@ptrson wydaje ci się że pomimo płacy minimalnej ludzie nie zapierdalają za 900zł po 300-380 godzin miesięcznie? To co jest w umowie, a to co dostajesz w rękę od pracodawcy to w niektórych wypadkach dwie różne rzeczy. Sam kiedyś pracowałem na stacji benzynowej, aż 1 miesiąc. Umowę podpisałem na tą właśnie minimalną krajową, w pełnym wymiarze godzin - czyli 8 godzin dziennie + płacone za nadgodziny. Po miesiącu miałem 330 godzin, bo na stacjach paliw bardzo często pracuje się w systemie 12 godzinnym. Za te 330 godzin pracy dostałem bez złotówki 900zł, zapytałem się dlaczego nie dostanę za nadgodziny, albo dlaczego nie dostanę przynajmniej minimalnej, takiej jaką mam w umowie. Koleś mi odpowiedział w prost - na twoje miejsce mam przynajmniej 10-15 ludzi którzy zrobią to samo co ty, za te 900 złotych.
Poszedłem z tym fantem do sądu pracy, okazało się dodatkowo że gościu nikomu, jak długo prowadzi tą stację benzynową, nie płacił zusu. A tam byli ludzie którzy pracowali u niego po kilka lat. I co mu zrobili z tego tytułu? Koleś zwinął interes, wyjebał gdzieś za granice, bo nie licząc tego że pracowników robił w huja, to robił w huja swoich klientów dolewając wody do paliwa.
Wytłumacz mi proszę, w którym miejscu mnie to prawo pracy ochroniło? W żadnym. Jedynie znalazłem sobie miejsce gdzie mogłem się iść "poskarżyć" i nic prócz to. Pieniędzy za wykonaną pracę moją jak i wielu ludzi którzy tam pracowali rząd nie zwróci, ten gość raczej już do polski nie zawita, a nawet jeżeli, to pójdzie siedzieć a ludzie którzy pracowali i tak tej kasy nie dostaną. Więc ponawiam moje pytanie, w którym momencie to prawo mnie ochroniło? Póki co nie widzę takiego miejsca.