Chuja panowie prawda!
Taka jest prawda, że i na moim poprzednim górsko-miejskim rowerze łykałem rowerzystów popieprzających na sprzęcie za 10 k + (zadowolonych, że utrzymują prędkość 20 km/h) - choć fakt, ja jeżdżę codziennie, mam tę przewagę. Swego czasu spotkałem na trasie (nie byle jakiej - 200 kilometrowej) dziadków, z których jeden przedstawił się jako trener Szurkowskiego. Wprawdzie jechałem wtedy z obładowaniem w sakwach koło 20 kilo, jednak nie ujęło to wrażeniu, gdy nas bez zmęczenia ostro łykali. Siedemdziesięciolatkowie, którzy popylali z prędkością 40 + km/h (choć fakt, ich sprzęt wyglądał na dość drogi...)...
Ale kurwa niestety... Każdy rowerzysta próbuje udowodnić, że jego sprzęt, jako lepszy, jest dowodem tezy o wyższych swych umiejętnościach (bo szybkość jazdy, czy zwrotność, nie jest zależna wyłącznie od siły mięśni) od tego, kto rower ma tańszy.