Czytałem kiedyś taką rzecz, że jak dziecko, dajmy na to wychowuje się na wsi no i rodzice hodują jakieś kury czy króliki, no to małe dziecko - wiadomo, lubi zwierzątka, króliki w dodatku są takie puszyste i milutkie. No i jak potem tych swoich (w dziecka mniemaniu) przyjaciół ze smakiem zjada, to się pyta rodziców, jak to dziecko. A co to jest? A mięsko - odpowiadają. A skąd to jest? A ze zwierzątek.
Żeby w dziecku nie wzbudzać podejrzeń, to często rodzice mówią: nie nie, to nie z tego króliczka, którego wczoraj jeszcze głaskałeś po uszach, to z innego królika, zupełnie obcego. Bo te nasze to przyjaciele, a inne można zajebać i zjeść.
W ten sposób w dzieciach rodzi się podwójna moralność pozwalająca w przyszłości mordować i rozpętywać wojny
BTW jakby jacyś obrońcy zwierząt się bali, że zwierzę cierpi - jak będziecie mieli okazję to dotknijcie karku, czaszki i kręgosłupa królika, zobaczycie, że wydaje się tak kruche, jakby można było połamać w rękach (bo istotnie można i bez pałki królika zabić bezboleśnie, tylko trzeba mieć więcej pary bo inaczej może się pomęczyć) - po uderzeniu taką pałką ta mizerna konstrukcja nie ma prawa przetrwać, króliczek natychmiast udaje się do króliczego nieba