Potężny niegdyś mężczyzna przywitał Polaków szerokim
uśmiechem na twarzy. Gdy ruszył w naszą stronę, okazało się, że powłóczy lewą nogą. Dopiero wtedy dostrzegłem, że ma różne buty na stopach. Nie trzeba było wielkiej domyślności, by zorientować się, że na jednej z kończyn nosi protezę. Tandetną, sztywną, drewnianą pożal się boże nogę, zwieńczoną wytartym półbutem.
Później dowiedziałem się, że ów mężczyzna – niestety, nie pamiętam już jego imienia – był niegdyś oficerem w armii Saddama Husajna. Ciężko ranny w czasie wojny iracko-irańskiej, został zdemobilizowany. I trafił na społeczny śmietnik. Państwo nie płaciło mu żadnej renty, żył z dnia na dzień, korzystając z pomocy kolegów, którzy pozostali w armii.
Gdy reżim Husajna upadł, tacy jak on założyli stowarzyszenia weteranów. Siły koalicji stacjonujące w Iraku wspomagały te organizacje finansowo i materialnie. Robili to również Polacy – to właśnie z naszym CIMIC-em, jesienią 2005 roku, znalazłem się w małym magazynie, skąd później miano dystrybuować przywiezione dobra wśród byłych żołnierzy i ich rodzin.
Kilka lat później, w centrum Kabulu, spotkałem mężczyznę bez obu nóg. Nie służył w regularnej armii, lecz w jednej z milicji biorących udział w wojnie z radzieckim wojskiem, a później w walkach między samymi Afgańczykami. To właśnie wówczas został kaleką. Od tej pory żył z żebractwa – tak pod reżimem zwycięskich talibów, jak i po ich upadku, gdy władze w kraju przejęli w dużej mierze dawni kompani byłego mudżahedina.
Zarówno wtedy, w Kabulu, jak i wcześniej – w irackiej Diwaniji – jako pierwsza przychodziła mi do głowy myśl, że w naszej części świata takie sytuacje nie są możliwe. Ale potem następowała gorzka refleksja… Tyle mówimy o Amerykanach i ich szacunku do weteranów, lecz nie zapominajmy o dziesiątkach tysięcy byłych żołnierzy US Army, którzy po powrocie z Wietnamu zostali skazani na bezdomność.
A u nas? Udział w wojnie poza granicami kraju traktowany jest jako coś niegodnego, dla niektórych wręcz haniebnego. Weteranów się więc publicznie lży, nawet tych, którzy odnieśli najcięższe rany. Nie ma zmiłuj – wystarczy wejść w dowolny tekst w internecie, poświęcony Afganistanowi, by w komentarzach zasięgnąć informacji na temat społecznej oceny dokonań żołnierzy.
A kwestie socjalne? W Afganistanie (tak, jak wcześniej w Iraku), wojna najmocniej doświadcza najniższych stopniem wojskowych. Tych, którym nie przysługuje resortowa emerytura. Kończą więc jeden z drugim – mając zwykle dwadzieścia parę lat – swoją służbę i normalne życie. Bo wybuch IED zabrał rękę, nogę, czy poharatał wewnętrzne narządy. Dając w zamian niewielką rentę i życie inwalidy.
Niełatwo być weteranem…
Źródło - zafganistanu.pl/
-----------------------------------------------------------------------------------
Również można znaleźć wiele tekstów mówiących jak NASZA Polska służba zdrowia traktuje powracających do kraju rannych -
http://facet.interia.pl/obyczaje/militaria/news-kazemy-im-zabijac-a-potem-traktujemy-jak-szmaty,nId,973815