anonymousm napisał/a:
@ sinjids
Czy ty sobie naiwnie wyobrażasz, że Hilter to była zakochana w Polsce dziewica, która poczuła się odrzucona i znienawidziła dawnego idola? Jak musielibyśmy się wstydzić własnej historii najnowszej, jak Niemcy na każdy kroku podkreślać własną odpowiedzialność za II wojnę światową. Nie przeżyłbym takiego ciągłego upokorzenia. Mieszkam w Niemczech i to upokorzenie całego narodu wyczuwam niemal codziennie.
Nie wiem jak Ty sobie wyobrażasz stosunki polityczne, ale emocje w polityce są wysoce niewskazane, a osobiście uważam, że największe profity przynosi pragmatyzm. W sytuacji gdy byliśmy między młotem a kowadłem po prostu uważam, że lepiej byłoby się opowiedzieć za młotem niż za kowalowym parobkiem, który zbija bąki gdzieś hen daleko (czyli za zachodem). A czymże Twoje porównanie do chorób się różni od tego miejsca gdzie zaznaczyłem, że ewentualny sojusz mógłby być po prostu mniej chujowym rozwiązaniem? Myślałem, że zaznaczyłem to wystarczająco wyraźnie, no ale wciąż się nie zrozumieliśmy.
Generalnie chodziło mi o postawę Polaków w 38-39, gdy Polska chciała się utrzymać na arenie międzynarodowej i jednocześnie zachować się jak najlepiej. Poza wieloma wadami jakie mają Polacy nie można nam odmówić honoru i tego że zawsze wspieraliśmy sojuszników i wyznawane przez nas wartości. Tylko że taka postawa przynosiła nam głównie "moralne zwycięstwa", które w najlepszym przypadku nie szkodziły nam bezpośrednio.
"Kto broni wszystkiego, ten nie broni niczego" - powiedział kiedyś Fryderyk II Pruski. Myślę, że najlepszym rozwiązaniem byłoby bronić naszego kraju, a nie Zachodu który nas olał (Bo przecież sojusze z Anglią i Francją przed wojną to był tylko blef żabojadów i herbatosiorbów w celu odstraszenia Hitlera.).
Zamiast tego odrzuciliśmy możliwość wybrania być może(!) "mniejszego zła" co skończyło się jak się skończyło.
(Co byłoby imo najlepszym rozwiązaniem, czyli sojusz z innymi krajami nadbałtyckimi, nie będę się wypowiadał bo to osobny temat-rzeka i polemizować można w nieskończoność.)
To nie pierwszy przypadek w historii, gdy nasz naród wybrał glorię chwały i poklasku zamiast podejść do sprawy pragmatycznie i podjąć kroki w celu poprawienia sytuacji narodu. Idealnym przykładem jest tutaj odsiecz wiedeńska, gdy to Jan III Sobieski uratował zachód przed najazdem tureckim. Tylko, że Austria niczym nam się nie odwdzięczyła, ale to już pal licho, gdyby nie to że Turcy mogliby nam się bardzo przysłużyć osłabiając wpływy Habsburgów w Europie. A samo Imperium Osmańskie było już wtedy zbyt słabe by zagrozić komuś więcej. No ale co by było gdyby babcia miała wąsy to każdy wie.
Poza tym podjąłeś temat upokorzenia narodu. Jakiego upokorzenia? Osobiście jestem z pokolenia, które ma daleko za sobą czasy wojenne, a ludzie którzy wojnę pamiętają powoli dogorywają. Jeśli przyjmiemy najbardziej racjonalny punkt widzenia, czyli że wszyscy jesteśmy równymi ludźmi bez podziału klasowego i narodowego, to i ich upokorzenie i nasza duma narodowa, to zasługi ludzi, których już nie ma, których nigdy nie widzieliśmy na oczy i jedyne co z nimi nas łączy to to że mieszkamy mniej więcej w tej samej strefie. Nie czyni mnie bohaterem wywodzenie się z tej samej narodowości co taki rotmistrz Witold Pilecki, ani moich niemieckich rówieśników nie czyni SSmanami pochodzenie z kraju w którym kilkadziesiąt lat temu mordowano żydów.
Nie mniej jednak masz chyba rację naskakując na mnie, bo sam widzę jak wychodzi ze mnie gorycz słuchania zewsząd w jakim to chujowym kraju żyjemy. Nasza rzeczywistość jest taka jaką sami tworzymy, a Polska jest krajem napędzanym przez Polaków. Jestem dumny z tego że jestem Polakiem i smutno mi, że wszędzie pełno głosów, że nie da się tu żyć.