Temat broni dla cywilów chyba nigdy nie będzie zakończony powodzeniem. Na pewno w Polsce. Kiedyś ludzie mieli broń w domach(mój dziadek miał,prababcia itp.) i było fajnie ale wtedy zanim powstało lewactwo było coś takiego jak poczucie honoru,godności i szacunek. Moim zdaniem te rzeczy powstrzymywały przed tym aby podejść i komuś strzelić od tyły w łeb jak tchórz.
Oczywiście szykuje się gównoburza pod tematem sadistic.pl/polacy-za-dostepem-do-broni-palnej-vt284714.htm
Znalazłem fajny artykuł na temat jak to wygląda u szwajcarów.
Osobiście uważam, że w Polsce powinno być pozwolenie na broń. Wiem, że teraz jest ale bardzo trudno dostać nawet jak się zda wszystkie testy. Na początek powinno się wprowadzić właśnie takie nauki w szkole, że broń to nie zabawka itp. Powinny powstać państwowe "sklepy" z bronią i każdy kto kupi broń do domu , musi mieć do tego specjalny sejf/skrytke i mieć świadomość o niezaplanowanej kontroli policji ale w raz z "liberalizacją" prawa do broni powinny wzrosnąć kary za jej użycie ze skutkiem śmiertelnym(też zależy czy obrona własna itp.) Ja chciałbym mieć broń w domu i nawet mógłbym zainstalować kamery w domu aby w przypadku ataku na mnie pokazać, że broń była użyta właściwie. Dużo pisania, wiec jebać moje zdanie, macie artykuł.
Szwajcaria liczy 8 milionów mieszkańców, którzy posiadają 3 – 4,5 miliona broni. Czyli mniej więcej co trzeci, co drugi Szwajcar trzyma w domu zgrabnego SIGa, czy inną zabójczą maszynę. Jednocześnie zdecydowana większość przestępstw z użyciem broni dotyczy broni posiadanej bez zezwolenia; statystyki samobójstw przy użyciu broni również nie powalają na kolana. Dlaczego tak się dzieje? Eksperci tłumaczą te statystyki używając jak zwykle słowa-klucza: mentalność Szwajcarów.
Szwajcaria nie prowadziła żadnej poważnej wojny od 160 lat, jednak zamiast fałszywego poczucia bezpieczeństwa mieszkańcy wciąż twierdzą, że rozmiary państwa wymuszają na nich pozostanie w gotowości. W teorii wygląda to tak: w razie wejścia obcych wojsk na teren Szwajcarii, każdy mieszkaniec miałby chwycić za broń i w ciągu 24 godzin „wywalczyć sobie drogę” do punktu zbiórki. Brzmi to trochę jak majaczenia paranoika, ale taka prawda, Panie i Panowie. W praktyce jednak nie miałoby to większego sensu, ponieważ od 2007 roku szeregowi żołnierze nie mogą przechowywać amunicji w domu.
Mimo kilku incydentów, prawa do posiadania broni palnej Szwajcarzy bronią jak niepodległości. Należy dodać – zaledwie kilku incydentów pomimo ogromnej liczby broni. Najpoważniejsze zdarzenie miało miejsce w Zug w 2001 roku, kiedy to uzbrojony po zęby psychicznie chory Friedrich Leibacher wtargnął do parlamentu kantonalnego i zabił 14 osób, ranił 18, a następnie popełnił samobójstwo. Zamachowiec ponoć wierzył, że parlament zajmuje się knuciem przeciwko niemu i zostawił list pożegnalny: „Dzień gniewu przeciwko mafii z Zug”. Co ciekawe, Leibacher był w stanie wejść do lokalnego parlamentu nie niepokojony przez żadnego strażnika i nikomu nawet w głowie nie zaświtało, że mężczyzna uzbrojony w 4 pistolety i bombę może mieć jakieś niecne zamiary. Na szczęście po tym zdarzeniu Szwajcaria wprowadziła odpowiednie środki ostrożności przy wejściu do swoich instytucji publicznych.
Drugie zdarzenie podobnego kalibru miało miejsce w 2013 roku w fabryce paneli w Menznau, gdzie pracownik obawiający się zwolnienia zabił 3 osoby, a 7 ciężko ranił. Po każdej z tragedii odbywało się referendum na temat zaostrzenia przepisów odnośnie posiadania broni, jednak obywatele zdecydowaną większością głosów odrzucali ten wniosek. Dlaczego?
Po pierwsze, szwajcarskie dzieci już w podstawówce uczą się na historii, że naziści tylko dlatego nie wkroczyli do Szwajcarii z obawy przed doskonale przeszkolonymi i uzbrojonymi Szwajcarami. Już od 12 roku życia dzieci mogą należeć do kółek strzeleckich i uczyć się strzelać i postępować z bronią. I co lepsza – jest to naprawdę popularne. Widok mężczyzny z bronią na wierzchu w autobusie, czy pociągu nie jest niczym dziwnym. Oczywiście, ów człowiek w razie kontroli policji musi być w stanie udowodnić, że jest w drodze na strzelnicę. Co ciekawe, w razie przemieszczania się z bronią, zabronione jest jej ukrywanie.
Pozwolenie na broń może posiadać każdy obywatel powyżej 18 roku życia niekarany i zdrowy psychicznie. Zabroniona jest broń maszynowa, tłumiki, broń „cięższego kalibru”. Nie ma żadnego rejestru broni. Obywatel, który posiada broń ma obowiązek regularnie odbywać ćwiczenia na strzelnicy.
Czy Szwajcarzy nie boją się scenariusza amerykańskiego? Strzelanin w szkołach, uczelniach, na ulicach? W końcu procentowo stosunek ilości mieszkańców do ilości posiadanej broni jest taki sam jak w USA, także statystycznie przestępczość z jej użyciem powinna być taka sama. Najwyraźniej jednak Szwajcarzy postanowili, tak jak w każdej kwestii, zaufać swoim obywatelom. Zaufać i edukować.
Oczywiście szykuje się gównoburza pod tematem sadistic.pl/polacy-za-dostepem-do-broni-palnej-vt284714.htm
Znalazłem fajny artykuł na temat jak to wygląda u szwajcarów.
Osobiście uważam, że w Polsce powinno być pozwolenie na broń. Wiem, że teraz jest ale bardzo trudno dostać nawet jak się zda wszystkie testy. Na początek powinno się wprowadzić właśnie takie nauki w szkole, że broń to nie zabawka itp. Powinny powstać państwowe "sklepy" z bronią i każdy kto kupi broń do domu , musi mieć do tego specjalny sejf/skrytke i mieć świadomość o niezaplanowanej kontroli policji ale w raz z "liberalizacją" prawa do broni powinny wzrosnąć kary za jej użycie ze skutkiem śmiertelnym(też zależy czy obrona własna itp.) Ja chciałbym mieć broń w domu i nawet mógłbym zainstalować kamery w domu aby w przypadku ataku na mnie pokazać, że broń była użyta właściwie. Dużo pisania, wiec jebać moje zdanie, macie artykuł.
Szwajcaria liczy 8 milionów mieszkańców, którzy posiadają 3 – 4,5 miliona broni. Czyli mniej więcej co trzeci, co drugi Szwajcar trzyma w domu zgrabnego SIGa, czy inną zabójczą maszynę. Jednocześnie zdecydowana większość przestępstw z użyciem broni dotyczy broni posiadanej bez zezwolenia; statystyki samobójstw przy użyciu broni również nie powalają na kolana. Dlaczego tak się dzieje? Eksperci tłumaczą te statystyki używając jak zwykle słowa-klucza: mentalność Szwajcarów.
Szwajcaria nie prowadziła żadnej poważnej wojny od 160 lat, jednak zamiast fałszywego poczucia bezpieczeństwa mieszkańcy wciąż twierdzą, że rozmiary państwa wymuszają na nich pozostanie w gotowości. W teorii wygląda to tak: w razie wejścia obcych wojsk na teren Szwajcarii, każdy mieszkaniec miałby chwycić za broń i w ciągu 24 godzin „wywalczyć sobie drogę” do punktu zbiórki. Brzmi to trochę jak majaczenia paranoika, ale taka prawda, Panie i Panowie. W praktyce jednak nie miałoby to większego sensu, ponieważ od 2007 roku szeregowi żołnierze nie mogą przechowywać amunicji w domu.
Mimo kilku incydentów, prawa do posiadania broni palnej Szwajcarzy bronią jak niepodległości. Należy dodać – zaledwie kilku incydentów pomimo ogromnej liczby broni. Najpoważniejsze zdarzenie miało miejsce w Zug w 2001 roku, kiedy to uzbrojony po zęby psychicznie chory Friedrich Leibacher wtargnął do parlamentu kantonalnego i zabił 14 osób, ranił 18, a następnie popełnił samobójstwo. Zamachowiec ponoć wierzył, że parlament zajmuje się knuciem przeciwko niemu i zostawił list pożegnalny: „Dzień gniewu przeciwko mafii z Zug”. Co ciekawe, Leibacher był w stanie wejść do lokalnego parlamentu nie niepokojony przez żadnego strażnika i nikomu nawet w głowie nie zaświtało, że mężczyzna uzbrojony w 4 pistolety i bombę może mieć jakieś niecne zamiary. Na szczęście po tym zdarzeniu Szwajcaria wprowadziła odpowiednie środki ostrożności przy wejściu do swoich instytucji publicznych.
Drugie zdarzenie podobnego kalibru miało miejsce w 2013 roku w fabryce paneli w Menznau, gdzie pracownik obawiający się zwolnienia zabił 3 osoby, a 7 ciężko ranił. Po każdej z tragedii odbywało się referendum na temat zaostrzenia przepisów odnośnie posiadania broni, jednak obywatele zdecydowaną większością głosów odrzucali ten wniosek. Dlaczego?
Po pierwsze, szwajcarskie dzieci już w podstawówce uczą się na historii, że naziści tylko dlatego nie wkroczyli do Szwajcarii z obawy przed doskonale przeszkolonymi i uzbrojonymi Szwajcarami. Już od 12 roku życia dzieci mogą należeć do kółek strzeleckich i uczyć się strzelać i postępować z bronią. I co lepsza – jest to naprawdę popularne. Widok mężczyzny z bronią na wierzchu w autobusie, czy pociągu nie jest niczym dziwnym. Oczywiście, ów człowiek w razie kontroli policji musi być w stanie udowodnić, że jest w drodze na strzelnicę. Co ciekawe, w razie przemieszczania się z bronią, zabronione jest jej ukrywanie.
Pozwolenie na broń może posiadać każdy obywatel powyżej 18 roku życia niekarany i zdrowy psychicznie. Zabroniona jest broń maszynowa, tłumiki, broń „cięższego kalibru”. Nie ma żadnego rejestru broni. Obywatel, który posiada broń ma obowiązek regularnie odbywać ćwiczenia na strzelnicy.
Czy Szwajcarzy nie boją się scenariusza amerykańskiego? Strzelanin w szkołach, uczelniach, na ulicach? W końcu procentowo stosunek ilości mieszkańców do ilości posiadanej broni jest taki sam jak w USA, także statystycznie przestępczość z jej użyciem powinna być taka sama. Najwyraźniej jednak Szwajcarzy postanowili, tak jak w każdej kwestii, zaufać swoim obywatelom. Zaufać i edukować.