Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Gliniasta ziemia + opady deszczu to zabójcza mieszanka. Mam tak czasami w pracy. Jak jeszcze dochodzi do tego górzysty teren to już w ogóle apokalipsa. Jesteś na jakichś ogromnych polach z dala od cywilizacji, widzisz tylko jakąś większą chmurę i to od razu ewakuacja na bezpieczny grunt. Nawet potężne traktory na potrójnych kołach, czy gąsienicach nie są wstanie podjechać pod bardziej strome górki, więc nawet plan ucieczki trzeba dobrze w głowie układać, żeby nie dać się zaskoczyć Dodatkowo taki grunt z reguły wcale lub prawie wcale nie przyjmuje wody i przy gwałtowniejszych ulewach wszystkie podłużne zagłębienia terenu zmieniają się w rwące potoki, a wszelkiego rodzaju niecki i doły w potężne jeziora. Zeszły rok był tragiczny pod względem opadów, więc warunki często były koszmarne. Podczas jednej sierpniowej ulewy nie zdążyłem uciec z placu boju i wyjazd ze sporego dołka zajął mi ponad godzinę, gdzie do przejechania miałem dystans rzędu 200m i to maszyną, która miała naprawdę dobre właściwości terenowe i napęd na 4 koła, plus wysięgnik którym mogłem się wypychać lub podciągać. Wdrapałem się na górkę właśnie przy pomocy tego wysięgnika i napędu 4x4 co i tak nie było łatwe, bo maszyna zsuwała się na boki kiedy tylko podnosiłem wysięgnik. Dostanie się na wyższy, równiejszy teren było konieczne, bo w dołku z którego uciekałem sukcesywnie zbierała się woda i to w bardzo dużych ilościach i groziło to zatopieniem maszyny. Po szczęśliwym dostaniu się na wzniesienie i tak nie było większych szans na powrót do cywilizacji, bo raz że w prostej linii po podobnym, błotnistym terenie najbliższy stały ląd miałem jakieś 8-9km od siebie. A dwa, został mi mały zapas paliwa. Gdybym stracił te ostatnie kilkanaście litrów na bezsensowną walkę z żywiołem pozbawiłbym się ogrzewania nocą (nie miałem ciepłych ubrań przy sobie), no i nie mógłbym korygować swojego położenia, które w każdym momencie mogło się zmienić, tzn grunt mógł się wymyć, obsunąć itd. W konsekwencji czekałem ponad dwie doby na osuszenie się gruntu i możliwość ewakuacji z pola. Zanim to nastąpiło jedyną drogą ewakuacji byłby chyba tylko helikopter Chyba najdłuższe dwie doby w moim życiu
nie chcesz napisać jakiejś książki ?
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów