krzykliwe dziewczyny
______________
"jak coś Ci nie pasuje polej to keczupem"______________
"jak coś Ci nie pasuje polej to keczupem"
Gdyby to byli małoletni, nadzy ministranci było by pewnie ok
Ukraińskiej dziennikarce telewizyjnej z kanału "1+1" udało się przeniknąć w szeregi kontrowersyjnego ruchu FEMEN.
Na początku dziennikarka musiała przejść "rozmowę kwalifikacyjną". Jak się okazuje, aby zostać aktywistką FEMEN nie trzeba wypełniać deklaracji o przystąpieniu do organizacji, wystarczy „tylko” pozwolić się sfotografować z obnażonymi piersiami, telefonem jednej z działaczek.
"Jest to potrzebne po to, abym wiedziała, że jesteś gotowa rozebrać się. Żeby w czasie akcji, kiedy będziemy gdzieś wspólnie iść, nie okazało się, że nie jesteś do tego moralnie gotowa" - wyjaśnia liderka ruchu Aleksandra Szewczenko.
Dziennikarkę, po poinstruowaniu jak zachowywać się przed kamerami i dziennikarzami podczas manifestacji, od razu wysłano na pierwsza misję - akcję przed islamskim centrum w Paryżu. Koszty związane z wyjazdem do Francji: bilety do Paryża, hotel, taksówki i jedzenie wyniosły, za każdą feministkę, prawie 1 tys. euro na dobę. Uczestniczkom wyjazdu kupiono również "skąpe stroje".
Redaktorka programu "1+1" dowiedziała się również, że za biuro w centrum Kijowa FEMEN płaci około 20 tys. hrywien (2,5 tys. dolarów) miesięcznie, a każda z działaczek otrzymuje pensję nie mniejszą niż tysiąc dolarów.
Audycja „Hroszi” ("Pieniądze"), na zlecenie której pracowała dziennikarka, podsumowuje - "za gołymi piersiami feministek skrywają się czyjeś pieniądze i polityczne interesy”. Coraz częściej w otoczeniu aktywistek FEMEN pojawiają się rzekomo: były właściciel media holdingu KP Media Amerykanin Jed Sunden, niemiecki milioner Helmut Geier oraz businesswoman z Niemiec Beate Schober.