Mając 15 lat wychlałem 0,5 l 2x pełna szklanka duszkiem w odstępie paru minut. Kuzyn, który mnie tak uraczył wyjebał mnie od stołu żeby nie było przypału więc poszedłem na spacer. W momencie gdy zbierało już mi się na turbo odlot, to stwierdziłem, że może ćwiczenia mi pomogą. Wiadomo, nie pomogło więc wsiadłem na rower i sprinty po nieoświetlonych zadupiach. Zaliczyłem mega dzwona jak mi koło w dziurę wpadło i postawiło kierownicę w poprzek. Wyjebało mnie z tego roweru niczym z procy. Lądowanie w pięknym stylu na trzy punkty podparcia- kolano, łokieć , ryj. Efekty? Spodni od kolana w dół brakowało, dziura w nodze i krew spierdalała wartkim strumieniem. Kurtka cała, ale łokieć rozjebany no i jeszcze ryj obdarty. Do domu daleko nie miałem, bo może ze 200m . Rower pod pachę i sprintem w stronę domu najebany jak szmata i naćpany adrenaliną. Matka w płacz, że weselne, nowiuteńkie spodnie rozjebane reszta panika, bo chłopaka trzeba było poskładać i nikt się nie kapnął, że byłem najebany jak szpak. Drugi dzień był ciężki i niekoniecznie z powodu kaca, który okazał się niewielki w porównaniu do obrażeń , na które mogłem spojrzeć w miarę trzeźwym okiem. Kolano musiałem sobie rozebrać i powyciągać z niego kamienie. Pewnie ktoś pomyśli- debil.Zamiast do lekarza , to sam sobie grzebał. Cóż. Taka opcja była, ale nie mogłem z niej skorzystać, bo było samo półrocze, a ja byłem zagrożony więc jeżeli bym poszedł do lekarza i zamknęli w szpitalu, to wyjebali by mnie ze szkoły. 0,5 l jest do przyjęcia i więcej pewnie też ,ale zależy od organizmu i od dnia. Miewałem takie, że po 3 piwach byłem ledwo ciepły i takie, że po kilku butelkach jeszcze człowiek w miarę normalnie funkcjonował. Po kilku butelkach na głowę rzecz jasna, a nie kilku butelkach na ileś tam ludzi. Widziałem chłopaka, który przyjął z gwinta 0,5 l bimbru. W zasadzie nic mu nie było poza tym, że był zajebiście agresywny i gościa, który odpłynął po 0,25. Spotkałem też gościa, który wypił 0, 5 l do posiłku, wsiadł w samochód i pojechał dalej w trasę. To było już jakiś czas temu gdy alkohol był dobrej jakości. Teraz nawet bym sie nie podjął takiego ryzyka i z perspektywy czasu stwierdzam, że czasami nie myślało się o konsekwencjach zbyt logicznie. Tryb nieśmiertelności włączony był na stałe