W Czelabińsku na Uralu powstał "Kościół Meteoru" którego członkowie czczą ciało niebieskie, jakie w lutym br. przeleciało nad tym regionem, powodując liczne zniszczenia i raniąc wielu ludzi. Grono "wiernych" liczy ok. 50 osób, a na ich czele stoi miejscowy Andriej Briejwiczko. Informując o tym, z powołaniem się na lokalne media, rosyjska stacja telewizyjna "Lenta.Ru" nie podała, od jak dawna zbierają się czciciele meteorytu ani gdzie konkretnie odbywają się ich spotkania.
Członkowie nowej wspólnoty zażądali już od władz miasta przekazania im odłamków ciała niebieskiego, które znajduje się w jeziorze Czebarkul. Zdaniem przywódcy grupy, w chondrycie węglistym (jedna z grup meteorytów kamiennych – KAI), który spadł nad Czelabińskiem, znalazły się informacja o budowie Wszechświata oraz "zespół norm moralno-prawnych, które pomogą żyć ludziom na nowym etapie rozwoju wiedzy duchowej". Czciciele meteorytów nazwali już te dane nowymi "przykazaniami Bożymi".
Część wiadomości, zawartych w meteorycie, została już ponoć odczytana, ale w celu rozszyfrowania całości, kapłani nowego "Kościoła" muszą dostać ciało niebieskie w swoje ręce – oświadczył Briejwiczko. Podkreślił, że obecnie znajduje się ono w bezpiecznym stanie, które zapewnił mu m.in. dokonany przezeń obrzęd ochrony odłamka. Według głowy "Kościoła" po wydobyciu kosmicznego przedmiotu z dna jeziora należy go natychmiast przekazać adeptom nowego kultu. Mają oni zamiar umieścić go w świątyni, której projekt budowy już przygotowano.
W najbliższym czasie członkowie nowego "wyznania" zamierzają wystąpić o zarejestrowanie go jako wspólnoty religijnej, po czym chcą podjąć starania o przyznanie im działki pod budowę swego obiektu.
Na razie nie wiadomo jeszcze, jak władze Czelabińska odniosły się do pomysłów Briejwiczki i jego zwolenników. Nie wiadomo również, kiedy meteoryt zostanie wydobyty z dna Czebarkula, choć urządzenie już ustawiono na jeziorze. Specjaliści ustalili także jego współrzędne.
Meteoryt (a właściwie deszcz meteorytów) przeleciał nad miastem 15 lutego. Miał średnicę ok. 17 m i – jak oceniono – mógł ważyć mniej więcej 10 tys. ton. W czasie lotu rozpadł się na kawałki na wysokości 30-50 km nad Ziemią, a fala uderzeniowa, jaka temu towarzyszyła, wywołała większe lub mniejsze szkody w budynkach, głównie wybijając szyby i uszkadzając niektóre mury, poza tym prawie półtora tysiąca osób odniosło różne obrażenia.
Wkrótce potem prawosławny metropolita czelabiński Teofan przestrzegł mieszkańców Czelabińska i całego regionu, aby nie ulegali panice. Zaznaczył, że przeżyte zagrożenie powinno wszystkich skłonić do głębokiego przemyślenia "swojego stanu wewnętrznego i życia, do przypomnienia sobie, jak często wierni modlą się i chodzą do cerkwi oraz jak postępują w świetle Przykazań Bożych".
Hierarcha podkreślił, że Bóg często wykorzystuje zjawiska przyrody i klęski żywiołowe, aby dać ludziom znaki i ostrzeżenia i właśnie deszcz meteorów był takim napomnieniem nie tylko dla mieszkańców Uralu, ale dla wszystkich ludzi naszej planety, żeby uświadomili sobie, w jak kruchym i nieprzewidywalnym świecie żyją. Metropolita wyraził też wdzięczność Bogu, że zachował mieszkańców miasta i regionu od poważniejszych skutków całego wydarzenia.
Krótko mówiąc:
Członkowie nowej wspólnoty zażądali już od władz miasta przekazania im odłamków ciała niebieskiego, które znajduje się w jeziorze Czebarkul. Zdaniem przywódcy grupy, w chondrycie węglistym (jedna z grup meteorytów kamiennych – KAI), który spadł nad Czelabińskiem, znalazły się informacja o budowie Wszechświata oraz "zespół norm moralno-prawnych, które pomogą żyć ludziom na nowym etapie rozwoju wiedzy duchowej". Czciciele meteorytów nazwali już te dane nowymi "przykazaniami Bożymi".
Część wiadomości, zawartych w meteorycie, została już ponoć odczytana, ale w celu rozszyfrowania całości, kapłani nowego "Kościoła" muszą dostać ciało niebieskie w swoje ręce – oświadczył Briejwiczko. Podkreślił, że obecnie znajduje się ono w bezpiecznym stanie, które zapewnił mu m.in. dokonany przezeń obrzęd ochrony odłamka. Według głowy "Kościoła" po wydobyciu kosmicznego przedmiotu z dna jeziora należy go natychmiast przekazać adeptom nowego kultu. Mają oni zamiar umieścić go w świątyni, której projekt budowy już przygotowano.
W najbliższym czasie członkowie nowego "wyznania" zamierzają wystąpić o zarejestrowanie go jako wspólnoty religijnej, po czym chcą podjąć starania o przyznanie im działki pod budowę swego obiektu.
Na razie nie wiadomo jeszcze, jak władze Czelabińska odniosły się do pomysłów Briejwiczki i jego zwolenników. Nie wiadomo również, kiedy meteoryt zostanie wydobyty z dna Czebarkula, choć urządzenie już ustawiono na jeziorze. Specjaliści ustalili także jego współrzędne.
Meteoryt (a właściwie deszcz meteorytów) przeleciał nad miastem 15 lutego. Miał średnicę ok. 17 m i – jak oceniono – mógł ważyć mniej więcej 10 tys. ton. W czasie lotu rozpadł się na kawałki na wysokości 30-50 km nad Ziemią, a fala uderzeniowa, jaka temu towarzyszyła, wywołała większe lub mniejsze szkody w budynkach, głównie wybijając szyby i uszkadzając niektóre mury, poza tym prawie półtora tysiąca osób odniosło różne obrażenia.
Wkrótce potem prawosławny metropolita czelabiński Teofan przestrzegł mieszkańców Czelabińska i całego regionu, aby nie ulegali panice. Zaznaczył, że przeżyte zagrożenie powinno wszystkich skłonić do głębokiego przemyślenia "swojego stanu wewnętrznego i życia, do przypomnienia sobie, jak często wierni modlą się i chodzą do cerkwi oraz jak postępują w świetle Przykazań Bożych".
Hierarcha podkreślił, że Bóg często wykorzystuje zjawiska przyrody i klęski żywiołowe, aby dać ludziom znaki i ostrzeżenia i właśnie deszcz meteorów był takim napomnieniem nie tylko dla mieszkańców Uralu, ale dla wszystkich ludzi naszej planety, żeby uświadomili sobie, w jak kruchym i nieprzewidywalnym świecie żyją. Metropolita wyraził też wdzięczność Bogu, że zachował mieszkańców miasta i regionu od poważniejszych skutków całego wydarzenia.
Krótko mówiąc: