Idę przez miasto w stronę przystanku autobusowego. Już mi w brzuchu coś lata, coś bulgocze. "O o, będzie sranie, trzeba było nie jeść tego kebaba". Po drodze był MakDonald - wchodzę. Pierdolone drzwi z klamką na czterocyfrowy kod, zanim zdobyłem kod i wlazłem - zabulgotało całkiem poważnie, zwieracze puszczały. W końcu wszedłem. "Pusto, całe szczęście" - myślę sobie. Siadam i sram niczym Jeff Daniels. Na szczęście był papier toaletowy, więc dupa wyszorowana.
Nie wiedziałem, że najgorsze dopiero przede mną...
Zapinam spodnie, przecieram pot z czoła i wciskam guziczek w ścianie... "Kurwa mać, dlaczego się nie spłukało? Ja pierdolę! Poziom szamba się podnosi!" Nie wiem kto był tam przede mną, ale swoim wielkim klocem musiał zatkać rury. Dodatkowo spłuczka się zjebała i woda ciągle leci. Panika. Co tu kurwa zrobić? Stoję i myślę szybciej niż kiedykolwiek, a klop już prawie się wypełnił...
Wymiękłem - kaptur na głowę i w długą.
Słyszałem później historie, że kapnęli się dopiero jak woda z moim dziełem zaczęła wypływać spod drzwi do WC...
Pierdolona trauma. Od tamtej pory ZAWSZE sprawdzam czy wszystko działa, a dopiero potem zaczynam działać.