Znalezione w necie. Mnie rozbawiło
Noc z piątku na sobotę. Wracam sobie na GPS po imprezie do domu. Mijam kluby, przed którymi lęgną się ludzie, których na zewnątrz wygnał zakaz palenia. Koło jednego z nich, w długiej kolejce do budki z zapiekankami rozmawia sobie dwóch bohaterów. Jeden do bólu metroseksualny: chucherko takie mikre, modny fryz, lekko opalony, wybielone równe ząbki, biała koszula i spodnie superekstra slim-fit, modne laczki. Drugi to ociekający testosteronem (i potem) byczek: wielki jak szafa, włosów brak, nadmiar czerwonego karku, zęby nierówne i chyba niekompletne, dres w wersji extra-luz, sportowe buty a'la Majkel Jordan.
Przedmiot rozmowy między bohaterami: miejsce w kolejce po zapiekankę. Chudy myśli, że jego, ale w miarę rozmowy zaczyna w to wątpić. Siła perswazji większego jest miażdżąca. Gdy już osiągają konsensus, to właśnie byczek staje bliżej okienka.
Chudy jest ewidentnie przestraszony, co widać ugryzło sumienie byczka, bo postanowił ostatecznie uspokoić sytuację. Zbliżył się do chudego, tak że tyknęli się nosami i na wpół wychrypiał, na wpół wypluł z siebie:
- No nie bój już! Nie bój, bo Ci przypierdolę...
by e_pasquin