jabolmax napisał/a:
ta straszna demokracja szlachecka istniała ponad 200 lat a wasza ukochana sanacja z Piłsudskim na czele nawet 20 nie potrafiła przetrać, w ciągu tych dwudziestu lat skłóciliśmy się z dawnymi narodami rzeczypospolitej bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
@up powiedz mi jakim cudem mienisz się patriotą bo stawiam żołędzie przeciwko orzechom że za takowego się masz, skoro jesteś przeciwnikiem tego co polskie czyli umiłowania wolności jednostki
Oburzyłem jedynego słusznego i prawdziwego wielkiego Polaka spod znaku swastyki i barw klubu, czy fanatycznego kultystę ZSRE? W każdym razie:
-po pierwsze nie ponad 200.Jeśli przyjmiemy za początek pierwsze przywileje szlacheckie, otrzymamy ponad 300 lat, co i tak jest błędem, gdyż demokracja szlachecka zdegenerowała się potem w oligarchię magnacką(jakże pełną błogosławionej wolności jednostki, która jakoś I Polski nie ocaliła)
-oczywiście wiem że pod rządami autorytarnymi Romusia nie kłócilibyśmy się z mniejszościami. Mielibyśmy od razu bez zbędnego pieprzenia powstanie ok.40% ludności kraju przeciw akcji "asymilacja albo śmierć". Oczywiście z miejsca wsparte przez jakże miłujący demokrację i prawa mniejszości ZSRR, którego następców z Brukseli pewnie czcisz. Do tego exodus jakichś kolejnych 15% obywateli żydowskiego pochodzenia przed segregacją i gettami, których ludzie Romka żądali. Po czymś takim, jeśli kraj by przetrwał, sojusze z Francją i Anglią wraz z płynącymi z nich inwestycjami i licencjami by padły, bo czy takiego "potwora wersalskiego" warto wspierać?
-zapewne następnym krokiem byłoby coś, co w naiwności rządzących endeków uznawane by było za sojusz z III Rzeszą. Skończyłoby się tym co kampania wrześniowa, ale bez kampanii.Hitler zgarnąłby nowe tereny nie groźbami ale przez głupotę niepamiętających z historii, że niemcom nie można ufać.
- argument czasu trwania jest przejawem typowej głupoty neoendeków i neolewicy. Ktoś tu wyżej stwierdził, że istnienie zarówno I jak i II Polski zależało od sąsiadów. Dopóki czuli jakiś respekt i nie chcieli ryzykować wojny, to RP istniała. Poza tym, gdyby zaborcy rośli w siłę w takim tempie jak III Rzesza, to umiłowana demokracja szlachecka padłaby szybciej.
- bardzo mnie ubawiłeś tym polskim umiłowaniem praw jednostki itp. Z tego co wiem z historii, to nadeszły one dopiero z oligarchami magnackimi i jak się skończyły wiemy. Wcześniej przede wszystkim ważna była(chronologicznie): rodzina,klan,plemię,państwo uosabiane przez władcę,potem stan i wreszcie prywata. Nawet troska o państwo w czasach patrymonializmu wynikała z faktu, że władca traktował je jak własność swojego rodu.
Podsumowując, nakładaj kominiarę i idź poskakać, albo wdziewaj strój drag-Queen i idź wypinać lub brać do dzioba ku chale wszechswobodnej europejskiej ojczyzny.
Sorry za tą wstawkę, śmiecącą w temacie, ale zaczepił to musiałem. W kwestii dyskusji właściwej podtrzymuję autorytaryzm, ale nie monarchiczny. Autorytet osobowy się liczy, nie autorytet tradycjonalistyczny dynastii panującej.