Pan Andrzej (wiadomo, że Andrzeje to prawilne mordy) wybrał się na grzyby w piękny sobotni poranek. Spakował prowiant, nożyk, koszyk. Wyjechał z garażu Golfem 3 i ruszył na polowanie na dorodne grzyby. Po pół godzinie był na miejscu, chodzi patrzy, tropi, i udało się znalazł kurki - myśli sobie super dam dla żony ugotuje zajebistą zupę. Ruszył dalej chodzi, chodzi rozgląda się i widzi borowiki jego podniecenie wzrasta myśli - kurwa wysuszę, część do słoików będzie na zagrychę (tak jest z Podlasia). Przemierza las patrzy, a tu polanka zajebista duża równiutka tam trawka tu krzaczki, zauważył króliczka takie długie uszy mały ogonek to cichutko przeszedł obok, żeby nie spłoszyć. Chodzi dalej penetruje gęstwinę i trafi na rzeczkę myśli - ale zajebista rzeczka pójdę sobie w górę, może będzie coś ciekawego. Idzie w między czasie zbiera grzyby. W pewnym momencie zauważa źródełko, a w nim leży wielorybek. Zdziwiony pyta się wielorybka - Przepraszam, a Pan nie powinien być w oceanie? A wielorybek na to:
-Tak powinienem
nie masakrować mocno mnie i wielorybka
-Tak powinienem
nie masakrować mocno mnie i wielorybka