Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis
Zrzutka na serwery i rozwój serwisu
Witaj użytkowniku sadistic.pl,Od czasu naszej pierwszej zrzutki minęło już ponad 7 miesięcy i środki, które na niej pozyskaliśmy wykorzystaliśmy na wymianę i utrzymanie serwerów. Niestety sytaucja związana z niewystarczającą ilością reklam do pokrycia kosztów działania serwisu nie uległa poprawie i w tej chwili możemy się utrzymać przy życiu wyłącznie z wpłat użytkowników.
Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
@Donor
Nie chcę cię obrażać, ale popełniłeś typowy błąd kogoś, kto myśli, że ateiści to idioci.
Ateizm nie jest religią.
Normalnego ateistę cechuje to, że nie zawraca sobie głowy tym, czy Bóg jest czy go nie ma, stara się również nie wdawać w dyskusje religijne, a jeśli już w jakiejś uczestniczy, to jasno przedstawia swoje zdanie i nie odzywa się więcej (bo zazwyczaj zlatują się wtedy katole, nie mylić z katolikami). Jeśli przypierdala się do innych o to, że wierzą, to mogą być dwa wyjaśnienia:
1) jest frustratem i nie znosi gdy inni robią coś, co w jego mniemaniu jest głupie,
2) jest imbecylem, któremu wydaje się, że zbawi świat odwodząc ludzi od religii.
Obie postawy ukazują moim zdaniem niedojrzałość.
Każdy ateista również ma inne powody by sądzić, że Boga nie ma. Nie jest tak, że każdy zawierza ślepo nauce. Czasami wynika to z osobistych przeżyć (np.: strata wiary po śmierci kogoś bliskiego), a czasami z jakiś przemyśleń, które nas w takiej postawie utwierdzają (np.: skoro Bóg istnieje, to dlaczego jest tyle religii, które ze sobą walczą, powodując mnóstwo cierpienia, i które nie skupiają się na założeniach spisanych w ich świętych księgach? Dlaczego hierarchowie religii są często hipokrytami?). A czasem z zaufania empirycznemu poznaniu, które bardzo rzadko zawodzi.
Ja np.: ufam czemuś ala Nietzsche'ańskiej szkole. Ludzie boją się wziąć na siebie odpowiedzialność za swoje czyny, więc "wyłączają" ją z siebie formując urojony byt, który pomaga im funkcjonować w świecie. I nie uważam żeby było to coś złego. O ile im pomaga i dzięki temu są zdrowymi i normalnymi obywatelami, to niech wierzą i nic mi do tego. Byleby nie starali się każdemu wciskać swojej religii. Ja nie boje się odpowiedzialności za to co robię, nie uważam też, żeby po życiu coś było, jestem pogodzony z faktem, że po prostu kiedyś umrę. Jeśli jednak coś tam będzie (nie mówię co, może to nie będzie ani piekło, ani niebo, tylko coś innego?), to wtedy (po śmierci) uznam to za ciekawy obrót okoliczności i zwiedzę sobie nowy "świat".
Nie wierzę też ślepo nauce, bo lepiej zachować w tej kwestii ostrożność. Jeśli naukowiec ci powie, że ten związek chemiczny zapobiega rakowi przez 50 lat, to łykniesz go bez zastanowienia?
Nie zastanawiają mnie też pytania jak się zaczął wszechświat. Co nam po tej wiedzy? Nie odtworzymy takiego "zjawiska". Bo albo trzeba by było mnóstwo ściśniętej masy (teoria wielkiego wybuchu), albo trzeba by być Bogiem (religie), a Bogiem stać się nie można (jeśli przyjmiemy założenia religii za prawdziwe).
Wolałbym jednak żeby ludzie bardziej krytycznie podchodzili do otaczającego ich świata. Więcej myśleli, a nie ufali na ślepo innym.
Oczywiście, że ateizm to religia! Bo jest to przekonanie, że boga nie ma. Sprawdzić się tego nie da: nasze aparaty i zmysłowe, i te umysłowe, nie są w stanie dotrzeć do rzeczywistości. Więc ateizm poprzedzony jest aksjomatem - zdaniem, które nie jest zweryfikowane jednoznacznie pozytywnie.
Dlatego nauka może nam jedynie pomóc odkryć właściwości danych bytów, które są nam użyteczne; nigdy nie będzie w stanie odkryć pełnej istoty natury! Dostęp mamy jedynie do formuł, które wyprowadzić możemy transcendentalnie. Jedną więc pewną nauką, jest MATEMATYKA
Wiarą nie jest jedynie pogląd, w myśl którego zawieszamy wyrokowanie o tym, czego sprawdzić nie możemy.
Poza tym: w którym piśmie Nietzsche pisał o bogu, w duchu choć zbliżonym do tego, z jakim ty pisałeś o nim?
Co do ostatniego akapitu: pisze to osoba, która uważa, że dobrym kryterium orzekania prawdy jest doświadczenie?! A co jeśli są zjawiska fizyczne, które nie śniły się waszym filozofom?
Oczywiście, że ateizm to religia! Bo jest to przekonanie, że boga nie ma. Sprawdzić się tego nie da: nasze aparaty i zmysłowe, i te umysłowe, nie są w stanie dotrzeć do rzeczywistości. Więc ateizm poprzedzony jest aksjomatem - zdaniem, które nie jest zweryfikowane jednoznacznie pozytywnie.
To o czym piszesz, to nie ateizm, tylko antyteizm. Ateizm zakłada, że Bóg/Bogowie cię w gruncie rzeczy nie interesują. Masz wyjebane na to czy jest, czy nie.
Poza tym: w którym piśmie Nietzsche pisał o bogu, w duchu choć zbliżonym do tego, z jakim ty pisałeś o nim?
Mówiłem, że ufam czemuś ala Nietzsche'ańskiej szkole. Nie do końca zgadzam się z teorią Nietzsche'ego, jednak na jej podstawie doszedłem do jakiś własnych wniosków. I chuj czy są właściwe, czy nie. Są moje. Nie karzę nikomu w nie wierzyć/uznawać za jedyne wyjście.
A tak przy okazji - dowiedz się co znaczy słowo "aksjomat" i dopiero potem go używaj.
@Rafao
Wiesz, mam tylko 22 lata, ciężko mówić żebym był mędrcem z siwą brodą. Po prostu taki mam aktualnie pogląd na kwestię religii.
Albo biblię. Co ja pierdolę, katechizm. Biblii przecież nikt na oczy nie widział.
No kurwa... widziałem, przeczytałem... zostałem ateistą.
powiedz tak szczerze co takiego głupiego napisał BongMan?
czy tylko napisałeś tak, żeby otrzymać pare piwek, bo jechanie na niego jest tu mainstreamowe?
Leje na wasze wirtualne piwka i na to że ciśnięcie po BongMan'ie jest modne. Napisałem to co myślę. On nawet nie wie o czym dokładnie pisze, powiela tylko durne schematy które wpajają tobie i jemu podobnym media i internet.
ateista - ma mózg wyprany przez media i uległ modzie
katol - dokonał mądrego i świadomego wyboru
Mnie na przykład PIERDOLI, kto w co wierzy. Jednak katolom się chyba wydaję, że Polska to drugi watykan i tylko ich zdanie się liczy. Pieniądze zamiast zostać wykorzystane pożytecznie, są oddawane klerowi. Czasem lekcji religii w szkole jest więcej niż fizyki. Ale jak ktoś wyrazi sprzeciw, to katole płaczą, że ateizm STAJE SIĘ MODNY, no tak... bo chrzest niemowlęcia to jego świadomy wybór.
Przykład jaki podałeś jest tak samo głupi jak ty. Rozumiem, mieć pretensje że jest więcej Religi niż historii, wosu ale FIZYKI?
@up No jasne...
ateista - ma mózg wyprany przez media i uległ modzie
katol - dokonał mądrego i świadomego wyboru
Nie, powiedziałem że ateista ma wyprany mózg przez media. Po pierwsze wy wszyscy nie jesteście ateistami, ateista nie wierzy od samego początku, nie został wprowadzony do wspólnoty religijnej. Jakiejkolwiek nie tylko katolickiej. Wy co najwyżej jesteście apostatami ale tylko wtedy jeśli oficjalnie ogłosicie odejście od wiary. Nie na forum. Dla mnie jesteście ludźmi którzy nie potrafią się określić. Chcą być na siłę fajni i cool. Możesz mi wierzyć albo nie ale kiedyś dla większości z was przyjdzie taki dzień w życiu że zrozumiecie o co chodzi.
@dionizodoros
To o czym piszesz, to nie ateizm, tylko antyteizm. Ateizm zakłada, że Bóg/Bogowie cię w gruncie rzeczy nie interesują. Masz wyjebane na to czy jest, czy nie.
Mówiłem, że ufam czemuś ala Nietzsche'ańskiej szkole. Nie do końca zgadzam się z teorią Nietzsche'ego, jednak na jej podstawie doszedłem do jakiś własnych wniosków. I chuj czy są właściwe, czy nie. Są moje. Nie karzę nikomu w nie wierzyć/uznawać za jedyne wyjście.
A tak przy okazji - dowiedz się co znaczy słowo "aksjomat" i dopiero potem go używaj.
@Rafao
Wiesz, mam tylko 22 lata, ciężko mówić żebym był mędrcem z siwą brodą. Po prostu taki mam aktualnie pogląd na kwestię religii.
Aksjomat to założenie wyjściowe, które wcześniej nie zostało w żaden sposób udowodnione. Przyjmuje się je a priori i na jej podstawie tworzy się dany system - czy to logiczny, czy to filozoficzny, czy to fizyczny itd. Aksjomatem ateistów jest więc 'brak boga'.
A co znaczy "ateizm"? "Ho theos" znaczy BÓG. "A" przed "teizm", to alfa privativum - znana jest ci zapewne z taki słów jak "apatia" (pathos - odczuwanie, apathos - brak odczuwania), aspołeczność, anormalność, i tak dalej. Tak więc ATEIZM to doktryna, która zakłada BRAK BOGÓW. Antyteizm znaczyłby: przeciw bogom - ja bym tak zwał satanistów, nie ateistów.
I wreszcie dochodzimy do twego poglądu (jak mówiłeś: masz wyjebane czy bóg jest, czy go nie ma, czyli po prostu NIE WIESZ tego), czyli AGNOSTYCYZMU (i tu masz alfę privativum).
Jeśli chodzi o tego Nietzschego - on wyśmiewa wiarę, która nie jest uprzednio poprzedzona wymaganym rozumowaniem. Czyli religię filistrów.
A tak w ogóle to wszyscy są jakimiś tam ateistami, zdecydowana większość nie wierzy w Ra, Zeusa czy Światowida. Ja nie wierzę w jednego boga więcej.
Aksjomat to założenie wyjściowe, które wcześniej nie zostało w żaden sposób udowodnione. Przyjmuje się je a priori i na jej podstawie tworzy się dany system - czy to logiczny, czy to filozoficzny, czy to fizyczny itd. Aksjomatem ateistów jest więc 'brak boga'.
Błąd. Aksjomat (od greckiego aksioma - oczywistość) to pojęcie najbardziej podstawowe przyjmowane za pewnik w obrębie jakiejś dziedziny, wykorzystujące najbardziej podstawowe i jasne zależności pomiędzy czynnikami dziedziny (np.: aksjomatem matematycznym jest a^n=a*a*...*a [a pomnożone n razy]).
Nie używałbym słowa aksjomat przy określaniu poglądów i religii. W przypadku poglądów (doktryn politycznych, poglądów na malarstwo, cokolwiek co wiąże się z wnioskami i opiniami, które mogą być różne i niejednoznaczne) trzeba umieć udowodnić i wykazać z czego wynika nawet nasze najprostsze stwierdzenie, a często wynika z o wiele bardziej skomplikowanych rzeczy (w matematyce nie uświadczysz czegoś takiego, bo "poglądy" są jednoznaczne i nie mogą być inne, 2+2=4 i nie ma od tego wyjątków, a wykazując prawdziwość 2+2=4 nie wykorzystasz np.: całek, bo nie są one warunkiem do zachodzenia tej równości. Co nie znaczy, że się nie da).
A co znaczy "ateizm"? "Ho theos" znaczy BÓG. "A" przed "teizm", to alfa privativum - znana jest ci zapewne z taki słów jak "apatia" (pathos - odczuwanie, apathos - brak odczuwania), aspołeczność, anormalność, i tak dalej. Tak więc ATEIZM to doktryna, która zakłada BRAK BOGÓW. Antyteizm znaczyłby: przeciw bogom - ja bym tak zwał satanistów, nie ateistów.
Słowotwórstwo słowotwórstwem, ale pamiętaj, że znaczenie niektórych słów zostało zmienione przez społeczeństwo, bo używali ich niewłaściwie. A potem zmienione znaczenia przyjęły się do normalnego obiegu. Można powiedzieć, że ateizm zakłada brak/nieistnienie bogów. Ale to nie jest pełny obraz. Ateizm stwierdza, że ponieważ nie da się wykazać istnienia lub nieistnienia Boga/bogów, to nie powinniśmy zawracać sobie nim/nimi głowy, tylko żyć jak najlepiej potrafimy. Ateiści nie mają nakazanej walki z religią, nie mają doktryny. Ateizm nie jest religią.
I nie możesz również powiedzieć, że sataniści są antyteistami. Ponieważ wierzą w swojego boga, którym jest szatan/diabeł/zwał jak zwał. Antyteistami są właśnie ci ateiści (i nie tylko), którzy walczą usilnie z wierzącymi, nie do końca rozumiem po co, ale najwidoczniej widzą w tym jakiś sens.
Agnostyk to osoba, która stwierdza, że nie można dowieść istnienia lub nieistnienia Boga/bogów. Gnostycy z kolei wierzą, że świat nie jest dziełem Boga, tylko istot niższego rzędu, a jednocześnie wyższego rzędu niż ludzie. To dowodzi, że te pojęcia nie są przeciwieństwami (a nazwy na to teoretycznie wskazują), a jedno z nich odnosi się do religii, podczas gdy drugie do poglądu.
I teraz zauważ różnicę:
Ateizm: stwierdza, że ponieważ nie da się wykazać istnienia lub nieistnienia Boga/bogów, to nie powinniśmy zawracać sobie nim/nimi głowy.
Agnostycyzm: nie można dowieść istnienia lub nieistnienia Boga/bogów.
I wreszcie dochodzimy do twego poglądu (jak mówiłeś: masz wyjebane czy bóg jest, czy go nie ma, czyli po prostu NIE WIESZ tego), czyli AGNOSTYCYZMU (i tu masz alfę privativum).
Nie, jestem ateistą. To, że mam wyjebane, nie znaczy, że nie mam na ten temat jakiegoś zdania. A z racji braku możliwości dowodu prawdziwości mojego zdania, ma ono taką samą wagę jak jego przeciwieństwo i wariacje. Moje zdanie jest takie, że Boga nie ma. Że jest wymyślony, bo tak jest wielu ludziom łatwiej. Nie udowodnię tego, tak samo jak nikt nie udowodni istnienia Boga.
@dionizodoros
Błąd. Aksjomat (od greckiego aksioma - oczywistość) to pojęcie najbardziej podstawowe przyjmowane za pewnik w obrębie jakiejś dziedziny, wykorzystujące najbardziej podstawowe i jasne zależności pomiędzy czynnikami dziedziny (np.: aksjomatem matematycznym jest a^n=a*a*...*a [a pomnożone n razy]).
Nie używałbym słowa aksjomat przy określaniu poglądów i religii. W przypadku poglądów (doktryn politycznych, poglądów na malarstwo, cokolwiek co wiąże się z wnioskami i opiniami, które mogą być różne i niejednoznaczne) trzeba umieć udowodnić i wykazać z czego wynika nawet nasze najprostsze stwierdzenie, a często wynika z o wiele bardziej skomplikowanych rzeczy (w matematyce nie uświadczysz czegoś takiego, bo "poglądy" są jednoznaczne i nie mogą być inne, 2+2=4 i nie ma od tego wyjątków, a wykazując prawdziwość 2+2=4 nie wykorzystasz np.: całek, bo nie są one warunkiem do zachodzenia tej równości. Co nie znaczy, że się nie da).
Słowotwórstwo słowotwórstwem, ale pamiętaj, że znaczenie niektórych słów zostało zmienione przez społeczeństwo, bo używali ich niewłaściwie. A potem zmienione znaczenia przyjęły się do normalnego obiegu. Można powiedzieć, że ateizm zakłada brak/nieistnienie bogów. Ale to nie jest pełny obraz. Ateizm stwierdza, że ponieważ nie da się wykazać istnienia lub nieistnienia Boga/bogów, to nie powinniśmy zawracać sobie nim/nimi głowy, tylko żyć jak najlepiej potrafimy. Ateiści nie mają nakazanej walki z religią, nie mają doktryny. Ateizm nie jest religią.
I nie możesz również powiedzieć, że sataniści są antyteistami. Ponieważ wierzą w swojego boga, którym jest szatan/diabeł/zwał jak zwał. Antyteistami są właśnie ci ateiści (i nie tylko), którzy walczą usilnie z wierzącymi, nie do końca rozumiem po co, ale najwidoczniej widzą w tym jakiś sens.
Agnostyk to osoba, która stwierdza, że nie można dowieść istnienia lub nieistnienia Boga/bogów. Gnostycy z kolei wierzą, że świat nie jest dziełem Boga, tylko istot niższego rzędu, a jednocześnie wyższego rzędu niż ludzie. To dowodzi, że te pojęcia nie są przeciwieństwami (a nazwy na to teoretycznie wskazują), a jedno z nich odnosi się do religii, podczas gdy drugie do poglądu.
I teraz zauważ różnicę:
Ateizm: stwierdza, że ponieważ nie da się wykazać istnienia lub nieistnienia Boga/bogów, to nie powinniśmy zawracać sobie nim/nimi głowy.
Agnostycyzm: nie można dowieść istnienia lub nieistnienia Boga/bogów.
Nie, jestem ateistą. To, że mam wyjebane, nie znaczy, że nie mam na ten temat jakiegoś zdania. A z racji braku możliwości dowodu prawdziwości mojego zdania, ma ono taką samą wagę jak jego przeciwieństwo i wariacje. Moje zdanie jest takie, że Boga nie ma. Że jest wymyślony, bo tak jest wielu ludziom łatwiej. Nie udowodnię tego, tak samo jak nikt nie udowodni istnienia Boga.
W takim razie nie rozumiesz pojęć "ateizm", "antyteizm" i nie do końca terminu "aksjomat". Bo antyteizm nie ma w intencji wykluczać istnienia bogów ("anty" zawsze znaczyć będzie "przeciw"), ateizm kategorycznie przeczy istnieniu bogów, a aksjomat nazywany jest 'pewnikiem', nie prawdą, dlatego, że nie jest on przyjmowany na drodze dowodzenia, a uznawania. Zajrzyj do dialogów "Fedon" i "Sofista" Platona, czy do aksjomatyki filozofów z grona ojców kościoła.
Słowo "agnostyk" złożone jest ze słów GNOZA i A. Teraz zrozumiesz?
Ale dedukując z twoich definicji... Ateista nie jest w stanie dowieść jakiegoś określonego zjawiska fizycznego, więc uznaje, że takie nie istnieje...
Ateizm to nie jest wiara, zrozumcie to misie o małych rozumkach. ,Brak boga' nie jest żadnym aksjomatem, tak jak brak tyta, lula i podnika. Można stworzyć te byty jako hipotetyczne (i miliony innych), nazwać je i nadać właściwości, ale ,brak tyta' nie jest żadnym aksjomatem i nie spowoduje, że osoby które tyta nie uznają wierzą w coś przeciwnego.
A tak w ogóle to wszyscy są jakimiś tam ateistami, zdecydowana większość nie wierzy w Ra, Zeusa czy Światowida. Ja nie wierzę w jednego boga więcej.
Jesteś impotentem intelektualnym? Z twojego rozumowanie można wysunąć wniosek, że wszystko, co nie zostało udowodnione, nie istnieje. A jakże nasza nauka ma cokolwiek udowadniać, skoro zajmuje się ona badaniem jedynie użytecznych dla człowieka właściwości danego bytu? Istnienie boga to teoria - ma ona i swe logiczne potwierdzenia (tj. w obrębie nauki LOGIKA). Recz jasna, da się jedynie stwierdzić, że teoria ta nie jest NIELOGICZNA, nie potwierdzić jej postulaty.
Jeśli więc odrzucasz jakąkolwiek teorie a priori, znaczy, że JESTEŚ DOGMATYKIEM. A podłożem światopoglądu "ateizm", jest nieuznawanie boga - nie możesz jednak ani dowieść, że on jest, ani że go nie ma. Dokładnie tak samo mogę nazwać kogoś, kto nie wierzy, że ziemia jest elipsą, innego, który nie wierzy, że człowiek zbudowany jest w 70% z wody itd. Ale również mogę nazwać tak kogoś, kto postuluje, że bóg ma jakąś konkretną formę, którą on sam wcześniej wymyślił. Bowiem nawet jeżeli bóg istnieje, jest on niepoznawalny dla człowieka - czy to z powodu krótkiego życia ludzkiego, czy to znów z faktu, że nie możemy go zobaczyć, czy tam odczuć.
I nie dyskutujemy to o istnieniu określonego boga, a o istnieniu absolutu w ogóle. Te wywody Dawkinsowe może i są chwytliwe, ale nie merytoryczne: nie jest tu dobrze spełniony referencyjny akt mowy. Poza tym... Dawkins sam wpadł we własną pułapkę opisując super naturalne właściwości przyrody. On w istocie również jest przesiąknięty bogami.
up do wszystkich
Nie zawiodłem się na pseudoateistach. Czekałem na pierwszy pociska na Biblię a tu taka niespodzianka, od razu pierwsze komentarze. A wioskowy głupek BongMan jak zwykle rozbija bank
Skąd podejrzenie że jestem ateistą?
Bo jakoś nigdzie swoich poglądów religijnych nie wyraziłem, ale widzę że znasz mnie lepiej niż ja sam...
Powinienem uczyć się do kolokwium, ale wolę jeszcze porozmawiać
Ale dedukując z twoich definicji... Ateista nie jest w stanie dowieść jakiegoś określonego zjawiska fizycznego, więc uznaje, że takie nie istnieje...
Nie powiedziałem, że ateista uznaje, że jakieś zjawisko fizyczne nie istnieje, bo nie potrafi go udowodnić. Tu tkwi problem naszej dyskusji - Bóg/bogowie nie są zjawiskami fizycznymi. Gdyby byli, to już dawno natrafiono by przynajmniej na jakieś ślady ich obecności fizycznej. Ale nie natrafiono. Postawa ateistyczna odnosi się do zjawisk (nazwijmy to roboczo) duchowych, np.: bogowie, duchy, magia, itp. Nie da się udowodnić empirycznie tych zjawisk, a przesłanki za ich istnieniem są czasami niedorzeczne. Dlatego ateiści je negują. Nie warto zaprzątać sobie głowy czymś, co nie ma solidnych podstaw.
Słowo "agnostyk" złożone jest ze słów GNOZA i A. Teraz zrozumiesz?
Doskonale zdaję sobie sprawę z jakich słów jest to złożone (gnosis - wiedza, a - zaprzeczenie). Ale gnostycyzm (gnostikos - dotyczący wiedzy) nie jest przeciwieństwem agnostycyzmu. O to mi chodziło - że czasem słowotwórstwo myli. Te dwa ruchy dotyczą zupełnie innych rzeczy. Chodź powiązanych z religią.
W takim razie nie rozumiesz pojęć "ateizm", "antyteizm" i nie do końca terminu "aksjomat". Bo antyteizm nie ma w intencji wykluczać istnienia bogów ("anty" zawsze znaczyć będzie "przeciw"), ateizm kategorycznie przeczy istnieniu bogów, a aksjomat nazywany jest 'pewnikiem', nie prawdą, dlatego, że nie jest on przyjmowany na drodze dowodzenia, a uznawania. Zajrzyj do dialogów "Fedon" i "Sofista" Platona, czy do aksjomatyki filozofów z grona ojców kościoła.
Wydaje mi się, że doskonale rozumiem te 3 pojęcia.
Aksjomat - jest pewnikiem, ale dlatego, że nie wymaga udowadniania. A nie wymaga go, bo jest banalnie prosty, opiera się na najprostszych założeniach, czynnikach, operacjach. W skrócie tak można wytłumaczyć aksjomat. I dlatego nie uważam, żeby można było używać tego słowa w odniesieniu do religii i poglądów filozoficznych. Bo nie da się tu wyznaczyć aksjomatu. Można przyjąć założenie - które potem udowadniamy. Ale nie można rzucić aksjomatem "Bóg jest.", albo "Boga nie ma.". Bo to nie jest aksjomat.
Ateizm - pogląd filozoficzny zaprzeczający istnieniu bytów "wyższych" (bogów). Nie można udowodnić ich istnienia lub nieistnienia, więc po co zawracać sobie nimi głowę?
Antyteizm - postawa negująca kategorycznie wszelkich bogów, często aktywna (atakowanie innych za ich wierzenia). Jeśliby przyjąć twoją wersję antyteizmu, to np.: katolicy również są antyteistami. Są przeciwni wszystkim bogom, poza swoim własnym. Każda religia byłaby antyteistyczna.
I nie dyskutujemy to o istnieniu określonego boga, a o istnieniu absolutu w ogóle. Te wywody Dawkinsowe może i są chwytliwe, ale nie merytoryczne: nie jest tu dobrze spełniony referencyjny akt mowy. Poza tym... Dawkins sam wpadł we własną pułapkę opisując super naturalne właściwości przyrody. On w istocie również jest przesiąknięty bogami.
Nie przytaczajmy Dawkinsa . To głównie niemu zawdzięcza się stwierdzenie, że ateiści to krzykliwe ludki starające się obalić wszędzie religię cwanymi argumencikami. Facet jest inteligentny i robi dzięki temu pieniądze, ale jest przy tym niekiedy strasznym krzykaczem. Jego teorie są oparte w głównej mierze na niewiedzy jego rozmówców, wykorzystywaniu chwytliwych porównań (często mających gówno wspólnego ze sobą), łapaniu za słówka i zakrzykiwaniu rozmówcy.
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów