rolnicza grupa przestępcza i jej linia obrony i ZAJEBIASZCZA dyskusja w studio - bezwzględnie polecam całość!
rolnicza grupa przestępcza i jej linia obrony i ZAJEBIASZCZA dyskusja w studio - bezwzględnie polecam całość!
Fajnie jest poczytać kogoś ewidentnie zorientowanego w temacie - problem polega na tym że to co przedstawiłeś jest wzajemnie sie wykluczająca logiczną alternatywą wiec albo 'zaden z niej lek' albo 'na PEWNE choroby MOŻE' lekiem być - warto by taką teorię z deka podrasować bo na razie wydaje sie trochę sprzeczna wewnętrznie...
Nie jest sprzeczne. Przeinaczyłeś moje słowa i to wywołuje u Ciebie zdezorientowanie.
Napisałem: "Lekiem na PEWNE choroby MOŻE [...] są niektóre specyficzne związki występujące w tych roślinach.", a nie: "na PEWNE choroby MOŻE lekiem być.".
Moja zdanie wyraźnie zaznacza że pewne związki mogą mieć pewne lecznicze właściwości, podczas gdy Twoja interpretacja zakłada że piszę o całej roślinie i może ona mieć pewne właściwości lecznice.
Nie jestem w stanie napisać tego jaśniej niż już napisałem:
Marihuana jako palona roślina to żaden lek. To trutka podobna do papierosów. Palenie materiałów roślinnych, niezależnie co to jest bo może to być nawet kapusta, generuje różne rakotwórcze związki cykliczne czy wolne rodniki...
Lekiem na PEWNE choroby MOŻE(to wymaga badań konkretnych) są niektóre specyficzne związki występujące w tych roślinach. Leków się nie zażywa w postaci super heterogenicznych skrętów które się pali, tylko w postaci tabletek czy płynów w których składzie jest zsyntezowany w kontrolowany sposób aktywny związek chemiczny i jakieś dodatkowe substancje pomocnicze.
Nie jest sprzeczne. Przeinaczyłeś moje słowa i to wywołuje u Ciebie zdezorientowanie.
Napisałem: "Lekiem na PEWNE choroby MOŻE [...] są niektóre specyficzne związki występujące w tych roślinach.", a nie: "na PEWNE choroby MOŻE lekiem być.".
O zadnej dezorientacji być mowy nie może - co najwyżej ktoś nie doprecyzował przekazu i raczej nie byłem to ja - twierdzisz że roslina posiadająca "specyficzne związki mogące być lekiem na pewne choroby" pod wpływem spalania traci je dokumentnie:"Marihuana jako palona roślina to żaden lek" - co prawdą oczywiście nie jest (to czy proces spalania generuje przy okazji związki szkodliwe to sprawa odrębna)
Moja zdanie wyraźnie zaznacza że pewne związki mogą mieć pewne lecznicze właściwości, podczas gdy Twoja interpretacja zakłada że piszę o całej roślinie i może ona mieć pewne właściwości lecznice.
Bez jaj - jeżeli związki występujące w roslinie mogą mieć - jak sam piszesz - 'pewne lecznicze właściwości' - to chyba dośc oczywistym jest że te same własciwości bedzie posiadała roslina je zawierająca...
Leków się nie zażywa w postaci super heterogenicznych skrętów które się pali, tylko w postaci tabletek czy płynów w których składzie jest zsyntezowany w kontrolowany sposób aktywny związek chemiczny i jakieś dodatkowe substancje pomocnicze.
'zsyntetyzowany w kontrolowany sposób aktywny związek chemiczny' - zdawało mi sie ze piszemy o medycznej marihuanie i lekach z nią związanych a nie o jakichś bliżej nieokreślonych syntetycznych produktach (o których szczerze mówiac nigdy nic nie słyszałem) wiec ddziwie sie co taki termin wogóle robi w tej dyskusji ?
nie o jakichś bliżej nieokreślonych syntetycznych produktach (o których szczerze mówiac nigdy nic nie słyszałem) wiec ddziwie sie co taki termin wogóle robi w tej dyskusji
en.wikipedia.org/wiki/Cannabidiol
en.wikipedia.org/wiki/Synthetic_cannabinoids
Lecznicze właściwości posiadają kanabidiole (CBD), których jako takich w hodowlanej marihuanie wcale nie jest aż tak dużo (dominuje THC - którym przypisuje się głównie właściwości narkotyczne i psychoaktywne).
Olej z kwiatów konopii indyjskich (łzy feniksa, RSO) to praktycznie ekstrakt THC (czyli to czego wolałoby się uniknąć w medycznej marihuanie, a co Ci ludzie podawali dziecku).
Na potrzeby medyczne jak już to hoduje się inne odmiany marihuany (o obniżonej zawartości THC, a o zwiększonej CBD), która totalnie nie interesuje fanów jarania i która hodowana jest bez "wzmacniaczy" (praktycznie bez efektów narkotycznych - bez "fazy", heheszków).
I z pewnością żaden Sebixów nie miałby dostępu do takich odmian i nie hodował by takich odmian "na własny użytek dla chorego dziadka czy synka", bo te odmiany nie dałyby im tego co dają im skuny, które oni uwielbiają i oo które oni "walczą".
Na dzień dzisiejszy syntetyczne CBD jest w stanie zastąpić naturalne CBD (tak wiem, są "organizacje" jakichś typów *bio*, *natural* itp. itd., które notorycznie "udowadniają", że naturalne lepsze i w ogóle to zwykła marihuana jest najlepsza).
W poprzednim poście pierdolłem się - medyczna marihuna to syntetyczne CBD - sorki.
Z punktu widzenia medycyny
CBD - tak
THC, podgrzewanie marihuany*, dym, substancje smoliste i inny syf wdychany przy paleniu - NIE
*samo palenie (podgrzewanie) konopi indyjskich wzmacnia jeszcze "kopa" poprzez dekarobksylacje zawartego THCA do THC (olej wytwarza się poprzez kąpiel w rozpuszczalniku i odparowanie w wysokiej temperaturze czyli również dekarboksylację THCA).
Tak więc... olej z kwiatów konopi indyjskich (nie mylić z olejem z nasion konopnych), czy palenie zwykłych konopi indyjskich to głownie sposoby na wydobycie narkotycznej moc konopi indyjskich i nie mają nic wspólnego z medycyną.
Medyczna marihuana to oleje z CBD (nie wiem czy jeszcze taki susz jest dostępny i stosowany - kiedyś był - ale praktycznie pozbawiony właściwości narkotycznych - ewentualnie efekt placebo ) i syntetyczne CBD, które nie dają praktycznie żadnych efektów narkotycznych czy psychoaktywnych.
Jednym z leków opartym na CBD jest Epidiolex, który wykazał bardzo dobre efekty przy padaczce.
Tak - jestem za legalizacją MEDYCZNEJ marihuany.
Tak - jestem za kontrolnym strzałem w potylice debilom co wmawiają, że do legalizacji MEDYCZNEJ marihuany, niezbędne są plantacje zwykłej marihuany i domowe krzaczki "na własne potrzeby dla kogoś chorego w rodzinie" - te debile robią najgorszą z możliwych robót dla prawdziwej medycznej marihuany bo na siłę wmawiają, że byle chujowy skun, może coś leczyć.
A co do filmiku... może i cel mieli szczytny, może i chcieli dobrze (ale nie do końca też pomagali i nie jest takie pewne, czy dziecka bardziej nie odurzali niż pomagali)... ale w pełni świadomie i z premedytacją łamali obecnie obowiązujące prawo, bez jakiejkolwiek kontroli nad skutkami ubocznymi, jedynie bazując na obserwacji "brak ataków" (THC powoduje zwiększone wydzielanie dopaminy, która w takich wypadkach doraźnie zmniejsza napięcie fizyczne, ale neurologicznie nic nie leczy). A łapy dodatkowo poprzetrącać się powinno za ekstrakcję oleju RSO metodami domowymi (matka tego dziecka zdaje się sprawiać wrażenie osoby z jakimś pojęciem, a podaje dziecku syf, który finalnie zdaje się być jeszcze gorszy niż palenie skunów, które jest skażonym rozpuszczalanikami, ekstraktem THC a wyjałowione jest z CBD).
PS.
Temat medycznej marihuany, wciąż jest rozwojowy i za jakiś czas (jeszcze kilkanaście lat temu, przekonanie było, że to THC ma właściowości lecznicze), może się jeszcze sporo zmienić... to co napisałem to taki mniej więcej bieżący "risercz".
O zadnej dezorientacji być mowy nie może - co najwyżej ktoś nie doprecyzował przekazu i raczej nie byłem to ja - twierdzisz że roslina posiadająca "specyficzne związki mogące być lekiem na pewne choroby" pod wpływem spalania traci je dokumentnie:"Marihuana jako palona roślina to żaden lek" - co prawdą oczywiście nie jest (to czy proces spalania generuje przy okazji związki szkodliwe to sprawa odrębna)
O Twojej dezorientacji świadczy chociaż by to że sugerujesz iż napisałeś coś o "pod wpływem spalania traci je". Czego nie zrobiłem.
Naucz się czytać ze zrozumieniem, bo ja nigdzie nie napisałem niczego co sugeruje że akurat potencjalne związki aktywne są degradowane w procesie spalania...
Bez jaj - jeżeli związki występujące w roslinie mogą mieć - jak sam piszesz - 'pewne lecznicze właściwości' - to chyba dośc oczywistym jest że te same własciwości bedzie posiadała roslina je zawierająca...
No niezbyt. Spalana roślina zawiera także związki rakotwórcze, więc zakładając że cokolwiek z maryśki może być używane jako stabilny lek do ciągłego przyswajania, to nadal wdychasz masę syfu który zniszczy Ci płuca a potem wywoła raka.
'zsyntetyzowany w kontrolowany sposób aktywny związek chemiczny' - zdawało mi sie ze piszemy o medycznej marihuanie i lekach z nią związanych a nie o jakichś bliżej nieokreślonych syntetycznych produktach (o których szczerze mówiac nigdy nic nie słyszałem) wiec ddziwie sie co taki termin wogóle robi w tej dyskusji ?
Bo w dzisiejszym cywilizowanym świecie to jest lekiem i medycyną. Leki muszą być dokładnie zbadane, ich skład opracowany a działanie w miarę dobrze poznane na poziomie biologii molekularnej.
Żaden preparat roślinny nie jest uznawany za lek, gdyż nie wiadomo do końca co się w nim znajduje i jak działa.
To jest jakieś zielarstwo a nie medycyna.
O Twojej dezorientacji świadczy chociaż by to że sugerujesz iż napisałeś coś o "pod wpływem spalania traci je". Czego nie zrobiłem.
Naucz się czytać ze zrozumieniem, bo ja nigdzie nie napisałem niczego co sugeruje że akurat potencjalne związki aktywne są degradowane w procesie spalania...
Twój upór nie zmieni faktów... napisałeś: "Marihuana jako roślina palona to żaden lek" - skoro 'żaden' jesli 'palona' to zgodnie z logiką musi pod wpływem spalania tracić wszystkie! pozytywne własciwości o których piszesz przy okazji związków w niej zawartych... a to nieprawda bo z pewnością nie traci 'wszystkich' a co najwyżej 'dużą część'. Tego nie twierdzę ja, tylko 'rozbiór logiczny' tego co napisałeś.
No niezbyt. Spalana roślina zawiera także związki rakotwórcze, więc zakładając że cokolwiek z maryśki może być używane jako stabilny lek do ciągłego przyswajania, to nadal wdychasz masę syfu który zniszczy Ci płuca a potem wywoła raka.
Własnie dlatego napisałem w nawiasie o negatywach wdychania 'spalin' jako o odrębnej sprawie (czynniki negatywne zwiazane z paleniem nie mają wpływu na istnienie badz niestnienie czynników pozytywnych - a przynajmniej częsci z nich) - tym bardziej że proces spalania mozna uskutecznić za pomocą vaporizera redukującego częsc negatywów zwiazanych ze spalaniem.
Bo w dzisiejszym cywilizowanym świecie to jest lekiem i medycyną. Leki muszą być dokładnie zbadane, ich skład opracowany a działanie w miarę dobrze poznane na poziomie biologii molekularnej.
Żaden preparat roślinny nie jest uznawany za lek, gdyż nie wiadomo do końca co się w nim znajduje i jak działa.
To jest jakieś zielarstwo a nie medycyna.
Doprawdy ? Melisa jednak jest przepisywana/polecana (m.in.) jako 'lek nasenny' przez lekarzy a nie znachorów - w postaci suszu roslinnego (czyt. bez ingrediencji) - podobnie chyba jest z rumiankiem i szałwią... wiec znów dostrzegam lekką niespójnośc teorii...
Twój upór nie zmieni faktów... napisałeś: "Marihuana jako roślina palona to żaden lek" - skoro 'żaden' jesli 'palona' to zgodnie z logiką musi pod wpływem spalania tracić wszystkie! pozytywne własciwości o których piszesz przy okazji związków w niej zawartych... a to nieprawda bo z pewnością nie traci 'wszystkich' a co najwyżej 'dużą część'. Tego nie twierdzę ja, tylko 'rozbiór logiczny' tego co napisałeś.
To nie jest żaden rozbiór logiczny tylko Twój kretynizm. Zgodnie z Twoja logiką jakimś tam lekiem jest mieszanina 1:1 aspiryny i cyjankiem potasu...
Własnie dlatego napisałem w nawiasie o negatywach wdychania 'spalin' jako o odrębnej sprawie (czynniki negatywne zwiazane z paleniem nie mają wpływu na istnienie badz niestnienie czynników pozytywnych - a przynajmniej częsci z nich) [...]
Twój posrany sposób patrzenia na świat ma się nijak do rzeczywistości. W świecie realnym, poza twoim ćpunowatym matriksem, kiedy bada się coś to bada się jakiś stosunek efektów pozytywnych do negatywnych i ogólny wpływ na zdrowie oraz długość życia a nie to czy efekty negatywne dzielą swoje molekularne podstawy z efektami pozytywnymi i je negują...
To jest absurd.
[...]- tym bardziej że proces spalania mozna uskutecznić za pomocą vaporizera redukującego częsc negatywów zwiazanych ze spalaniem.
Ziom... Po prostu powiedz że lubisz sobie przyćpać maryśki i tyle. Jestem wolnorynkowcem. Wolna droga. Po prostu nie chowaj swojej mordy za chorymi jak tchórz.
Doprawdy ? Melisa jednak jest przepisywana/polecana (m.in.) jako 'lek nasenny' przez lekarzy a nie znachorów - w postaci suszu roslinnego (czyt. bez ingrediencji) - podobnie chyba jest z rumiankiem i szałwią... wiec znów dostrzegam lekką niespójnośc teorii...
Bo lekarze nie są naukowcami i często używają potocznego słownictwa, które ktoś taki jak Ty zrozumie.
Na tej samej zasadzie Ty nazywasz lekarzy "doktorami" mimo że doktorem jest ktoś z tytułem doktora nauk / PhD. Albo kiedy ktoś mówi że "teoretycznie powinno coś działać a w praktyce nie działa" bo potocznie myli się teorię naukową z hipotezą naukową.
Melisę zapisują bo została dobrze przebadana a zaparzanie melisy nie generuje żadnych szkodliwych związków gdyż w toku ewolucji życie wykształciło pewną regułą jaką jest wykorzystywanie tylko takich związków organicznych których "paskudne" reakcje zachodzą dopiero powyżej temperatury wrzenia wody.
99% osób chcących zalegalizować "medyczną" marihuanę to ludzie którzy po prostu chcą sobie przyćpać bo lubią i zawsze znajdzie się lekarz który znajdzie u nich jakąś chorobę na którą można przypisać zioło.
Mnie to tam jebie równo ale przestańcie pierdolić ciągle o cudach medycznych marihuany i ten powtarzany przez was do znudzenia mit, że marihuana LECZY raka.
Owszem maryśka jest dobrym rozwiązaniem dla pacjentów z nowotworami podczas chemioterapii bo zwiększa łaknienie, zmniejsza nudności i częściowo też działa przeciwbólowo ale nie leczy ona raka w żaden sposób.
To jest tak samo jak 99% bab pierdolących o aborcji "ze względu na zdrowie matki" to zwykłe pizdy co chcą aborcji na żądanie zasłaniając się sloganami o niedorozwiniętych, chorych dzieciach i ciążach zagrażających życiu matek a te przypadki stanowią margines wszystkich ciąż.
To jest tak samo jak 99% bab pierdolących o aborcji "ze względu na zdrowie matki" to zwykłe pizdy co chcą aborcji na żądanie zasłaniając się sloganami o niedorozwiniętych, chorych dzieciach i ciążach zagrażających życiu matek a te przypadki stanowią margines wszystkich ciąż.
Już miałem ci dać piwko na zachętę bo myślałem, że mądrzejesz a dojebałeś czymś takim.
Już miałem ci dać piwko na zachętę bo myślałem, że mądrzejesz a dojebałeś czymś takim.
Prawda zabolała abraxusa po raz kolejny...
Nie produkuj się. Bez odbioru.
Dalej czekam, żebyś się pochwalił wynikami testu z kompasu politycznego.
To nie jest żaden rozbiór logiczny tylko Twój kretynizm. Zgodnie z Twoja logiką jakimś tam lekiem jest mieszanina 1:1 aspiryny i cyjankiem potasu...
Mozesz napierdalać baniakiem w mur ale logiki nie zmienisz - tym bardziej nie zmienisz swojego nieskoplikowanego zero jedynkowego podejcia do rzeczywistosci - bo zgodnie z logiką jaką prezentujesz lekiem jest jedynie taki produkt który jest totalnie pozbawiony skutków negatywnych czy efektów ubocznych - a takich leków praktycznie nie ma.
nie to czy efekty negatywne dzielą swoje molekularne podstawy z efektami pozytywnymi i je negują...
Wniosek kompletnie z dupy bo nigdzie nie pisałem o wspóldzieleniu molekularnym podstaw efektów mającym rzekomo negować pozytywy...
Ziom... Po prostu powiedz że lubisz sobie przyćpać maryśki i tyle. Jestem wolnorynkowcem. Wolna droga. Po prostu nie chowaj swojej mordy za chorymi jak tchórz.
Mogę co najwyżej napisać bo nie jesteśmy na skypie - i napiszę ze trawy wrecz nie znoszę od czasów licelanych - natomiast jeszcze bardziej nie znoszę gdy jakiś prostak czy inna ograniczona mentalnie wsiura używa demagogii i zwykłych bredni tylko po to by poprzeć swe wątłe i z reguły nieprzemyslane tezy - a już do szewskiej pasji doprowadza mnie hipokryzja panująca w tym kraju gdzie produkt znajdujacy sie wyzej od marihuany (tej ćpunskiej - nie leczniczej o której tu rozmawiamy) na liscie zagrożeń WHO jest reklamowany w TV...
Bo lekarze nie są naukowcami i często używają potocznego słownictwa, które ktoś taki jak Ty zrozumie.
Na tej samej zasadzie Ty nazywasz lekarzy "doktorami" mimo że doktorem jest ktoś z tytułem doktora nauk / PhD. Albo kiedy ktoś mówi że "teoretycznie powinno coś działać a w praktyce nie działa" bo potocznie myli się teorię naukową z hipotezą naukową.
Melisę zapisują bo została dobrze przebadana a zaparzanie melisy nie generuje żadnych szkodliwych związków gdyż w toku ewolucji życie wykształciło pewną regułą jaką jest wykorzystywanie tylko takich związków organicznych których "paskudne" reakcje zachodzą dopiero powyżej temperatury wrzenia wody.
Dziwne - zdawało mi sie ze jakiś matołek napisał niedawno że:
"Żaden preparat roślinny nie jest uznawany za lek, gdyż nie wiadomo do końca co się w nim znajduje i jak działa.To jest jakieś zielarstwo a nie medycyna."
Słowo 'żaden'- nie pozostawia złudzeń - wiec albo ten matołek pierdolił brednie wtedy albo teraz - a ponieważ obaj wiemy ze wtedy - wiec pozostaje mu tylko przyznanie sie do błędu - bo 'sprostowanie' ma już z bańki...
W klasyfikacji iq ork fajny jest jeszcze niż Velture i Janlew
SQRW3L_ponury, nie chce mi się ciągle pisać tego samego.
Nie musisz - wystarczy ze nie bedziesz ciągle pisał tych samych wzajemnie sie wykluczających bzdur i zdecydujesz sie na niesprzeczną wewnętrznie wersję swojej wizji świata
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów