Gaz się zablokował w quadzie.. no i poszedł
📌
Wojna na Ukrainie
- ostatnia aktualizacja:
35 minut temu
📌
Konflikt izrealsko-arabski
- ostatnia aktualizacja:
8 minut temu
#widmo
Witam,
ostatnio miałem okazję gościć w rodzinnych stronach swojej kobiety ( rejony Ostrowa, ok. 120 km od Wrocławia ) i mieć okazję poznać jej najbliższą rodzinę. Miałem okazję rozmawiać z jej dziadkiem i opowiedział mi dosyć ciekawą historię z ich rejonu, która miała miejsce zaraz po wojnie, w latach 50 ubiegłego wieku. No to lecimy -->
pierwsza sytuacja
na początku lat 50'-tych zaginęła mała dziewczynka. Oczywiście poszukiwania pobliskich lasów, pól, rzek etc. przez rodzinę, sąsiadów i oczywiście milicję. Po 3-4 dniach dziewczynka miała jak gdyby nic przyjść normalnie do domu. Była czysta, uśmiechnięta, najedzona. Nie miała żadnych znamion na ciele, że coś jej się stało złego. Oczywiście została przesłuchana jeśli można tak powiedzieć. Miała przekazać, ze gdy się bawiła podszedł do niej jakiś człowiek, rozmawiał z nią, bawił się itp. Dziewczynka miała obudzić się na skraju lasu, wstała i przyszła do domu. Była nie świadoma, że nie było jej kilka dni.
druga sytuacja miała miejsce około 2 lata później od powyżej akcji. Podobny schemat, tylko, że tym razem zaginęła młoda, 15 letnia dziewczyna. Oczywiście jak wyżej - szerokie poszukiwania, milicja oczywiście połączyła obie te sprawy. Za dużo podobnych faktów.
Dziewczyna również odnalazła się po kilku dniach cała i zdrowa ale tym razem tak miło nie było. Również rzekomo gdy pracowała na polu podszedł do niej tajemniczy mężczyzna ale mimo wszystko nie czuła strachu ani zagrożenia. Również miała z nim dłużej rozmawiać, mężczyzna miał się trochę nietypowo zachowywać, zadawać dziwne pytania, czy jest szczęśliwa, czy jej rodzice walczyli na wojnie, czy żyją, czym się zajmuje. Tematy niby normalne, ale forma pytań była nietypowa, mężczyzna miał się posługiwać innym dialektem polski. Używał innych sformułowań. Oczywiście tutaj policja się nie szczypała i dziewczynę przemaglowała mocniej jak dziewczynkę. Stworzono coś na wzór psychologiczny "porywacza". Aha - dziewczyna również nie miała pojęcia, że upłynęło kilka dni - nie pamięta, że zachodziło słońce i nastawała noc. Po prostu miała z nim rozmawiać i tyle.
trzecia sytuacja -
trzecia sytuacja miała miejsce dokładnie w kwietniu roku 1956. I podobnie - znowu zaginięcie ale tym razem dorosły mężczyzna. Poszukiwania, przesłuchania etc. - facet odnalazł się po ok. 2 tyg. Znaleziono go ok. 25 km od miejsca rzekomego uprowadzenia, był nie przytomny. Oczywiście gdy sytuacja zdrowotna umożliwiła by go przesłuchać, policja to uczyniła. Wynikało jedno - Jakiś mężczyzna podszedł do uprowadzonego. Był nie swoi, agresywny i nie tutejszy. Miał mieć trochę ciemniejszą karnację, mocny zarost, generalnie brunet/czarne włosy ( nie znam się kurwa, szatyn ? ) coś takiego. Tajemniczy spotkany podobnie tylko rozmawiał z poszkodowanym, ale tematy tyczyły się tylko niedawno odbytej wojny. Brunet ( tak go nazwijmy ) miał nie polskie podejście do tematu, nie obwiniał tylko jednej rasy ( miał użyć takiego sformułowania - RASY ), że to ludzie generalnie stoją za tym co się wydarzyło itp. Gdy mężczyzna z wioski oburzył się i miał ochotę po prostu jebnąć gościa, nagle ocucił się właśnie w szpitalu. Nic nie pamiętał więcej, nic nie wiedział etc.
czwarta i ostania sytuacja, miała spotkać samego dziadka/człowieka z którym rozmawiałem.
Człowiek ma swój las, pola i jak to zimą chodził rąbać drewno na opał. Któregoś razu, właśnie już pod koniec lat 50 ( miał wtedy właśnie około 25 lat ). Wracają z drewnem miał spotkać na leśnej ścieżce człowieka, który po prostu opierał się o drzewo. Podszedł, zapytał czy coś mu się stało ( bo miało strasznie pizgać - zima ). Tajemniczy facet nie reagował. "Dziadek" nie chcąc się narażać bo nie wiedział co to za typ, wolał wrócić do domu ( był sam ). Odchodząc od gościa parę metrów nagle zorientował się, że ten idzie obok niego a co najlepsze wg nie słyszał. Facet miał poprosić o szluga, po prostu. "Dziadek" się zatrzymał wyjął paczkę i ogień i dał gościowi. Ten oczywiście zajarał, podziękował i poszedł w swoją stronę. Gdy gość był z 2-3 metry od "dziadka" krzyknął czy mu nie zimno bo zauważył, że facet nie ma butów. Gość miał się uśmiechnąć ze szlugiem w mordzie, podniósł lekko nogę wyciągając ją ze śniegu, machnął w stronę dziadka i gość miał kurwa zobaczyć kopyto. Normalne kurwa kopyto. Tajemniczy nieznajomy jeszcze raz się miał uśmiechnąć i odszedł.
Dziadek podobno stanął jak wryty, zamurowało go i dopiero po kilku minutach był wstanie z stamtąd spierdalać, drewno miał zostawić.
Nazajutrz poszedł rano z bratem i ojcem, oczywiście z siekierami w razie W, ale nikogo na miejscu nie było. Drewno leżało jak porzucił, a obok nich były ślady kopyt byczych.
Od tamtej pory nic więcej się nie wydarzyło w tym miejscu tajemniczych poza normalnymi problemami życiowymi.
Tyle.
Mówiąc szczerze jak gość to opowiadał widziałem miny jego rodziny itp. i nie wskazywały mi na to, że robią sobie jaj itp. Była cisza, powaga. Jak gość skończył polano wódką i więcej o tym nie rozmawiano, przy najmniej przy mnie. Laska mi tylko o tym powiedziała, że słyszała już tę historię ale pobieżnie.
p.s - pewnie jest w chuj/huj błędów - jebie mnie to, stylistyka pewnie tez nie powala - trudno - nie jestem polonistą
pozdro
ostatnio miałem okazję gościć w rodzinnych stronach swojej kobiety ( rejony Ostrowa, ok. 120 km od Wrocławia ) i mieć okazję poznać jej najbliższą rodzinę. Miałem okazję rozmawiać z jej dziadkiem i opowiedział mi dosyć ciekawą historię z ich rejonu, która miała miejsce zaraz po wojnie, w latach 50 ubiegłego wieku. No to lecimy -->
pierwsza sytuacja
na początku lat 50'-tych zaginęła mała dziewczynka. Oczywiście poszukiwania pobliskich lasów, pól, rzek etc. przez rodzinę, sąsiadów i oczywiście milicję. Po 3-4 dniach dziewczynka miała jak gdyby nic przyjść normalnie do domu. Była czysta, uśmiechnięta, najedzona. Nie miała żadnych znamion na ciele, że coś jej się stało złego. Oczywiście została przesłuchana jeśli można tak powiedzieć. Miała przekazać, ze gdy się bawiła podszedł do niej jakiś człowiek, rozmawiał z nią, bawił się itp. Dziewczynka miała obudzić się na skraju lasu, wstała i przyszła do domu. Była nie świadoma, że nie było jej kilka dni.
druga sytuacja miała miejsce około 2 lata później od powyżej akcji. Podobny schemat, tylko, że tym razem zaginęła młoda, 15 letnia dziewczyna. Oczywiście jak wyżej - szerokie poszukiwania, milicja oczywiście połączyła obie te sprawy. Za dużo podobnych faktów.
Dziewczyna również odnalazła się po kilku dniach cała i zdrowa ale tym razem tak miło nie było. Również rzekomo gdy pracowała na polu podszedł do niej tajemniczy mężczyzna ale mimo wszystko nie czuła strachu ani zagrożenia. Również miała z nim dłużej rozmawiać, mężczyzna miał się trochę nietypowo zachowywać, zadawać dziwne pytania, czy jest szczęśliwa, czy jej rodzice walczyli na wojnie, czy żyją, czym się zajmuje. Tematy niby normalne, ale forma pytań była nietypowa, mężczyzna miał się posługiwać innym dialektem polski. Używał innych sformułowań. Oczywiście tutaj policja się nie szczypała i dziewczynę przemaglowała mocniej jak dziewczynkę. Stworzono coś na wzór psychologiczny "porywacza". Aha - dziewczyna również nie miała pojęcia, że upłynęło kilka dni - nie pamięta, że zachodziło słońce i nastawała noc. Po prostu miała z nim rozmawiać i tyle.
trzecia sytuacja -
trzecia sytuacja miała miejsce dokładnie w kwietniu roku 1956. I podobnie - znowu zaginięcie ale tym razem dorosły mężczyzna. Poszukiwania, przesłuchania etc. - facet odnalazł się po ok. 2 tyg. Znaleziono go ok. 25 km od miejsca rzekomego uprowadzenia, był nie przytomny. Oczywiście gdy sytuacja zdrowotna umożliwiła by go przesłuchać, policja to uczyniła. Wynikało jedno - Jakiś mężczyzna podszedł do uprowadzonego. Był nie swoi, agresywny i nie tutejszy. Miał mieć trochę ciemniejszą karnację, mocny zarost, generalnie brunet/czarne włosy ( nie znam się kurwa, szatyn ? ) coś takiego. Tajemniczy spotkany podobnie tylko rozmawiał z poszkodowanym, ale tematy tyczyły się tylko niedawno odbytej wojny. Brunet ( tak go nazwijmy ) miał nie polskie podejście do tematu, nie obwiniał tylko jednej rasy ( miał użyć takiego sformułowania - RASY ), że to ludzie generalnie stoją za tym co się wydarzyło itp. Gdy mężczyzna z wioski oburzył się i miał ochotę po prostu jebnąć gościa, nagle ocucił się właśnie w szpitalu. Nic nie pamiętał więcej, nic nie wiedział etc.
czwarta i ostania sytuacja, miała spotkać samego dziadka/człowieka z którym rozmawiałem.
Człowiek ma swój las, pola i jak to zimą chodził rąbać drewno na opał. Któregoś razu, właśnie już pod koniec lat 50 ( miał wtedy właśnie około 25 lat ). Wracają z drewnem miał spotkać na leśnej ścieżce człowieka, który po prostu opierał się o drzewo. Podszedł, zapytał czy coś mu się stało ( bo miało strasznie pizgać - zima ). Tajemniczy facet nie reagował. "Dziadek" nie chcąc się narażać bo nie wiedział co to za typ, wolał wrócić do domu ( był sam ). Odchodząc od gościa parę metrów nagle zorientował się, że ten idzie obok niego a co najlepsze wg nie słyszał. Facet miał poprosić o szluga, po prostu. "Dziadek" się zatrzymał wyjął paczkę i ogień i dał gościowi. Ten oczywiście zajarał, podziękował i poszedł w swoją stronę. Gdy gość był z 2-3 metry od "dziadka" krzyknął czy mu nie zimno bo zauważył, że facet nie ma butów. Gość miał się uśmiechnąć ze szlugiem w mordzie, podniósł lekko nogę wyciągając ją ze śniegu, machnął w stronę dziadka i gość miał kurwa zobaczyć kopyto. Normalne kurwa kopyto. Tajemniczy nieznajomy jeszcze raz się miał uśmiechnąć i odszedł.
Dziadek podobno stanął jak wryty, zamurowało go i dopiero po kilku minutach był wstanie z stamtąd spierdalać, drewno miał zostawić.
Nazajutrz poszedł rano z bratem i ojcem, oczywiście z siekierami w razie W, ale nikogo na miejscu nie było. Drewno leżało jak porzucił, a obok nich były ślady kopyt byczych.
Od tamtej pory nic więcej się nie wydarzyło w tym miejscu tajemniczych poza normalnymi problemami życiowymi.
Tyle.
Mówiąc szczerze jak gość to opowiadał widziałem miny jego rodziny itp. i nie wskazywały mi na to, że robią sobie jaj itp. Była cisza, powaga. Jak gość skończył polano wódką i więcej o tym nie rozmawiano, przy najmniej przy mnie. Laska mi tylko o tym powiedziała, że słyszała już tę historię ale pobieżnie.
p.s - pewnie jest w chuj/huj błędów - jebie mnie to, stylistyka pewnie tez nie powala - trudno - nie jestem polonistą
pozdro
Najlepszy komentarz (80 piw)
level1989
• 2014-07-29, 17:36
Stara legenda słowiańska...typek to Borowy, Leszy, Dziad Leśny albo jak zwał tak zwał, różne źródła podają, że można go spotkać pod postacią niedźwiedzi, wilka, człowieka z kopytami, drzewa... generalnie polecam się zagłębić, nie tylko w ta legende ale we wszystkie
a dorzuce jeszcze coś takiego:
Leszy (Leśny) - pan lasów i zwierzyny w nich zamieszkującej. Najczęściej duch pustelnika lub zmarłego nagle w lesie. Widywany jako mężczyzna w stroju leśniczego albo pod postacią zwierzęcia, np. wilka czy dzika. Lasy przemierzał pogwizdując lub śmiejąc się; poszukując ludzi i plącząc im ścieżki. Gdzieniegdzie przypisywano mu żonę Lesowicę albo Babę Jagę. Aby uniknąć spotkania z Leszym należało założyć ubranie na lewą stronę albo tył na przód, a jeśli się go spotkało to rozśmieszyć. Składano też mu ofiary z chleba, soli, kaszy, słodyczy.
PS. Podobno chujek wysypuje jagody i grzyby z koszyczków...taki żartowniś
a dorzuce jeszcze coś takiego:
Leszy (Leśny) - pan lasów i zwierzyny w nich zamieszkującej. Najczęściej duch pustelnika lub zmarłego nagle w lesie. Widywany jako mężczyzna w stroju leśniczego albo pod postacią zwierzęcia, np. wilka czy dzika. Lasy przemierzał pogwizdując lub śmiejąc się; poszukując ludzi i plącząc im ścieżki. Gdzieniegdzie przypisywano mu żonę Lesowicę albo Babę Jagę. Aby uniknąć spotkania z Leszym należało założyć ubranie na lewą stronę albo tył na przód, a jeśli się go spotkało to rozśmieszyć. Składano też mu ofiary z chleba, soli, kaszy, słodyczy.
PS. Podobno chujek wysypuje jagody i grzyby z koszyczków...taki żartowniś
Rosyjski statek-widmo pełen wygłodniałych szczurów zmierza w stronę Wysp Brytyjskich. Problem w tym, że nikt nie wie, gdzie on dokładnie jest
W tej historii jest wszystko - rosyjski statek MV Lubow Orłowa, setki tysięcy dolarów, tajemnicze zaginięcie, bierność władz i wygłodniałe stado szczurów-kanibali mogące grozić katastrofą biologiczną. Nic dziwnego, że brytyjska prasa bije na alarm.
Brytyjskie media, od prestiżowego "The Independent" po bulwarowe "The Sun" od wczoraj opisują historię, która naszym zdaniem stanie się kiedyś kanwą całkiem dobrego horroru. "Statek-widmo zmierza ku naszemu wybrzeżu", "Tajemnica Lubow Orłowej" - brzmią nagłówki gazet, a żeby zrozumieć, o co dokładnie w tym wszystkim chodzi, musimy się cofnąć aż do lat 70.
Polarny statek pasażerski, który swoje imię zawdzięcza gwieździe radzieckiego kina Lubow Pietrownie Orłowej, został zwodowany w 1976 roku i przez ponad trzydzieści lat pływał po Morzu Północnym. Jego służba zakończyła się w sierpniu 2010 roku, kiedy to znajdujący się na Nowej Fundlandii statek został aresztowany przez Kanadyjczyków z powodu długów jego armatora, firmy Losco. Rosjanie uznali wtedy, że zamiast płacić 250 tys. dolarów za znajdującą się w fatalnym stanie jednostkę, bardziej opłaca się ją porzucić.
W 2013 roku Lubow Orłowa, która stała się zmartwieniem Kanady, udała się w swoją ostatnią podróż - miała zostać odholowana na Dominikanę celem zezłomowania. I właśnie wtedy zaczęła się najciekawsza część historii. 23 stycznia wzburzone fale Atlantyku spowodowały zerwanie się holu i statek pozbawiony załogi, zasilania i oświetlenia zaginął.
Ostatni kontakt ze statkiem urwał się w marcu, od tego czasu nikt go nie widział. Wydaje się dziwne, że w czasach, gdy satelity obserwują każdy skrawek planety ponad stumetrowa jednostka tak po prostu zniknęła, a jednak. Takiej sytuacji oczywiście sprzyjał fakt, że Rosjanie już dawno zapomnieli o swoim statku, a i Kanadyjczykom jego zaginięcie w niczym nie przeszkadzało, gdyż z uwagi na kierunek atlantyckich prądów było jasne, że znoszona w stronę Europy Lubow Orłowa nie będzie stanowiła zagrożenia dla kanadyjskiego wybrzeża.
O statku zapomniano, aż nagle, dokładnie w rok po zaginięciu, zaczęły o nim pisać wspomniane brytyjskie gazety. Wszystko dlatego, że według badań ekspertów to właśnie w stronę Wysp Brytyjskich dryfuje zapomniana jednostka. Wiadomo też, że Lubow Orłowa nie zatonęła - na statku znajdują się szalupy ratunkowe, które automatycznie wyemitowałyby sygnał alarmowy, gdyby znalazły się w wodzie.
Żeby było jeszcze ciekawiej media, powołując się na belgijskiego eksperta od poszukiwań wraków Pima de Rhoodesa, twierdzą że największym problemem związanym ze spodziewanym pojawieniem się Lubow Orłowej są... szczury. Setki, a może tysiące szczurów, które rozmnażały się, a później zjadały najsłabszych spośród siebie. Gdy statek uderzy w brytyjskie wybrzeże gryzonie, najprawdopodobniej rzucą się w stronę lądu w poszukiwaniu pożywienia. Lepiej nie wyobrażać sobie, jakie choroby mogą ze sobą przywieźć.
A tu bonus
MV Lyubov Orlova (ros. Любовь Орлова; typ A2 Canadian B; "MV" - "Motor Vessel") – polarny statek towarowo-pasażerski o podwójnym dnie, klasy lodowej KM L1A2, zbudowany na zamówienie radzieckie w 1976 roku w Sremskiej Mitrovicy. Jest jednym z sześciu siostrzanych jednostek, zbudowanych w tym samym okresie; wszystkie zostały nazwane na cześć sławnych radzieckich aktorek. M/V Lyubov Orlovej patronuje gwiazda grająca role główne w m.in. Cyrku i Wołdze-Wołdze – Ljubow Pietrowna Orłowa. W 2013 roku został sprzedany w celu zezłomowania.
Statek był wyposażony w kabiny pasażerskie o różnych standardach, kabiny oficerskie, stołówkę, bibliotekę, barek, siłownię, salę konferencyjną, trzy pokłady widokowe, miniboisko, lądowisko dla helikoptera oraz rozkładany żuraw rozładunkowy (umieszczony na dziobie). W pokładowym "Barku Orłowa" urządzono pamiątkową wystawę zdjęć patronki jednostki wraz z jej krótką biografią.
Odznaczenie
Statek w czasie służby pod sowiecką banderą służył jako jednostka pasażerska i towarowa na Morzu Północnym. W 1981 roku za udzielenie pomocy w akcji ratunkowej na tymże morzu oraz dowiezienie ekspedycji Orlova, została odznaczona jednym z najwyższych odznaczeń honorowych w Związku Radzieckim – Orderem Przyjaźni Narodów – za umacnianie i szerzenie międzynarodowej przyjaźni. Z przodu statku, pod oknami mostka, znajduje się umieszczona gigantyczna replika orderu, zaś w przedniej części przedziału pasażerskiego, obok wejścia do pomieszczenia konferencyjnego, stoi gablota z oryginałem odznaczenia oraz dyplomami.
Zmiany w wyglądzie
Po wyjściu ze stoczni statek miał malowanie białe z kilkoma ozdobnymi pasami na dziobie (wraz z czerwoną gwiazdą) oraz nazwę wypisaną przy dziobie na burtach cyrylicą. Z czasem jednostkę przemalowano w barwy granatowe, zaś na burtach umieszczono napisy "Passenger", wygrawerowane na blasze poszycia czcionką Times New Roman i pomalowane na biało (jedna litera miała ok. 1,5-2 metrów wysokości). Obecnie statek ma namalowane imię pisane alfabetem łacińskim w języku angielskim, zaś z burt znikł napis "Passenger" (jednak ślady po obrysach każdej z liter w postaci wygrawerowań na blachach pozostały – są wciąż widoczne przy przyjrzeniu się kadłubowi z bliska). Czerwona gwiazda również została zamalowana na niebiesko, jednak jugosłowiańska stocznia wykonała ją jako wypukłą, stąd wciąż jest widoczna.
Późniejsza służba
Po rozpadzie Związku Radzieckiego statek przejęło Losco (Lyubov Orlova Shipping Company), mieszczące się w Noworosyjsku, nad Morzem Czarnym. Zapotrzebowanie na przewozy pasażerskie i towarowe na północy zmalało, skutkiem czego jednostka pozostawała przez pewien czas bezczynna. Statek (wraz z załogą w liczbie 56 osób) był od końca lat 90. wyczarterowany przez Quark Expeditions (rejsy antarktyczne) oraz Cruise North Expeditions (rejsy arktyczne).
M/V Lyubov Orlova kursuje jako statek ekspedycyjny (pasażerski) na trasie Ushuaia – Kanał Beagle – Cieśnina Drake'a – Szetlandy Południowe (możliwe lądowanie na Polskiej Stacji Antarktycznej im. Henryka Arctowskiego) – Półwysep Antarktyczny i z powrotem (już z pominięciem Szetlandów). Na północy celem jego podróży jest Półwysep Labrador. W rejonie Półwyspu Antarktycznego statek odwiedza takie miejsca jak: Wyspa Półksiężyca, Wyspa Zwodnicza, Wyspa Danco, Zatoka Neko, Rajska Zatoka (Paradise Bay), Jougla Point, Wyspa Petermanna, Wyspy Melchiora, Kanał Neumayera oraz stacje badawcze: Base Camara (Wyspa Półksiężyca), Almirante Brown (Rajska Zatoka) oraz Port Lockroy.
W sierpniu 2010 roku M/V Lyubow Orlowa została aresztowana przez kanadyjskie władze w porcie St. Jones (Nowa Fundlandia). Powodem jest nieotrzymanie przez Cruise North Expeditions od Losco kwoty 250 tysięcy dolarów za odwołany z powodu awarii statku arktyczny rejs. 51 członków załogi, aresztowanych wraz ze statkiem, od pięciu miesięcy nie otrzymało wypłaty. Quark Expeditions usunął informacje o M/V Lyubov Orlovej ze swojej strony internetowej.
Zaginięcie
Jednostka miała zostać odholowana z Kanady na Dominikanę, gdzie planowano jej zezłomowanie. 23 stycznia 2013 Orlova zerwał się z holu z powodu wysokich fal i zaginął. Statek bez załogi, pozbawiony zasilania oraz oświetlania, dryfował stanowiąc zagrożenie dla innych statków.
1 lutego jednostka została dostrzeżona przez Atlantic Hawk, statek zaopatrzeniowy platform wiertniczych płynący w odległości około 2400 km od zachodniego wybrzeża Irlandii (N 49.2270 W 44.5134[2]), który próbował wziąć go na hol. Jednak 4 lutego musiał go odciąć na prośbę kanadyjskiego Ministerstwa Transportu, z tego powodu Orlov prawdopodobnie nadal dryfuje po Atlantyku.
W tej historii jest wszystko - rosyjski statek MV Lubow Orłowa, setki tysięcy dolarów, tajemnicze zaginięcie, bierność władz i wygłodniałe stado szczurów-kanibali mogące grozić katastrofą biologiczną. Nic dziwnego, że brytyjska prasa bije na alarm.
Brytyjskie media, od prestiżowego "The Independent" po bulwarowe "The Sun" od wczoraj opisują historię, która naszym zdaniem stanie się kiedyś kanwą całkiem dobrego horroru. "Statek-widmo zmierza ku naszemu wybrzeżu", "Tajemnica Lubow Orłowej" - brzmią nagłówki gazet, a żeby zrozumieć, o co dokładnie w tym wszystkim chodzi, musimy się cofnąć aż do lat 70.
Polarny statek pasażerski, który swoje imię zawdzięcza gwieździe radzieckiego kina Lubow Pietrownie Orłowej, został zwodowany w 1976 roku i przez ponad trzydzieści lat pływał po Morzu Północnym. Jego służba zakończyła się w sierpniu 2010 roku, kiedy to znajdujący się na Nowej Fundlandii statek został aresztowany przez Kanadyjczyków z powodu długów jego armatora, firmy Losco. Rosjanie uznali wtedy, że zamiast płacić 250 tys. dolarów za znajdującą się w fatalnym stanie jednostkę, bardziej opłaca się ją porzucić.
W 2013 roku Lubow Orłowa, która stała się zmartwieniem Kanady, udała się w swoją ostatnią podróż - miała zostać odholowana na Dominikanę celem zezłomowania. I właśnie wtedy zaczęła się najciekawsza część historii. 23 stycznia wzburzone fale Atlantyku spowodowały zerwanie się holu i statek pozbawiony załogi, zasilania i oświetlenia zaginął.
Ostatni kontakt ze statkiem urwał się w marcu, od tego czasu nikt go nie widział. Wydaje się dziwne, że w czasach, gdy satelity obserwują każdy skrawek planety ponad stumetrowa jednostka tak po prostu zniknęła, a jednak. Takiej sytuacji oczywiście sprzyjał fakt, że Rosjanie już dawno zapomnieli o swoim statku, a i Kanadyjczykom jego zaginięcie w niczym nie przeszkadzało, gdyż z uwagi na kierunek atlantyckich prądów było jasne, że znoszona w stronę Europy Lubow Orłowa nie będzie stanowiła zagrożenia dla kanadyjskiego wybrzeża.
O statku zapomniano, aż nagle, dokładnie w rok po zaginięciu, zaczęły o nim pisać wspomniane brytyjskie gazety. Wszystko dlatego, że według badań ekspertów to właśnie w stronę Wysp Brytyjskich dryfuje zapomniana jednostka. Wiadomo też, że Lubow Orłowa nie zatonęła - na statku znajdują się szalupy ratunkowe, które automatycznie wyemitowałyby sygnał alarmowy, gdyby znalazły się w wodzie.
Żeby było jeszcze ciekawiej media, powołując się na belgijskiego eksperta od poszukiwań wraków Pima de Rhoodesa, twierdzą że największym problemem związanym ze spodziewanym pojawieniem się Lubow Orłowej są... szczury. Setki, a może tysiące szczurów, które rozmnażały się, a później zjadały najsłabszych spośród siebie. Gdy statek uderzy w brytyjskie wybrzeże gryzonie, najprawdopodobniej rzucą się w stronę lądu w poszukiwaniu pożywienia. Lepiej nie wyobrażać sobie, jakie choroby mogą ze sobą przywieźć.
A tu bonus
MV Lyubov Orlova (ros. Любовь Орлова; typ A2 Canadian B; "MV" - "Motor Vessel") – polarny statek towarowo-pasażerski o podwójnym dnie, klasy lodowej KM L1A2, zbudowany na zamówienie radzieckie w 1976 roku w Sremskiej Mitrovicy. Jest jednym z sześciu siostrzanych jednostek, zbudowanych w tym samym okresie; wszystkie zostały nazwane na cześć sławnych radzieckich aktorek. M/V Lyubov Orlovej patronuje gwiazda grająca role główne w m.in. Cyrku i Wołdze-Wołdze – Ljubow Pietrowna Orłowa. W 2013 roku został sprzedany w celu zezłomowania.
Statek był wyposażony w kabiny pasażerskie o różnych standardach, kabiny oficerskie, stołówkę, bibliotekę, barek, siłownię, salę konferencyjną, trzy pokłady widokowe, miniboisko, lądowisko dla helikoptera oraz rozkładany żuraw rozładunkowy (umieszczony na dziobie). W pokładowym "Barku Orłowa" urządzono pamiątkową wystawę zdjęć patronki jednostki wraz z jej krótką biografią.
Odznaczenie
Statek w czasie służby pod sowiecką banderą służył jako jednostka pasażerska i towarowa na Morzu Północnym. W 1981 roku za udzielenie pomocy w akcji ratunkowej na tymże morzu oraz dowiezienie ekspedycji Orlova, została odznaczona jednym z najwyższych odznaczeń honorowych w Związku Radzieckim – Orderem Przyjaźni Narodów – za umacnianie i szerzenie międzynarodowej przyjaźni. Z przodu statku, pod oknami mostka, znajduje się umieszczona gigantyczna replika orderu, zaś w przedniej części przedziału pasażerskiego, obok wejścia do pomieszczenia konferencyjnego, stoi gablota z oryginałem odznaczenia oraz dyplomami.
Zmiany w wyglądzie
Po wyjściu ze stoczni statek miał malowanie białe z kilkoma ozdobnymi pasami na dziobie (wraz z czerwoną gwiazdą) oraz nazwę wypisaną przy dziobie na burtach cyrylicą. Z czasem jednostkę przemalowano w barwy granatowe, zaś na burtach umieszczono napisy "Passenger", wygrawerowane na blasze poszycia czcionką Times New Roman i pomalowane na biało (jedna litera miała ok. 1,5-2 metrów wysokości). Obecnie statek ma namalowane imię pisane alfabetem łacińskim w języku angielskim, zaś z burt znikł napis "Passenger" (jednak ślady po obrysach każdej z liter w postaci wygrawerowań na blachach pozostały – są wciąż widoczne przy przyjrzeniu się kadłubowi z bliska). Czerwona gwiazda również została zamalowana na niebiesko, jednak jugosłowiańska stocznia wykonała ją jako wypukłą, stąd wciąż jest widoczna.
Późniejsza służba
Po rozpadzie Związku Radzieckiego statek przejęło Losco (Lyubov Orlova Shipping Company), mieszczące się w Noworosyjsku, nad Morzem Czarnym. Zapotrzebowanie na przewozy pasażerskie i towarowe na północy zmalało, skutkiem czego jednostka pozostawała przez pewien czas bezczynna. Statek (wraz z załogą w liczbie 56 osób) był od końca lat 90. wyczarterowany przez Quark Expeditions (rejsy antarktyczne) oraz Cruise North Expeditions (rejsy arktyczne).
M/V Lyubov Orlova kursuje jako statek ekspedycyjny (pasażerski) na trasie Ushuaia – Kanał Beagle – Cieśnina Drake'a – Szetlandy Południowe (możliwe lądowanie na Polskiej Stacji Antarktycznej im. Henryka Arctowskiego) – Półwysep Antarktyczny i z powrotem (już z pominięciem Szetlandów). Na północy celem jego podróży jest Półwysep Labrador. W rejonie Półwyspu Antarktycznego statek odwiedza takie miejsca jak: Wyspa Półksiężyca, Wyspa Zwodnicza, Wyspa Danco, Zatoka Neko, Rajska Zatoka (Paradise Bay), Jougla Point, Wyspa Petermanna, Wyspy Melchiora, Kanał Neumayera oraz stacje badawcze: Base Camara (Wyspa Półksiężyca), Almirante Brown (Rajska Zatoka) oraz Port Lockroy.
W sierpniu 2010 roku M/V Lyubow Orlowa została aresztowana przez kanadyjskie władze w porcie St. Jones (Nowa Fundlandia). Powodem jest nieotrzymanie przez Cruise North Expeditions od Losco kwoty 250 tysięcy dolarów za odwołany z powodu awarii statku arktyczny rejs. 51 członków załogi, aresztowanych wraz ze statkiem, od pięciu miesięcy nie otrzymało wypłaty. Quark Expeditions usunął informacje o M/V Lyubov Orlovej ze swojej strony internetowej.
Zaginięcie
Jednostka miała zostać odholowana z Kanady na Dominikanę, gdzie planowano jej zezłomowanie. 23 stycznia 2013 Orlova zerwał się z holu z powodu wysokich fal i zaginął. Statek bez załogi, pozbawiony zasilania oraz oświetlania, dryfował stanowiąc zagrożenie dla innych statków.
1 lutego jednostka została dostrzeżona przez Atlantic Hawk, statek zaopatrzeniowy platform wiertniczych płynący w odległości około 2400 km od zachodniego wybrzeża Irlandii (N 49.2270 W 44.5134[2]), który próbował wziąć go na hol. Jednak 4 lutego musiał go odciąć na prośbę kanadyjskiego Ministerstwa Transportu, z tego powodu Orlov prawdopodobnie nadal dryfuje po Atlantyku.
Najlepszy komentarz (61 piw)
j2m2
• 2014-01-24, 21:25
nie wiem czy fake, ale chce ten statek. walić szczury, założę na nim swoje państwo
Pokój widmo z ukrytym przez predatorów gniazdem.
Filmik mój kręcony w wynajętym pokoju (UK) Odpal HD
Filmik mój kręcony w wynajętym pokoju (UK) Odpal HD
Najlepszy komentarz (63 piw)
MichaU
• 2014-01-13, 20:05
1440p? 2160p? Nieźle
Poradzieckie Miasto Widmo
Najlepszy komentarz (43 piw)
k................z
• 2013-09-28, 21:18
kto za to gówno daje piwo ja pierdole
Po upadku Związku Radzieckiego wielu ludzi uciekło z kraju - czy to w celach turystycznych lub biznesowych, wielu przybyło do Japonii.W ciągu zaledwie kilku lat liczba Rosjan mieszkających w pobliżu miast portowych na wybrzeżu wschodnim wzrosła stokrotnie. W związku z tym w 1993 w pobliżu miasta Niigata otworzono rosyjski park rozrywki. Kompleks posiadał wszystko,czego mógł potrzebować rosyjski biznesmen czy turysta , a więc : hotel, kościół, restauracje, muzea, a nawet cyrk ,w większości zgodne z rosyjską architekturą. Park znajduje się kilkanaście kilometrów od najbliższej stacji kolejowej,dlatego możliwy był tylko dojazd samochodami. Z powodów finansowych (budowy parku podjął się jakiś bank ) park nie został całkowicie dokończony i upadł. Obecnie znajduje się w prawie niezmienionym stanie , jedynie podpalono hotel (chuligani),oraz narosło trochę zieleni.
szukałem ,nie znalazłem, ale jak było to wyj*bać
Parę zdjęć ,nie wrzuce reszty w komentarzach,bo nie umiem :
szukałem ,nie znalazłem, ale jak było to wyj*bać
Parę zdjęć ,nie wrzuce reszty w komentarzach,bo nie umiem :
Najlepszy komentarz (30 piw)
4x4offroad
• 2013-06-23, 18:26
ale fantów by nazbierał....
Każdy zapytany o najbardziej charakterystyczny zabytek angielski z pewnością w pierwszej dziesiątce umieści słynny krąg megalityczny w Stonehenge. Struktura z menhirów wyryła się w kulturze masowej, jako relikt cywilizacji sprzed tysięcy lat. Okazuje się jednak, że słynny krąg powstał tak naprawdę kilkadziesiąt lat temu.
To jedna z oficjalnych tajemnic a raczej jeden z tematów, o których się nie rozmawia. Słynny pomnik Wielkiej Brytanii, został odtworzony a jeszcze 100 lat temu w jego miejscu był tylko pagórek. Jest to jedna z tajemnic archeologii, ale jest prawdziwa, i wielu wciąż woli na ten temat milczeć.
Jeszcze na początku zeszłego wieku w gazetach angielskich można było przeczytać słowa oburzenia ze względu na stan tego miejsca rytualnego. W 1901 roku wzywano do podjęcia jakichś działań w celu powstrzymania degradacji. Makijaż Stonehenge, wykonywano w tajemnicy a prace prowadzono w latach 1919 - 1920 i 1958/64.
Oznacza to, że Stonehenge , klejnot w koronie brytyjskiego przemysłu turystycznego zostało wykreowane przez naukowców. Do dzisiaj wielu turystów docierających w to miejsce ma wrażenie, że obcuje z jakąś tajemnicza przeszłością, podczas gdy oglądają krąg stworzony praktycznie od podstaw w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku.
Tutaj reszta pięknej mistyfikacji:
Po resztę genialnych zdjęć odsyłam do źródła:
KLIKNIJ TUTAJ BY ZOBACZYĆ RESZTĘ ZDJĘĆ
Najlepszy komentarz (64 piw)
chudziutki
• 2012-12-28, 16:18
To jest replika Stonehenge w Maryhill....
Oradour-sur-Glane – miejscowość i gmina we Francji, w regionie Limousin, w departamencie Haute-Vienne.
Według danych na rok 1990 gminę zamieszkiwało 1998 osób, a gęstość zaludnienia wynosiła 52 osoby/km² (wśród 747 gmin Limousin Oradour-sur-Glane plasuje się na 46. miejscu pod względem liczby ludności, natomiast pod względem powierzchni na miejscu 91.).
Czas zatrzymał się tu 10 czerwca 1944 roku. Tego dnia niemalże wszyscy mieszkańcy zginęli z rąk niemieckich żołnierzy. Oddział niemieckich wojsk Waffen-SS zamordował bestialsko wówczas 642 osoby - mężczyzn, kobiety i dzieci. Miasto na koniec spalono. Przeżyła tylko jedna kobieta, pięciu mężczyzn oraz dziecko. Masowy mord miał być odwetem za zabicie oficera SS przez francuskie Resistance. Jak się potem okazało, zniszczono przez omyłkę nie tą miejscowość - egzekucja na oficerze została wykonana została w Oradour-sur-Vayres, a nie w Oradour-sur-Glane. Na pamiątkę tego strasznego wydarzenia miasto pozostawiono w niezmienionym stanie i jest dostępne dla turystów. Dziś robi wrażenie. Jest tu kościół, warsztat samochodowy, piekarnia, dentysta, rzeźnik i wiele gospodarstw, w których pozostały zardzewiałe auta, maszyny do szycia, garnki i sprzęt rolniczy. Miasteczko ma kilka wyasfaltowanych ulic, a główną aleją ciągną się szyny tramwajowe. Znajduje się w nim także muzeum.
Hashima (jap. 端島 Wyspa Graniczna?, potocznie zwana Gunkan-jima, 軍艦島, Wyspa - Okręt Wojenny) – jedna z 505 niezamieszkanych wysp w prefekturze Nagasaki, położona około 15 km od samego Nagasaki.
W latach 1887?1974 służyła jako ośrodek wydobycia węgla z dna morza i była najgęściej zaludnionym kawałkiem lądu w Japonii (835 osób/hektar; w sumie na wyspie mieszkało wtedy nieco ponad 5 tys. ludzi). Mówi się też na nią ''wyspa pancernik'' ze względu na wysokie, sztuczne nabrzeże, które chroniło mieszkańców przez sztormami. W 1974 Mitsubishi, będące właścicielem kompleksu wydobywczego zdecydowało o bezterminowym zamknięciu kopalni i wysiedleniu wszystkich mieszkańców. Dziś wyspa jest betonowym, opuszczonym labiryntem. W pozbawionych okien budynkach mieszkalnych można znaleźć pozostawione telewizory, zabawki, książki, ubrania. W biurach nadal stoją maszyny do pisania, szkoła jest w pełni umeblowana. Poza odgłosem fal i ptaków, na wyspie jest kompletnie cicho i niesamowita atmosfera miejsca udziela się wszystkim zwiedzającym, którzy od 2009 roku mogą tu legalnie lądować w zorganizowanych grupach na nabrzeżu.
Belchite – miejscowość i gmina w Hiszpanii, we wspólnocie autonomicznej Aragonia, w prowincji Saragossa położona ok. 40 km od Saragossy. Jest siedzibą comarki Campo de Belchite.
o 1937 r. było normalnym, średniej wielkości hiszpańskim miasteczkiem. Podczas hiszpańskiej wojny domowej w latach 30-tych XX wieku, miała tu jednak miejsce jedna z najbardziej krwawych bitew. W jej wyniku, w ciągu kilki dni miasto zostało drastycznie zniszczone. Nie zlikwidowano jednak ruin ani nie zdecydowano się na odbudowę - opuszczone miasto stanowi dziś rodzaj pomnika na cześć poległych. Belchite to ważna atrakcja turystyczna regionu. Z uwagi na stan budynków należy jednak zachować ostrożność i nie zaleca się wchodzenia do ich środka. Martwe miasto zafascynowało meksykańskiego reżysera Guillermo del Toro, który zrealizował tu część scen do głośnego filmu "Labirynt Fauna".
Według danych na rok 1990 gminę zamieszkiwało 1998 osób, a gęstość zaludnienia wynosiła 52 osoby/km² (wśród 747 gmin Limousin Oradour-sur-Glane plasuje się na 46. miejscu pod względem liczby ludności, natomiast pod względem powierzchni na miejscu 91.).
Czas zatrzymał się tu 10 czerwca 1944 roku. Tego dnia niemalże wszyscy mieszkańcy zginęli z rąk niemieckich żołnierzy. Oddział niemieckich wojsk Waffen-SS zamordował bestialsko wówczas 642 osoby - mężczyzn, kobiety i dzieci. Miasto na koniec spalono. Przeżyła tylko jedna kobieta, pięciu mężczyzn oraz dziecko. Masowy mord miał być odwetem za zabicie oficera SS przez francuskie Resistance. Jak się potem okazało, zniszczono przez omyłkę nie tą miejscowość - egzekucja na oficerze została wykonana została w Oradour-sur-Vayres, a nie w Oradour-sur-Glane. Na pamiątkę tego strasznego wydarzenia miasto pozostawiono w niezmienionym stanie i jest dostępne dla turystów. Dziś robi wrażenie. Jest tu kościół, warsztat samochodowy, piekarnia, dentysta, rzeźnik i wiele gospodarstw, w których pozostały zardzewiałe auta, maszyny do szycia, garnki i sprzęt rolniczy. Miasteczko ma kilka wyasfaltowanych ulic, a główną aleją ciągną się szyny tramwajowe. Znajduje się w nim także muzeum.
Hashima (jap. 端島 Wyspa Graniczna?, potocznie zwana Gunkan-jima, 軍艦島, Wyspa - Okręt Wojenny) – jedna z 505 niezamieszkanych wysp w prefekturze Nagasaki, położona około 15 km od samego Nagasaki.
W latach 1887?1974 służyła jako ośrodek wydobycia węgla z dna morza i była najgęściej zaludnionym kawałkiem lądu w Japonii (835 osób/hektar; w sumie na wyspie mieszkało wtedy nieco ponad 5 tys. ludzi). Mówi się też na nią ''wyspa pancernik'' ze względu na wysokie, sztuczne nabrzeże, które chroniło mieszkańców przez sztormami. W 1974 Mitsubishi, będące właścicielem kompleksu wydobywczego zdecydowało o bezterminowym zamknięciu kopalni i wysiedleniu wszystkich mieszkańców. Dziś wyspa jest betonowym, opuszczonym labiryntem. W pozbawionych okien budynkach mieszkalnych można znaleźć pozostawione telewizory, zabawki, książki, ubrania. W biurach nadal stoją maszyny do pisania, szkoła jest w pełni umeblowana. Poza odgłosem fal i ptaków, na wyspie jest kompletnie cicho i niesamowita atmosfera miejsca udziela się wszystkim zwiedzającym, którzy od 2009 roku mogą tu legalnie lądować w zorganizowanych grupach na nabrzeżu.
Belchite – miejscowość i gmina w Hiszpanii, we wspólnocie autonomicznej Aragonia, w prowincji Saragossa położona ok. 40 km od Saragossy. Jest siedzibą comarki Campo de Belchite.
o 1937 r. było normalnym, średniej wielkości hiszpańskim miasteczkiem. Podczas hiszpańskiej wojny domowej w latach 30-tych XX wieku, miała tu jednak miejsce jedna z najbardziej krwawych bitew. W jej wyniku, w ciągu kilki dni miasto zostało drastycznie zniszczone. Nie zlikwidowano jednak ruin ani nie zdecydowano się na odbudowę - opuszczone miasto stanowi dziś rodzaj pomnika na cześć poległych. Belchite to ważna atrakcja turystyczna regionu. Z uwagi na stan budynków należy jednak zachować ostrożność i nie zaleca się wchodzenia do ich środka. Martwe miasto zafascynowało meksykańskiego reżysera Guillermo del Toro, który zrealizował tu część scen do głośnego filmu "Labirynt Fauna".
Beelitz - miasto w Niemczech w kraju związkowym Brandenburgia, w powiecie Potsdam-Mittelmark
Beelitz-Heilstätten to dzielnica, w której znajduje się ok. 60 budynków będących częścią kompleksu szpitalnego. Pierwotnie było to sanatorium, a w czasie I wojny światowej urządzono tam szpital wojskowy dla niemieckiej armii. W październiku i listopadzie 1916r. w szpitalu do zdrowia dochodził Adolf Hitler w wyniku rany odniesionej w nogę w czasie Bitwy nad Sommą. Od 1945r. szpital znajdował się w rękach Sowietów, którzy utworzyli tam wojskowy szpital dla swoich żołnierzy. I pozostał w nich aż do 1995r. Po wycofaniu Rosjan próbowano sprywatyzować go, ale nie udało się to całkowicie. Część budynków została opuszczona w 2000r.
Reszta w komentarzach...
Beelitz-Heilstätten to dzielnica, w której znajduje się ok. 60 budynków będących częścią kompleksu szpitalnego. Pierwotnie było to sanatorium, a w czasie I wojny światowej urządzono tam szpital wojskowy dla niemieckiej armii. W październiku i listopadzie 1916r. w szpitalu do zdrowia dochodził Adolf Hitler w wyniku rany odniesionej w nogę w czasie Bitwy nad Sommą. Od 1945r. szpital znajdował się w rękach Sowietów, którzy utworzyli tam wojskowy szpital dla swoich żołnierzy. I pozostał w nich aż do 1995r. Po wycofaniu Rosjan próbowano sprywatyzować go, ale nie udało się to całkowicie. Część budynków została opuszczona w 2000r.
Reszta w komentarzach...
Poniższe zdjęcia ilustrują "ruiny" zbudowane na potrzeby radzieckiej kinematografii przez studio Mosfilm we Wschodnich Niemczech. Obecnie cel wycieczek turystów. Niestety nie mogę znaleźć lokalizacji. Może ktoś pomoże?
Reszta w komentarzach...
Reszta w komentarzach...
Najlepszy komentarz (24 piw)
Gabranth
• 2012-08-03, 0:27
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych
materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony
oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów