A więc...
Dnia 30.05.2010 o godzinie 10:20 w Mysłowicach na terenie ośrodka jeździeckiego doszło do brutalnego traktowania wobec konia, w efekcie czego stracił język. Koń, który odmówił wejścia do przyczepy był bity, szarpany i kopany, a ostatecznie założono mu sznurek (do snopowiązałki) na język i wciągano brutalnymi metodami przez Pawła M..
Jolanta Z.K. lekceważąc słowa świadków, którzy próbowali zapobiec owemu zdarzeniu, podtrzymywała swoją decyzję i kazała wciągać konia do przyczepy. Paweł M. był głównym sprawcą, gdyż to właśnie on wyrwał koniowi język.
Koń odmawiając posłuszeństwa, zaczął uciekać ze strachu, jednak uniemożliwił mu to Paweł M. Złapał go za język, przewiązał sznurkiem i ciągnął z całej siły. Początkowo język był zakrwawiony, a po paru sekundach leżał już na ziemi. Koń po wyrwaniu języka wskoczył do przyczepy w natychmiastowym tempie. Nie udzielono mu pomocy i nie wezwano weterynarza. Jolanta Z.K. po konsultacji z weterynarzem zdecydowała, że koń sam dojdzie do zdrowia po paru dniach. Gdyby nie interwencja weterynarza wezwanego przez jednego z świadków, Jędrzeja P. oraz właściciela konia Sławomira L., koń mógłby skończyć tragicznie. Koń był odwodniony, słaby i głodny. Sposób wciągania konia do przyczepy za język był też stosowany na innych koniach tego ośrodka, a także stajni znajdującej się w Sławkowie, której właścicielem jest Jolanta Z. K. i Karol M..
Właściciele stajni zmienili jej nazwę, myśląc, że ludzie o tym zapomną. Cała ta sprawa podlegała rozpoznaniu przez Sąd Rejonowy.
Co o tym myślicie?
[ Komentarz dodany przez: Centurion: 2013-05-27, 22:07 ]
stajniatrot.pl/texts/mondre/urwali.html
Dnia 30.05.2010 o godzinie 10:20 w Mysłowicach na terenie ośrodka jeździeckiego doszło do brutalnego traktowania wobec konia, w efekcie czego stracił język. Koń, który odmówił wejścia do przyczepy był bity, szarpany i kopany, a ostatecznie założono mu sznurek (do snopowiązałki) na język i wciągano brutalnymi metodami przez Pawła M..
Jolanta Z.K. lekceważąc słowa świadków, którzy próbowali zapobiec owemu zdarzeniu, podtrzymywała swoją decyzję i kazała wciągać konia do przyczepy. Paweł M. był głównym sprawcą, gdyż to właśnie on wyrwał koniowi język.
Koń odmawiając posłuszeństwa, zaczął uciekać ze strachu, jednak uniemożliwił mu to Paweł M. Złapał go za język, przewiązał sznurkiem i ciągnął z całej siły. Początkowo język był zakrwawiony, a po paru sekundach leżał już na ziemi. Koń po wyrwaniu języka wskoczył do przyczepy w natychmiastowym tempie. Nie udzielono mu pomocy i nie wezwano weterynarza. Jolanta Z.K. po konsultacji z weterynarzem zdecydowała, że koń sam dojdzie do zdrowia po paru dniach. Gdyby nie interwencja weterynarza wezwanego przez jednego z świadków, Jędrzeja P. oraz właściciela konia Sławomira L., koń mógłby skończyć tragicznie. Koń był odwodniony, słaby i głodny. Sposób wciągania konia do przyczepy za język był też stosowany na innych koniach tego ośrodka, a także stajni znajdującej się w Sławkowie, której właścicielem jest Jolanta Z. K. i Karol M..
Właściciele stajni zmienili jej nazwę, myśląc, że ludzie o tym zapomną. Cała ta sprawa podlegała rozpoznaniu przez Sąd Rejonowy.
Co o tym myślicie?
[ Komentarz dodany przez: Centurion: 2013-05-27, 22:07 ]
stajniatrot.pl/texts/mondre/urwali.html