To nie jest śmieszne, wczoraj specjalnie musiałem brać wolne w robocie żeby jechać pomóc swojej frendzonowej przyjaciółce w wyjściu z psychiatryka bo się tego gówna nawduczała i goniła brata z siekierą po domu, po czym straciła przytomność. Obudziła się dopiero na oiomie, gdzie tępa suka zgodziła się na konsultację psychiatryczną, przewieźli ją do psychiatryka (gdzie nie powiem, za dużo tu służby zdrowia robi) i tam podpisała zgodę. Dwa dni sobie odpoczęła i doszła do siebie, po czym idzie do lekarki i mówi jej, że się czuje dobrze i chce stamtąd wyjść, ta kolejna głupia cipa jej, że nie i tak dzwoni przyjaciółka do mnie, że ma problem, mówię jej, żeby brała sąd i wzięła. Ja oczywiście telefon do rodzinnej prawniczki, piszę pisma i wysyłam jej mejlem, mówię jak ma sprawę sędziemu przekazywać i jak ma to wyglądać. Dzisiaj rano, telefon do mnie "jest nakaz wypisania ze szpitala, przyjedź po mnie". No to, auto od kolegi i jadę po nią (kilkaset kilometrów) przyjeżdżam na miejsce, wchodzę na ten oddział, wchodzę choć nie wolno było do jej sali ona rzuca mi się na szyję, zaczynamy się całować, po czym biorę jej torbę podróżną i razem z wypisem kierujemy się do wyjścia. Byłoby fajnie gdyby to była prawda, lecz niestety, wchodzę do jej sali ona do mnie z tekstem "Ile kurwa można na Ciebie czekać" biorę jej tę torbę i wychodzimy, wsiada do tego auta i przez całą drogę kurwa nic, ni spierdalaj, ni pocałuj mnie w dupę. Przyjeżdżamy jako, że jej dom jest na jakiś czas dla niej spalony do mnie do domu, tak samo twarz jak kamień, poszła się tylko umyć i poszła spać. Ja w sumie tym wszytkom zaczynam być zmęczony i pewnie dziś też mnie nie będzie w robocie bo pójdę chyba na L4, tak więc przez nią, a właściwie przez te pierdolne syntetyki mam zjebany weekend, początek tygodnia oraz ujebaną wypłatę na 10.08. Więc drogi autorze takie żarty to sobie zroluj i w dupę wsadź.