Chciałbym podzielić się z wami dzisiejszym absurdem jaki mnie spotkał w urzędzie.
Jako, że mieszkam na obrzeżach dużego miasta a moja miejscowość należy do innej gminy niż owe miasto ( w którym do centrum mam 18 min autobusem ), muszę zapierdzielać do urzędu 12 km a autobusy jeżdżą tam co półtorej godziny. Prosta rzecz, połamał mi się dowód osobisty i muszę wyrobić nowy. Jadę do urzędu ze zdjęciami i wnioskiem i dowiaduje się, że potrzebny jest skrócony odpis aktu urodzenia. Pytam czy przypadkiem nie mają tamtego jak pierwszy raz wyrabiałem dowód, oczywiście mają, ale potrzebny jest jeszcze raz do wniosku ( tutaj jest właśnie pierwszy absurd, mają dokument, ale muszę ten sam dokument przynieść jeszcze raz, bo takie są formalności ). Zapraszają mnie do pokoju obok po odpis aktu urodzenia ( odległość 2 m ). 2 min rozmowy i dowiaduje się, że dadzą mi znać jak odpis będzie gotowy do odebrania. Pytam, czy mogą po prostu przekazać ten akt urodzenia pokój obok jak już będzie gotowy. Otóż nie! Muszę jechać 12 km, żeby wziąć kartkę, odwrócić się plecami i podać kobiecie 2 metry ode mnie. Tego by nawet Bareja nie wymyślił...
Pieprzona biurokracja...
Jako, że mieszkam na obrzeżach dużego miasta a moja miejscowość należy do innej gminy niż owe miasto ( w którym do centrum mam 18 min autobusem ), muszę zapierdzielać do urzędu 12 km a autobusy jeżdżą tam co półtorej godziny. Prosta rzecz, połamał mi się dowód osobisty i muszę wyrobić nowy. Jadę do urzędu ze zdjęciami i wnioskiem i dowiaduje się, że potrzebny jest skrócony odpis aktu urodzenia. Pytam czy przypadkiem nie mają tamtego jak pierwszy raz wyrabiałem dowód, oczywiście mają, ale potrzebny jest jeszcze raz do wniosku ( tutaj jest właśnie pierwszy absurd, mają dokument, ale muszę ten sam dokument przynieść jeszcze raz, bo takie są formalności ). Zapraszają mnie do pokoju obok po odpis aktu urodzenia ( odległość 2 m ). 2 min rozmowy i dowiaduje się, że dadzą mi znać jak odpis będzie gotowy do odebrania. Pytam, czy mogą po prostu przekazać ten akt urodzenia pokój obok jak już będzie gotowy. Otóż nie! Muszę jechać 12 km, żeby wziąć kartkę, odwrócić się plecami i podać kobiecie 2 metry ode mnie. Tego by nawet Bareja nie wymyślił...
Pieprzona biurokracja...