Przypomniala mi sie pewna historia z wakacyjnej pracy, a mianowicie. W wakacje tyralem troche w warsztacie u znajomego. Ogolnie fajna robota, pracowalismy ale czasami tez sie posmialismy. Jakos tak wyszlo, ze szukalem mlotka. Szukalem go dobre 15 minut, no, mozna powiedziec, ze go wjebalo. Jest warsztat a w warsztacie nie ma mlotka. Ok, poszedlem sie napic wody z lodowki, patrze, a na drzwiach butelka wodki do polowy upita + butelka tequili - jeszcze nie otwarta. Wpadlem wiec na pewien pomysl. Zapytam znajomego o mlotek, ale nieco okrezna droga.
-Ty, mamy wodke na warsztacie?
-No mamy a co?
-Gdzie jest?
-W lodowce.
-A tequila gdzie jest?
-No tez w lodowce.
-A mlotek?
-yyy.
W tym momencie wszyscy pracownicy na warsztacie splakani, lacznie ze mna oraz naszym pracodawca.
-Ty, mamy wodke na warsztacie?
-No mamy a co?
-Gdzie jest?
-W lodowce.
-A tequila gdzie jest?
-No tez w lodowce.
-A mlotek?
-yyy.
W tym momencie wszyscy pracownicy na warsztacie splakani, lacznie ze mna oraz naszym pracodawca.