Pewien chłopczyk wracając ze szkoły napotkał starszą cygankę. Stało się tak ponieważ tego dnia postanowił pójść skrótem.
-Młodzieńcze daj pieniążka- powiedziała zbliżając się do niego.
- Nie dam- odpowiedział hardo chłopczyk.
- Dasz!- łapiąc go za rękaw.
- Nie dam i już- odpowiedział głośniej, wyszarpując się z uścisku.
- A więc bądź przeklęty, a za twą pazerność do końca życia będziesz żałował.
Chłopiec tylko parsknął śmiechem i oddalił się w swoją stronę. Nie zastanawiał się nad znaczeniem tych słów.
Chłopiec mieszkał w dużym, starym domu wraz z rodzicami. Po powrocie słyszał różne chichoty. Gdy zapadł zmrok słyszał przeraźliwe jęki. Swoim tonem drażniły słuch małego domownika.
- Mamo, słyszałaś to?- spytał chłopiec
- Co słyszałam dziecinko?
- Noo ten krzyk
- Zdawało Ci się, to pewnie z zewnątrz. Oprócz telewizora nic nie słyszałam.
Chłopiec zrozumiał że tylko on je słyszy. Gdy rodzice zasnęli do dźwięków dołączyły spadające przedmioty. Miał wrażenie że coś za nim chodzi, że ktoś umiera pod łóżkiem wydając przy tym straszne dźwięki- tego jednak nie sprawdził, oraz że ogólnie dom jest nawiedzony. Chłopiec próbował zasnąć. Nie mógł. Ciągle ktoś krzyczał, lub coś ciągnęło go za palce u stóp
Nasz bohater po raz pierwszy ucieszył się że idzie do szkoły. Miał nadzieje że chociaż tam odpocznie od koszmaru, i tam będzie bezpieczny. Nie, nie był. Przed nim, za nim, po prostu wszędzie słyszał lub widział coś przeraźliwego.
Po powrocie do domu, koszmar zaczął się od nowa. Gdy tylko zasnęli rodzice, klątwa uderzyła z potrójną siłą. Leżał w łóżku. Krzyk. Chciał jak najszybciej wybiec z pokoju. Nie mógł. Drzwi były zamknięte. Z parapetu spadła doniczka. Potem druga i trzecia. Z szafy wydobył się przeraźliwy jęk. Chłopiec skulił się po środku pokoju, i przez łzy wołał o pomoc. Ktoś chwycił go za włosy i podniósł. Z ciemności wydobyły się czarne sylwetki. Po pokoju zaczęły latać meble. Roztrzaskiwały się z hukiem o ścianę. Szyderczy śmiech mieszał się z obrzydliwym jękiem. Chłopiec wisiał na włosach prawie pod sufitem. Jego wrzask z bólu rozbił wszystko co było ze szkła. Próbował zamknąć oczy, ktoś jednak bardzo się starał by tego nie zrobił. Po środku pokoju pojawili się jego rodzice. Rozmawiali o jego pogrzebie, o tym jak bardzo się cieszą. Chłopiec dostał biczem w plecy.
Nie wytrzymał. Pełen strachu i nienawiści chłopiec, wyszarpał się i wyskoczył przez okno. Wrócił jednak do domu. W kuchni znalazł potrzebne mu narzędzia. Oblał siebie i największy nóż jaki znalazł, wodą święconą. W jego oczach zabłysły czerwone lampki, a na twarzy pojawił się dziki uśmiech.
Ruszył przez ciemność. Na jego podwórku wiły się węże, a po między nimi stały czarne sylwetki wraz z dawno umarłymi krewnymi. Każda postać która chciała mu przeszkodzić został zgładzona. Wiedział gdzie iść. Wiedział co robić. Musiał zabijać.
Nachylił się nad ostatnią w tym mieście cyganką, i poderżnął gardło jak wcześniejszym 400.
Tej nocy zakończył koszmar. Być może nie tylko jego.
Tylko jak on teraz wytłumaczy rodzicom bałagan w pokoju?
-Młodzieńcze daj pieniążka- powiedziała zbliżając się do niego.
- Nie dam- odpowiedział hardo chłopczyk.
- Dasz!- łapiąc go za rękaw.
- Nie dam i już- odpowiedział głośniej, wyszarpując się z uścisku.
- A więc bądź przeklęty, a za twą pazerność do końca życia będziesz żałował.
Chłopiec tylko parsknął śmiechem i oddalił się w swoją stronę. Nie zastanawiał się nad znaczeniem tych słów.
Chłopiec mieszkał w dużym, starym domu wraz z rodzicami. Po powrocie słyszał różne chichoty. Gdy zapadł zmrok słyszał przeraźliwe jęki. Swoim tonem drażniły słuch małego domownika.
- Mamo, słyszałaś to?- spytał chłopiec
- Co słyszałam dziecinko?
- Noo ten krzyk
- Zdawało Ci się, to pewnie z zewnątrz. Oprócz telewizora nic nie słyszałam.
Chłopiec zrozumiał że tylko on je słyszy. Gdy rodzice zasnęli do dźwięków dołączyły spadające przedmioty. Miał wrażenie że coś za nim chodzi, że ktoś umiera pod łóżkiem wydając przy tym straszne dźwięki- tego jednak nie sprawdził, oraz że ogólnie dom jest nawiedzony. Chłopiec próbował zasnąć. Nie mógł. Ciągle ktoś krzyczał, lub coś ciągnęło go za palce u stóp
Nasz bohater po raz pierwszy ucieszył się że idzie do szkoły. Miał nadzieje że chociaż tam odpocznie od koszmaru, i tam będzie bezpieczny. Nie, nie był. Przed nim, za nim, po prostu wszędzie słyszał lub widział coś przeraźliwego.
Po powrocie do domu, koszmar zaczął się od nowa. Gdy tylko zasnęli rodzice, klątwa uderzyła z potrójną siłą. Leżał w łóżku. Krzyk. Chciał jak najszybciej wybiec z pokoju. Nie mógł. Drzwi były zamknięte. Z parapetu spadła doniczka. Potem druga i trzecia. Z szafy wydobył się przeraźliwy jęk. Chłopiec skulił się po środku pokoju, i przez łzy wołał o pomoc. Ktoś chwycił go za włosy i podniósł. Z ciemności wydobyły się czarne sylwetki. Po pokoju zaczęły latać meble. Roztrzaskiwały się z hukiem o ścianę. Szyderczy śmiech mieszał się z obrzydliwym jękiem. Chłopiec wisiał na włosach prawie pod sufitem. Jego wrzask z bólu rozbił wszystko co było ze szkła. Próbował zamknąć oczy, ktoś jednak bardzo się starał by tego nie zrobił. Po środku pokoju pojawili się jego rodzice. Rozmawiali o jego pogrzebie, o tym jak bardzo się cieszą. Chłopiec dostał biczem w plecy.
Nie wytrzymał. Pełen strachu i nienawiści chłopiec, wyszarpał się i wyskoczył przez okno. Wrócił jednak do domu. W kuchni znalazł potrzebne mu narzędzia. Oblał siebie i największy nóż jaki znalazł, wodą święconą. W jego oczach zabłysły czerwone lampki, a na twarzy pojawił się dziki uśmiech.
Ruszył przez ciemność. Na jego podwórku wiły się węże, a po między nimi stały czarne sylwetki wraz z dawno umarłymi krewnymi. Każda postać która chciała mu przeszkodzić został zgładzona. Wiedział gdzie iść. Wiedział co robić. Musiał zabijać.
Nachylił się nad ostatnią w tym mieście cyganką, i poderżnął gardło jak wcześniejszym 400.
Tej nocy zakończył koszmar. Być może nie tylko jego.
Tylko jak on teraz wytłumaczy rodzicom bałagan w pokoju?