Wpierdolmy wszystkich (chuj, że to idzie w miliardy) na jakąś niedużą wyspę. Odległą od każdego innego lądu. Potem wystarczy dokonać zrzutu wieprzowiny na ciapaków, ci wpierdolą się w czarnuchów, a ci rozjuszeni rozpoczną najbardziej epicką bitwę w dziejach, ekhem, ludzkości. Cała reszta będzie oglądać to w telewizji jak jakieś jebane MŚ w piłce. Oczywistym jest, że czarni wygrają, ale raczej słabo pływają, bo nie przypominam sobie czarnego mistrza olimpijskiego w pływaniu na jakimkolwiek dystansie. Voila! Po problemie.