Wychodzi na to, że najlepiej by było gdyby sport narodowy zmieniać z uwagi na osiągnięcia. Jeśli tak by było, to przeżylibyśmy epokę choćby Artura Partyki, Otylii Jędrzejczak, Roberta Kubicy, Adama Małysza. Takie to sukcesy odnosili, tylu ludzi twierdziło, iż lepsze to niż piłka nożna. No i co teraz? Wszystko to ucichło gdy skończyła się kariera (Artur Partyka, Adam Małysz [choć młode pokolenie daje rade], itd..
Podobnie jest z siatkówką. Też już zaczyna się piach, jak i minęła epoka "Złotek".
Trzeba się przyzwyczaić, że mimo wszystko to piłka nożna wiedzie prym wśród dyscyplin sportowych i cieszy się największym (choć nie dokońca pozytywnym) zainteresowaniem.
Jak wygrywają, to "My", a jak dostają po dupie, to "Oni".
Co do piłki nożnej, to niestety symulowanie wpisane jest w ten sport. Więcej korzyści istnieje gdy sędzia zatrzyma grę, wlepi przeciwnikowi choćby żółtą kartkę i ten będzie musiał ostrożniej grać, aniżeli ugryzie się taki czy inny poszkodowany w język i pobiegnie z "balonem" na bramkę przeciwnika.
No i tak na koniec. Wolę obejrzeć piłkę nożną, pomarudzić z kolegami na to jak jest, aniżeli wypłakiwać żale publicznie, bądź robić za "chorągiewkę na wietrze" - kto odnosi sukcesy, temu kibicuję.
Dziękuję i Pozdro...