Królika trzeba umieć zrobić.
Raz - musi skruszeć (dzień-dwa krócej niż zając). Najlepiej powiesić na 5 dni zająca (3-4 dni królika) na balkonie w temperaturze poniżej 0. W zamrażalniku tyle samo, ale jeśli to zamrażalnik, to zaraz po ubiciu odciąć łeb i zostawić wiszącego na godzinę, żeby krew wyciekła.
Dwa - trzeba zamarynować. Polecam olejową marynatę na bazie cebuli (konserwuje) z rozmarynem (neutralizuje zajęczy smrodek) i orzechami włoskimi (nadają mięsu przepyszny posmak). Marynujemy 24 godziny.
Trzy - królik to mięso, które zawsze najlepiej wychodzi z jabłkiem lub buraczkami lub innym słodkim warzywem/owocem. Osobiście najbardziej lubię stosować nadzienie z kaszy gryczanej, wątroby wieprzowej + rodzynki i czarne porzeczki. Do królika świetnie pasują kmin rzymski, czarnuszka, lubczyk i kolendra.
Cztery - sos. Królik zawsze najlepiej smakuje w sosie śmietanowym z ziołami. Można zioła zastąpić charakterystycznym warzywem - np. sos śmietanowo-brokułowy albo sos śmietanowo-karczochowy albo sos śmietanowo-koprowy (koper włoski - bulwa - nie mylić z koperkiem) albo sos śmietanowo-szpinakowy (mój ulubiony).
Pięć - dodatki. Królik najlepiej smakuje z dobrym, lekko słodkawym purée z dyni. Najlepiej zrobić je z dyni makaronowej pieczonej w folii w piekarniku, dodając mleka i masła oraz czosnku niedźwiedziego. Może też być purée z ziemniaków, ale wtedy osobiście lubię usmażyć szpinak (liściasty) z czosnkiem, śmietanką i masłem, po czym zmieszać go z purée przed podaniem.