Był rok 1996, w tamtych czasach na wrocławskim Trójkącie można był dostać w mordę. Mój kumpel spieszył się na pociąg i postanowił skrócić sobie tamtędy drogę (godzina 18, zima). Ni stąd ni zowąd na jego drodze wyrosło trzech łobuzów-meneli. Pech chciał, że kumpel (Fredu) był wtedy ubrany w nowe levisy 501 (wtedy cena ponad 100 zł, co było sumą duża dla nastolatka), które były obiektem pożądania wszystkich grup młodzieży (nawet punków). Szef bandy nie omieszkał zorientować się w co ubrana jest jego ofiara i nakazał zdjęcie spodni (na szczęście do gwałtu nie doszło) i przejęcie ich jako łupu. Fred w samych majtkach (grudzień) stał w bramie, herszt bandy w geście wspaniałomyślności oddał mu swoje stare, zasyfione tygodniami niemytą dupą spodnie. Fredu z obrzydzeniem ubrał te łach i ruszył w drogę wkurwiony. Jakież było jego zdziwienie kiedy włożył rękę do kieszeni, pod obsmarkaną chustką znalazł 400 zł, zwinięte w rulon. Karma działa.
Najlepszy komentarz (55 piw)
SamSobieBogiem
• 2013-09-25, 16:26
okraść złodzieja, tak żeby tamten nawet się nie zorientał praktycznie patrząc mu w oczy i jeszcze być tego nieświadomym... majstersztyk! pogratuluj kumplowi