze decydowały o rozbiórce obiektów początkowo zakwalifikowanych do remontu. Wróciliśmy do miasta z ewakuacji już w maju – pierwszym transportem, który przejechał przez mosty postawione przez Rosjan. Dobrze wiem jak wyglądał Racibórz, przed totalnym zniszczeniem dokonanym przez odgruzowanie, bez względu na to czy budynek nadawał się do szybkiej odbudowy. Cegły potrzebne były do odbudowy stolicy, reszta kraju się nie liczyła – czytamy u B. Wieczorka.
Oczyszczanie głównych ulic z gruzów rozpoczęli już Rosjanie wykorzystując do pracy ludność cywilną oraz więźniów. Dalsze odgruzowywanie prowadziły władze polskie, które również zaangażowały do tego ludność miejscową jak i napływową, ale już jako pracowników najemnych. Szybko pojawiło się hasło "Cały naród buduje swoją stolicę". Cegła z rozbiórek była wywożona do Warszawy. Na ulicach miasta ułożono tory kolejki wąskotorowej, po których kursowały tzw. “lory” ciągnione przez mały parowóz – wspomina H. Swoboda.
W jednym z zachowanych sprawozdań z końca lat. 40, w których procentowo określano zniszczenia czytamy, iż ratusz w Rynku (znajdował się we wschodniej pierzei, na granicy z pl. Dominikańskim) został w 90 proc. zniszczony wskutek działań wojennych. To usprawiedliwiło zapewne jego późniejszą rozbiórkę, choć powojenne zdjęcia przekonują, iż ratusz z całą pewnością nadawał się do odbudowy. W tymże sprawozdaniu nadzwyczaj często zniszczenia zabudowy w zabytkowym śródmieściu określano jako 90-procentowe, choć takie na pewno nie były.
Z protokołu komisyjnych oględzin przeprowadzonych 18 i 19 grudnia 1947 r. wynika, że w tymże śródmieściu wiele kamienic nadawało się nie tylko do odbudowy, ale było zamieszkałych. Tak na przykład zasiedlony był dom przy ul. Odrzańskiej 15 i 17, który zdecydowano zburzyć “celem wyprostowania ulicy Odrzańskiej”. Podzielił los wszystkich budynków w tej części miasta, w tym hotelu pod numerem 16, który początkowo nakazano zabezpieczyć celem dalszej odbudowy. Jako nadające się do odbudowy zakwalifikowano kilkanaście kamienic przy Rynku oraz ul.: Długiej, Nowej, pl. Długosza (dawniej Neumarkt) i Kościuszki. Niektóre z nich i tak później rozebrano. Znamienne jest, że wśród podawanych przyczyn zniszczeń zdecydowanie dominuje słowo "wypalony".
Literatura czasów PRL-u przekonywała tymczasem, że nie tylko nie niszczono bezmyślnie domów, ale w szybkim tempie je odbudowywano. Klasa robotnicza Raciborszczyzny, owiana siłą ideową, jaką wniosła Partia i władza ludowa, nie szczędziła wysiłków i ofiarnie pracowała i budowała . A. Polański kładzie wszystkie zasługi w odbudowie na karb Rady Rozwoju Gospodarczego Ziemi Raciborskiej , która działała w latach 1945-1949, choć dziś trudno się doszukać jakichś rzeczywistych kompetencji tego gremium. Polański pisze: Działalność Rady w dużym stopniu przyczyniła się do wzmożenia tempa odbudowy miasta i powiatu, co z uznaniem podkreślali przedstawiciele władz państwowych (...). Owe wysiłki Rady przypadły na okres intensywnej rozbiórki domów i wysyłania odzyskanych cegieł do Warszawy.
Więcej pod linkiem:
naszraciborz.pl/site/art/0-/0-/387-prawda-o-latach-1945-1950.html