Kilka lat temu, w niedziele (pamiętam bo po zakrapianej sobotniej imprezie), po porannym przebudzeniu i odczuciu niemiłosiernego kaca postanowiłem skoczyć do pobliskiej Żabki po jakąś Colke do picia. Tak więc jeszcze pół przytomny, wychodzę z klatki a pod klatką na ławce siedzi...
murzyn trzymający na sznurku wielbłąda.
Myślałem, że nie żyje albo zapadłem w jakąś poważną chorobę i najpierw miałem zadzwonić na pogotowie ale zadzwoniłem domofonem do siostry, żeby zeszła i zobaczyła to co ja. Okazało się, że obok na osiedlu rozbił się cyrk i pewnie wielbłąd wyprowadził sobie murzyna na spacer (albo odwrotnie).
Historia własna, może nie rozbawi Was, bo opis to nie to samo co przeżycie tej sytuacji na własnej skórze, ale postanowiłem ją opisać bo pamiętam ją do dziś.
Hejtujcie.
murzyn trzymający na sznurku wielbłąda.
Myślałem, że nie żyje albo zapadłem w jakąś poważną chorobę i najpierw miałem zadzwonić na pogotowie ale zadzwoniłem domofonem do siostry, żeby zeszła i zobaczyła to co ja. Okazało się, że obok na osiedlu rozbił się cyrk i pewnie wielbłąd wyprowadził sobie murzyna na spacer (albo odwrotnie).
Historia własna, może nie rozbawi Was, bo opis to nie to samo co przeżycie tej sytuacji na własnej skórze, ale postanowiłem ją opisać bo pamiętam ją do dziś.
Hejtujcie.
Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis