To o grach? Ok, powiem tyle - niech kobiety zaczną robić gry, serio, niech kobiety robią gry dla kobiet i będzie po sprawie. Mój bardzo dobry przyjaciel pracuje w jednej z firm produkujących gry [edit, wyciąłem nazwę] i kiedyś powiedział mi, że u nich to w zasadzie przy robieniu gry nie pracuje prawie żadna kobieta [bo jest kilka wyjątków potwierdzających regułę, ale to w stosunku 1:20 facetów]. Jedynie kwestie dialogowe, czasami jakieś elementy kulturowe, wystroju etc. Potem może przy promocji, tłumaczeniu, ale jeśli chodzi o pisanie kodu, to już sami faceci, scenariusz gry też o dziwo [mimo, że to humanistyczne bardziej] pisze facet, ale w [...] i tak pracuje więcej babek niż w innych ekipach na zachodzie, bo tam to zupełnie egzotycznie jest spotkać babkę, która RZECZYWIŚCIE zajmuje się robieniem tej gry od kuchni. Na tym to chyba polega, jak faceci robią gry i faceci 5x częściej w nie grają, to chyba logiczne, że będą robić gry dla siebie i pod siebie. Co to za pierdolenie o grach?
Feministki mogłyby założyć własną firmę, zatrudnić same kobiety do zespołu i zobaczyć czym im się cokolwiek uda, ale ja wiem, że nie. Zaraz pokłócą się o stanowiska, że jedna ma ładniejszy kolor obudowy PCta, a inna lepsze krzesło i w ogóle gdzie się podłącza to wszystko, jakieś kable, prądy. Przecież to byłby najlepszy w historii program reality show. Feministki są "mądre" tylko wtedy, kiedy we własnym gronie zaczynają szczekać o tym co inni mają robić, bo same nic nie umieją.