Kolejna bajeczka wrocławskiej gazety GW. W skrócie: Gówno prawda znowu napisała artykuł jak to narodowcy zaatakowali rosjanina, oczywiście wszystko zostało wymyślone.
A tu dokładniej opisana sytuacja
Rzecznik prezydenta Wrocławia przeprosił w jego imieniu rosyjskiego artystę Nikolaia Kopeikina, który miał zostać pobity przez grupę nacjonalistów. Przeprosiny zostały zamieszczone na oficjalnej stronie miasta. Ale według relacji policji, do pobicia w ogóle nie doszło.
W sobotę rano na popularnym portalu społecznościowym Nikolai Kopeikin, muzyk z rosyjskiego zespołu NOM, zamieścił wpis odnoszący się do wydarzeń z nocy, kiedy wracał po koncercie do hotelu.
- Wspominając ten incydent przyznaję, że kilkoro z nich sprowokowałem. Powiedziałem im, że nie są prawdziwymi faszystami - czytamy na jego profilu. Muzyk nie napisał wprost, że został pobity, ale do krótkiego tekstu dołączył dwa zdjęcia z widocznymi zadrapaniami na twarzy i klatce piersiowej.
"Napastnicy najpierw mieli go wyzwać od ruskiej k..., a gdy w odpowiedzi usłyszeli, że nie są prawdziwymi nazistami doszło do pobicia" - opisuje zdarzenie "Gazeta Wrocławska".
- W nocy z piątku na sobotę doszło do napadu grupy chuliganów o skrajnie nacjonalistycznych poglądach na rosyjskiego artystę, gościa Wrocławia i festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty - mówi Arkadiusz Filipowski, rzecznik urzędu miasta.
O godzinie 3.23 zadzwoniła na policję pracownica recepcji hotelu i poinformowała, że gość został uderzony w twarz. Policjanci pojawili się na miejscu po 20 minutach i rozmawiali z mężczyzną po angielsku. Twierdził, że został uderzony w twarz i wypadł mu telefon - relacjonuje asp. Paweł Petrykowski z dolnośląskiej policji.
Według policjantów, Kopeikin miał drobne zadrapania na twarzy, ale nie zgodził się na wezwanie pomocy medycznej. Nie potrafił też opisać napastników, a świadków tego zdarzenia nie było.
- Był pod wpływem alkoholu, więc policjanci poradzili mu, by na drugi dzień zgłosił się na komisariat. Powiedział, że nie zamierza składać zawiadomienia - dodaje Petrykowski.
Nikolai Kopeikin opublikował jednak swoje zdjęcia z zadrapaną twarzą, a historię opisały lokalne media.
Oficjalne przeprosiny
W sobotę po południu zareagowali urzędnicy. Na oficjalnej stronie Wrocławia opublikowano oficjalne przeprosiny.
"W imieniu prezydenta Wrocławia chciałbym publicznie przeprosić Pana Nikolaia Kopeikina za ten przykry incydent. Mam nadzieję, że nie pozostanie on jedynym wspomnieniem z Pana pobytu w naszym mieście. Proszę mi wierzyć, że nie tolerujemy takich zachowań i robimy co w naszej mocy by wykorzenić je z Wrocławia.
Równocześnie chciałbym zaapelować do policji by jeszcze bardziej zintensyfikowała działania zmierzające do całkowitego wyeliminowania podszytego nacjonalistyczną ideologią bandytyzmu z ulic naszego miasta" - czytamy w komunikacie podpisanym przez Arkadiusza Filipowskiego.
"Takiego zdarzenia nie było"
Ale według policji, do ataku chuliganów na Kopeikina w ogóle nie doszło.
- Postanowiliśmy sprawdzić wersję opisaną przez media, ale takiego zdarzenia w ogóle nie było. Możemy się więc domyślać dlaczego też nie było świadków - mówi Petrykowski i przekonuje, że policja sprawdziła dokładnie nagrania z monitoringu.
- Chcieliśmy skontaktować się z tym panem za pośrednictwem organizatorów festiwalu, ale powiedział, że jego telefonu mają policji nie podawać i nie ma zamiaru niczego zgłaszać - dodaje.
"Nie mogliśmy pozostać bierni"
Co na to rzecznik? - Nasze przeprosiny to reakcja na doniesienia medialne. Artykuły opisywały bardzo poważną sprawę. Jeśli okaże się, że została ona wykreowana, to jest to niedopuszczalne. Nie zmienia to jednak faktu, że nie mogliśmy pozostać bierni na takie informacje - komentuje Arkadiusz Filipowski z wrocławskiego magistratu.
Wieczorem przeprosiny zniknęły ze strony głównej urzędu miasta.
A tu dokładniej opisana sytuacja
Rzecznik prezydenta Wrocławia przeprosił w jego imieniu rosyjskiego artystę Nikolaia Kopeikina, który miał zostać pobity przez grupę nacjonalistów. Przeprosiny zostały zamieszczone na oficjalnej stronie miasta. Ale według relacji policji, do pobicia w ogóle nie doszło.
W sobotę rano na popularnym portalu społecznościowym Nikolai Kopeikin, muzyk z rosyjskiego zespołu NOM, zamieścił wpis odnoszący się do wydarzeń z nocy, kiedy wracał po koncercie do hotelu.
- Wspominając ten incydent przyznaję, że kilkoro z nich sprowokowałem. Powiedziałem im, że nie są prawdziwymi faszystami - czytamy na jego profilu. Muzyk nie napisał wprost, że został pobity, ale do krótkiego tekstu dołączył dwa zdjęcia z widocznymi zadrapaniami na twarzy i klatce piersiowej.
"Napastnicy najpierw mieli go wyzwać od ruskiej k..., a gdy w odpowiedzi usłyszeli, że nie są prawdziwymi nazistami doszło do pobicia" - opisuje zdarzenie "Gazeta Wrocławska".
- W nocy z piątku na sobotę doszło do napadu grupy chuliganów o skrajnie nacjonalistycznych poglądach na rosyjskiego artystę, gościa Wrocławia i festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty - mówi Arkadiusz Filipowski, rzecznik urzędu miasta.
O godzinie 3.23 zadzwoniła na policję pracownica recepcji hotelu i poinformowała, że gość został uderzony w twarz. Policjanci pojawili się na miejscu po 20 minutach i rozmawiali z mężczyzną po angielsku. Twierdził, że został uderzony w twarz i wypadł mu telefon - relacjonuje asp. Paweł Petrykowski z dolnośląskiej policji.
Według policjantów, Kopeikin miał drobne zadrapania na twarzy, ale nie zgodził się na wezwanie pomocy medycznej. Nie potrafił też opisać napastników, a świadków tego zdarzenia nie było.
- Był pod wpływem alkoholu, więc policjanci poradzili mu, by na drugi dzień zgłosił się na komisariat. Powiedział, że nie zamierza składać zawiadomienia - dodaje Petrykowski.
Nikolai Kopeikin opublikował jednak swoje zdjęcia z zadrapaną twarzą, a historię opisały lokalne media.
Oficjalne przeprosiny
W sobotę po południu zareagowali urzędnicy. Na oficjalnej stronie Wrocławia opublikowano oficjalne przeprosiny.
"W imieniu prezydenta Wrocławia chciałbym publicznie przeprosić Pana Nikolaia Kopeikina za ten przykry incydent. Mam nadzieję, że nie pozostanie on jedynym wspomnieniem z Pana pobytu w naszym mieście. Proszę mi wierzyć, że nie tolerujemy takich zachowań i robimy co w naszej mocy by wykorzenić je z Wrocławia.
Równocześnie chciałbym zaapelować do policji by jeszcze bardziej zintensyfikowała działania zmierzające do całkowitego wyeliminowania podszytego nacjonalistyczną ideologią bandytyzmu z ulic naszego miasta" - czytamy w komunikacie podpisanym przez Arkadiusza Filipowskiego.
"Takiego zdarzenia nie było"
Ale według policji, do ataku chuliganów na Kopeikina w ogóle nie doszło.
- Postanowiliśmy sprawdzić wersję opisaną przez media, ale takiego zdarzenia w ogóle nie było. Możemy się więc domyślać dlaczego też nie było świadków - mówi Petrykowski i przekonuje, że policja sprawdziła dokładnie nagrania z monitoringu.
- Chcieliśmy skontaktować się z tym panem za pośrednictwem organizatorów festiwalu, ale powiedział, że jego telefonu mają policji nie podawać i nie ma zamiaru niczego zgłaszać - dodaje.
"Nie mogliśmy pozostać bierni"
Co na to rzecznik? - Nasze przeprosiny to reakcja na doniesienia medialne. Artykuły opisywały bardzo poważną sprawę. Jeśli okaże się, że została ona wykreowana, to jest to niedopuszczalne. Nie zmienia to jednak faktu, że nie mogliśmy pozostać bierni na takie informacje - komentuje Arkadiusz Filipowski z wrocławskiego magistratu.
Wieczorem przeprosiny zniknęły ze strony głównej urzędu miasta.