Obrazek nawiązuje do wizerunku Niemca uosobianego przez niejakiego Hansa Gielena - choć zdaje się że powinienem napisać Hansa G.
Niemcy - kreujące się na pierwszych sprawiedliwych europy - z jakiegoś powodu o zwrocie majątków zagrabinych przez ich przodków więźniom obozów koncentracyjnych (w których Maximilian Grabner i jemu podobni pozyskiwali różne suweniry) nie chcą nawet słyszeć.
Kwestia na ile tacy jak Grabner, O. Dirlewanger, Josef Klehr i im podobni byli świadomi że pozyskują fundusze dla Adenauera jest sprawą drugorzędną.
W przypadku do którego nawiązuje temat bardziej chodzi o metody i skutki... czyli proporcje pomiędzy profaszystowskimi oraz antyfaszystowskimi postawami niemców w kontekscie dzisiejszej polityki.
O ile z gospodarczego punktu widzenia niechęć Niemców do wyciągania złotych zębów z fudamentów niemieckiej gospodarki jest zrozumiała, o tyle z moralnego punktu widzenia już raczej nie.
Czy ktoś zwrócił uwagę na niezbyt Teutońskie rysy twarzy tych Teutońskich "rycerzy"?
Dlaczego Niemcy są jedynym państwem w którym idee nazistowskie miały szansę się zakorzenić i ogarnąć całe społeczeństwo?
Niemcy Niemcami... Ale jak myślicie, ilu polskich sprzedawców korzystających ze sprzętu Hansa Gielena ma, miało, straciło krewnych w Niemieckich obozach koncentracyjnych?
I dlaczego zadawanie takich pytań wywołuje - zwłaszcza u faszystów podających się za antyfaszystów - ból tylnej części ciała?
Film "Fritz Bauer - sam przeciw wszystkim" odsłania rąbek niemieckiej hipokryzji, jednak nie mogę go znaleźć w internecie.
(mam na myśli dokument a nie ten kaszan z Hanksem)