Może i dużo, ale nawet konkretnie
Sobota, 22.50. Chwilę temu skończył się finał LM. Bayern Monachium - Borussia Dortmund 2:1. Niestety nasze chłopaki z Borussi nie wygrali LM, a na wszelkich forach, mojej tablicy na fb zamiast płaczu na poziomie 2.04.05 widzę radość jakby 3/4 moich znajomych stuknęło Paulinę Sykut. Lewandowski nie jest lepszy od Pawła Brożka, Błaszczykowski jest słaby jak żona Teda Mosby'ego, a Piszczek nie dorasta do pięt rezerwowemu Arsenalu Tuła. Opinie w 100% prawdziwe. Bo przecież każdy Andrzej Internauta wygrał po 10 razy finał Champions League strzelając przy okazji 4 gole (oddając 2 strzały). Na Play Station. Przerobionym. Na poziomie beginner.
Przy okazji takiego meczu (który sam w sobie był November Rainem wśród spotkań futbolowych) zamiast dyskusji o taktyce i ew. sędziowaniu przez cały internet przelewa się fala hejtu (Reign in Blood przy tej fali nienawiści wydaje się mocne jak ostatnie dokonania Agnieszki Chylińskiej) w stosunku do naszych gości z Dortmundu. To, że Lewy sam rozjechał Real Madryt, Kuba zagrał sezon życia, a Piszczek pół roku grał z kontuzją, która każdego Andrzeja wysłałaby na zsyłkę do Ciechocinka nie ma znaczenia - bo przecież każdy Andrew Internauta by zrobił wszystko lepiej, szybciej i mniejszą pengę. I bardziej patriotycznie. To że w pewnym momencie trójka z BVB atakowała nas nawet z lodówki i wagin partnerek to prawda, no ale o kim kuźwa mieli pisać dziennikarze? O Matuszczyku, który zagrał 17 minut przez cały sezon 2. Bundesligi (swoją drogą - gość jest potrzebny naszej kadrze jak popitka do Lecha Shandy)? O Mateuszu Cetnarskim, który się wybija na minus w takiej biedze jaką jest Śląsk Wrocław? Nie! To Lewy pyknął 24 gole w Bundeslidzie i 10 w LM. Nie Cetnarski, nie Paweł Brożek. Tomasz Zahorski też nie.
I to jest typowe w naszym radosnym narodzie. Każdy, kto wybija się ponad andrzejowość (tzn. do bólu kurewską przeciętność) musi być zniszczony niczym PiKej (akurat jemu się należy, bo się dzieciakowi od nadmiaru floty w dupie przewróciło). Ale np. taki Behemoth - band, który od wielu lat robi muzykę na fenomenalnym poziomie i jest w światowym topie kapel death metalowych jest gnojony nie tylko przez katopatolickie kręgi. Miłośnicy Króla Jarosława Wiecznie Dziewicy ze względu na wyprane rozumki mogą być usprawiedliwieni, ale bardzo często spotykam się z ludźmi z kręgu Rycerzy Metalu, którzy dojeżdżają Behemłotka, bo to przecież zespół chujowy bardziej niż piwo z juwenaliów (Legnico - masz szczęście, ze w tym tygodniu był finał LM). Jedyny powód? To polski band! A nic co polskie nie może być dobre. A gdyby Acid Drinkers był zespołem z USA, to ich koncert w Andrzejopolis byłby większym świętem niż otwarcie Media Marktu w Randomiu i darmowe skarpety do sandałów na ryneczku, a jako że są z Poznania bardzo fajnie sądzić jest, że są miałcy jak 93% uczestników Familiady (pies nie jest zwierzęciem na 3 litery - niestety).
Przykłady mnożyć można bez końca. Gdy Małysz miał 3-4 lata kryzysu to fala nienawiści byłaby w stanie zmieść Azję z powierzchni ziemi. A np. Gortat - w (dawanie) kosza lepiej gra każda feministka. Polański? Pedofil! A zresztą po co iść tak daleko i szukać wśród ludzi utalentowanych/bardzo pracowitych? Każdy sąsiad Andrzeja, który ma lepsze auto/żonę/mieszkanie to jebany złodziej/lewak/kutas/hultaj/nicpoń/gałgan/nieboga (staram się ograniczać przekleństwa). Szef zawsze będzie nieczułym fiutem, który na drugie imię ma nepotyzm, a jego auto kupione jest zapewnie z hajsu pochodzącego z handlu z narkotyków robionych z martwych płodów, które produkował ze swojej puszczalskiej żony, która wydała pewnie wszystkie premie dla pracowników na operacje plastyczne - bo przecież w wieku 35 lat nie można wyglądać lepiej niż Joanna Bartel.
Nie mam siły na podsumowanie. Po prostu mniej zawiści kochane Andrzeje i Andrzejki. Wziąć się kurwa za siebie, to nie będziecie mieli czasu na dojeżdżanie tych, którzy zapracowali na swój sukces. Do roboty.
źródło