Bardzo denerwuje mnie temat Titanica jako ciul wie jakiej ogromnej i wielkiej tragedii na wodzie. Tym samym chciał bym zauważyć, że były o wiele bardziej większe tragedie na morzach i oceanach, a największą tragedią morską było zatonięcie statku MS Wilhelm Gustloff, tragedia w której zginęło ponad 9500 tys. osób.
Statek powstał w hamburskiej stoczni firmy Blohm und Voss w 1937 (data położenia stępki 4 sierpnia 1936, nr budowy 511). Wodowanie odbyło się przy udziale Adolfa Hitlera. Matką chrzestną statku została wdowa po Wilhelmie Gustloffie, pani Hedwig Gustloff z domu Schoknecht, swego czasu sekretarka Hitlera. Miał 208,5 m długości i pojemność 25484 BRT. Rozwijał prędkość 15,5 węzła. Posiadał 221 kabin dwuosobowych oraz 239 kabin czteroosobowych. Liczba miejsc pasażerskich wynosiła 1465 w jednej klasie, załoga liczyła ok. 500 osób. W momencie swego wejścia do służby MS "Wilhelm Gustloff' był piątym co do wielkości niemieckim statkiem pasażerskim
Podczas wojny "Gustloff" był najpierw przez kilka miesięcy jednostką szpitalną (podobnie jak bliźniacza jednostka "Robert Ley"). Potem został przejęty przez Kriegsmarine jako jednostka pomocnicza - hulk koszarowy dla personelu jednostki szkolnej U-Bootwaffe. Służył również do transportu wojska. Miał zamontowaną broń przeciwlotniczą i wyposażony był w wyrzutnie bomb głębinowych. Podczas działań, w październiku 1943 roku kadłub okrętu doznał nieznacznych uszkodzeń wskutek pobliskich eksplozji bomb.
Do 1945 roku cumował w Gdyni. W wyniku ofensywy sowieckiej i podczas wycofywania się Niemców z Polski statek jako transportowiec został użyty do ewakuacji niemieckiej ludności i żołnierzy (głównie z flotylli szkolnej okrętów podwodnych) z Gdyni przed nacierającymi wojskami radzieckimi. Ponowne uruchomienie statku i dostosowanie do roli jednostki ewakuacyjnej wymagało sporego nakładu pracy.
W swój ostatni rejs jednostka wyruszyła 30 stycznia 1945 roku pod eskortą torpedowca "Löwe". Na pokładzie "Gustloffa" znalazło się 173 członków załogi, 918 oficerów i marynarzy z II dywizji szkolnej okrętów podwodnych (U-Boot Lehr Division), którzy mieli obsadzić bądź uzupełnić załogi 70 U-bootów, 400 kobiet z pomocniczego korpusu Kriegsmarine, które były wojskowymi telefonistkami, telegrafistkami, maszynistkami, kreślarkami czy pielęgniarkami, 162 rannych żołnierzy Wehrmachtu oraz 4424 uciekinierów, wśród których byli funkcjonariusze organizacji Todta, junkrzy, policjanci, gestapowcy, działacze NSDAP i ich rodziny. Łącznie, według najnowszych ocen, na okręcie znalazło się co najmniej 10 tys. osób, co potwierdza depesza nadana z jednostki. MS "Wilhelm Gustloff" miał w swoim ostatnim rejsie wieloosobowe dowództwo. Z ramienia Marynarki Wojennej personelem wojskowym na statku dowodził kmdr. por. Wilhelm Zahn, zaś z ramienia floty handlowej - jeden z etatowych przedwojennych kapitanów statku, Friedrich Petersen. Skład kolegialnego dowództwa uzupełniali, odkomenderowani specjalnie na ten jeden rejs, dwaj tzw. "Fahrenskapitaene" - Heinz Koehler i Harry Weller. Ten ostatni, już po trafieniu statku torpedami, zamknął grodzie wodoszczelne w kadłubie, odcinając w ten sposób części wolnej wówczas od służby załogi drogę ucieczki.
O godzinie 21:16 czasu pokładowego przy mijaniu ławicy słupskiej "Wilhelm Gustloff" został trafiony 3 torpedami, wystrzelonymi przez radziecki okręt podwodny S-13 dowodzony przez komandora podporucznika Aleksandra Marineskę. Pierwsza z nich rozerwała poszycie dziobu. Druga trafiła w środek statku na wysokości basenu pływackiego, a trzecia w maszynownię. Eksplozje wywołały ogromną panikę. Wszystkie kobiety z służby pomocniczej skoszarowane na dnie osuszonego basenu zginęły niemal od razu. Okręt bardzo szybko przechylił się na lewą burtę. Masy ludzkie skierowano na oszklony pancernymi szybami pokład spacerowy, skąd niemal nikt nie był w stanie się wydostać na pokład. Nie wszystkie szalupy można było spuścić, gdyż żurawiki były zamarznięte. Kilka łodzi odczepiono zbyt wcześnie i wpadały do morza, inne przewracały się na falach z powodu dużego przeciążenia. Na pokładzie walczono o dostęp do łodzi i o tratwy ratunkowe, dochodziło do bójek, padały nawet strzały, również samobójcze. Pokład przechylał się coraz bardziej. Każdy, kto dostał się do wody, ginął w wyniku hipotermii w ciągu kilku minut. Około godziny 22:25, 65 minut po storpedowaniu, okręt całkowicie zanurzył się w morzu.
W akcji ratowania rozbitków z "Gustloff"' wyróżniła się m.in. załoga torpedowca "T-36" pod dowództwem kpt. Heringa. Niemieckie jednostki przybyłe na ratunek wydobyły z wody jedynie 838 żywych rozbitków (inne źródła podają 1252). Według najnowszych szacunków liczba ofiar sięga 9600 osób – zamarzli w kamizelkach ratunkowych przy 20-stopniowym mrozie – była to największa tragedia morska w zapisanej historii ludzkości (największa znana liczba ofiar zatonięcia jednego statku). Storpedowanie jednostki pomocniczej, idącej w konwoju, było jednak całkowicie zgodne z prawem wojennym, a konkretnie z układem londyńskim z 1936 roku regulującym zasady prowadzenia wojny podwodnej. Podczas przygotowania ostatniego rejsu statku popełniono szereg kardynalnych błędów, z których najważniejszymi były - użycie uzbrojonej jednostki pomocniczej MW do ewakuacji ludności cywilnej, dopuszczenie do jej znacznego przeładowania, i wysłanie jej w rejs z eskortą.
Mam nadzieję, że temat się podobał oraz, że może kiedyś się doczekamy produkcji filmowej o ostatnim rejsie tego okretu (co w szczerze wątpię)...
Statek powstał w hamburskiej stoczni firmy Blohm und Voss w 1937 (data położenia stępki 4 sierpnia 1936, nr budowy 511). Wodowanie odbyło się przy udziale Adolfa Hitlera. Matką chrzestną statku została wdowa po Wilhelmie Gustloffie, pani Hedwig Gustloff z domu Schoknecht, swego czasu sekretarka Hitlera. Miał 208,5 m długości i pojemność 25484 BRT. Rozwijał prędkość 15,5 węzła. Posiadał 221 kabin dwuosobowych oraz 239 kabin czteroosobowych. Liczba miejsc pasażerskich wynosiła 1465 w jednej klasie, załoga liczyła ok. 500 osób. W momencie swego wejścia do służby MS "Wilhelm Gustloff' był piątym co do wielkości niemieckim statkiem pasażerskim
Podczas wojny "Gustloff" był najpierw przez kilka miesięcy jednostką szpitalną (podobnie jak bliźniacza jednostka "Robert Ley"). Potem został przejęty przez Kriegsmarine jako jednostka pomocnicza - hulk koszarowy dla personelu jednostki szkolnej U-Bootwaffe. Służył również do transportu wojska. Miał zamontowaną broń przeciwlotniczą i wyposażony był w wyrzutnie bomb głębinowych. Podczas działań, w październiku 1943 roku kadłub okrętu doznał nieznacznych uszkodzeń wskutek pobliskich eksplozji bomb.
Do 1945 roku cumował w Gdyni. W wyniku ofensywy sowieckiej i podczas wycofywania się Niemców z Polski statek jako transportowiec został użyty do ewakuacji niemieckiej ludności i żołnierzy (głównie z flotylli szkolnej okrętów podwodnych) z Gdyni przed nacierającymi wojskami radzieckimi. Ponowne uruchomienie statku i dostosowanie do roli jednostki ewakuacyjnej wymagało sporego nakładu pracy.
W swój ostatni rejs jednostka wyruszyła 30 stycznia 1945 roku pod eskortą torpedowca "Löwe". Na pokładzie "Gustloffa" znalazło się 173 członków załogi, 918 oficerów i marynarzy z II dywizji szkolnej okrętów podwodnych (U-Boot Lehr Division), którzy mieli obsadzić bądź uzupełnić załogi 70 U-bootów, 400 kobiet z pomocniczego korpusu Kriegsmarine, które były wojskowymi telefonistkami, telegrafistkami, maszynistkami, kreślarkami czy pielęgniarkami, 162 rannych żołnierzy Wehrmachtu oraz 4424 uciekinierów, wśród których byli funkcjonariusze organizacji Todta, junkrzy, policjanci, gestapowcy, działacze NSDAP i ich rodziny. Łącznie, według najnowszych ocen, na okręcie znalazło się co najmniej 10 tys. osób, co potwierdza depesza nadana z jednostki. MS "Wilhelm Gustloff" miał w swoim ostatnim rejsie wieloosobowe dowództwo. Z ramienia Marynarki Wojennej personelem wojskowym na statku dowodził kmdr. por. Wilhelm Zahn, zaś z ramienia floty handlowej - jeden z etatowych przedwojennych kapitanów statku, Friedrich Petersen. Skład kolegialnego dowództwa uzupełniali, odkomenderowani specjalnie na ten jeden rejs, dwaj tzw. "Fahrenskapitaene" - Heinz Koehler i Harry Weller. Ten ostatni, już po trafieniu statku torpedami, zamknął grodzie wodoszczelne w kadłubie, odcinając w ten sposób części wolnej wówczas od służby załogi drogę ucieczki.
O godzinie 21:16 czasu pokładowego przy mijaniu ławicy słupskiej "Wilhelm Gustloff" został trafiony 3 torpedami, wystrzelonymi przez radziecki okręt podwodny S-13 dowodzony przez komandora podporucznika Aleksandra Marineskę. Pierwsza z nich rozerwała poszycie dziobu. Druga trafiła w środek statku na wysokości basenu pływackiego, a trzecia w maszynownię. Eksplozje wywołały ogromną panikę. Wszystkie kobiety z służby pomocniczej skoszarowane na dnie osuszonego basenu zginęły niemal od razu. Okręt bardzo szybko przechylił się na lewą burtę. Masy ludzkie skierowano na oszklony pancernymi szybami pokład spacerowy, skąd niemal nikt nie był w stanie się wydostać na pokład. Nie wszystkie szalupy można było spuścić, gdyż żurawiki były zamarznięte. Kilka łodzi odczepiono zbyt wcześnie i wpadały do morza, inne przewracały się na falach z powodu dużego przeciążenia. Na pokładzie walczono o dostęp do łodzi i o tratwy ratunkowe, dochodziło do bójek, padały nawet strzały, również samobójcze. Pokład przechylał się coraz bardziej. Każdy, kto dostał się do wody, ginął w wyniku hipotermii w ciągu kilku minut. Około godziny 22:25, 65 minut po storpedowaniu, okręt całkowicie zanurzył się w morzu.
W akcji ratowania rozbitków z "Gustloff"' wyróżniła się m.in. załoga torpedowca "T-36" pod dowództwem kpt. Heringa. Niemieckie jednostki przybyłe na ratunek wydobyły z wody jedynie 838 żywych rozbitków (inne źródła podają 1252). Według najnowszych szacunków liczba ofiar sięga 9600 osób – zamarzli w kamizelkach ratunkowych przy 20-stopniowym mrozie – była to największa tragedia morska w zapisanej historii ludzkości (największa znana liczba ofiar zatonięcia jednego statku). Storpedowanie jednostki pomocniczej, idącej w konwoju, było jednak całkowicie zgodne z prawem wojennym, a konkretnie z układem londyńskim z 1936 roku regulującym zasady prowadzenia wojny podwodnej. Podczas przygotowania ostatniego rejsu statku popełniono szereg kardynalnych błędów, z których najważniejszymi były - użycie uzbrojonej jednostki pomocniczej MW do ewakuacji ludności cywilnej, dopuszczenie do jej znacznego przeładowania, i wysłanie jej w rejs z eskortą.
Mam nadzieję, że temat się podobał oraz, że może kiedyś się doczekamy produkcji filmowej o ostatnim rejsie tego okretu (co w szczerze wątpię)...
Nie osób, tylko szwabów. Dowódca tego ruskiego okrętu zasłużył na wielką, zimną flaszkę dobrej wódy.