Jakieś 20 lat wstecz, będąc w LO (to były czasy, kiedy nie było Gimbusów, czyli cudne czasy), napisałem pewną fraszkę, którą pochwalą się tu - po pierwsze dlatego, żeby nie tworzyć dla jakiegoś chujostwa nowego wątku, a po drugie dlatego, że się najebałem... a co... piątak... wolno mi
A więc:
Nie taki diabeł straszny
Mówi ojciec do syna
Pokazując gdzie zwykle
Pcha swojego klina
Syn niewiele myśląc
W ślady ojca zdąża
Nie wie jednak, że tego
Wynikiem jest ciąża
Morał z tego taki
Pamiętajcie dziadki
Chuj to nie konewka
A cipa nie kwiatki
I to by było na tyle, a teraz zapraszam napinaczy do pseudointelektuanego spuszczania się