Nie kazdy musi lubic "zycie". Mnie wszystko wkurwia poza internetem. Fakt poza komputerem mozna robic tyle "fajnych" rzeczy: wyruchac jakies laski, podrozowac, imprezowac, bawic sie ze znajomymi itd. Zrozumcie, ze dla niektorych to co wymienilem to nie jest przyjemnosc tylko kara!
Jak slysze muzyke imprezowa to zbiera mi sie na wymioty. Gdy ktos stoi metr obok mnie to juz czuje sie niekomfortowo bo jest za blisko. Wkurwia mnia sam dzwiek ludzkiego glosu. Zwiazek? Chyba bym sie powiesil po kilku dniach. Nie znioslbym tego, ze musialbym poswiecac czas drugiej osobie i szukac kompromisow.
Podroze? A chuj mnie obchodzi jak wyglada swiat poza moim miastem. Zabytki? Dziela sztuki? Kolo chuja mi to lata.
Seks? Walenie gruchy mi wystarczy. Ewentualnie jakies prostytuki. Plusem prostytutki jest to, ze sobie pojdzie po skonczonej robocie.
Dajcie mi komputer z internetem, piwnice i moge tam siedziec do konca zycia. Wrzuccie mi ze 2-3 zupki chinskie przez jakas dziure i bede w raju.