Jeżeli ktoś chce zrobić takie autentyczne nagranie to dla elektronika hobbysty nie jest trudne, sam raz takie nagranie wykonałem. Należy zduplikować aparaturę zwaną Spiricom Mark IV, jednakże przenosząc CAŁY fragment modulator-demodulator w mikrofale, albo nawet wyjście konwertować na akustyczne zwyczajnym przetwornikiem, jaki używany jest w szkole na lekcji fizyki. Jest podobna maszynka przedstawiona przez autorów Spiricom, jednakże moja wersja nie używała takiego dziwnego falowodu. Używałem do tego lamp możliwych do kupienia na złomie wojskowym za kwotę ok. 5zł sztuka, więc na prawdę nie jest to trudne do złożenia, należy tylko uważać, bo mikrofale są szkodliwe, a wysokie napięcie to wiadomo. Z aparatu dobywa się zwykle metaliczny szum lub grzechot, jednakże raz na jakiś czas coś innego. Zauważyłem, że jeżeli przy uruchomionym aparacie przepaliła się w pobliskiej lampie żarówka żarowa, nie jarzeniowa), to należy trzymać aparat włączony, bo zaraz pojawi się transmisja.
Osobiście nie uważam, że to głosy duchów, lecz radiotelefony. Głos z aparatu przypomina coś pomiędzy stacją radiową zwaną Faders a zwykłą mową puszczaną raz szybciej raz wolniej. Faders było "zaszyfrowaną" modulacją radiową, wymagającą dokładnego zsynchronizowania odbiornika z nadajnikiem. W latach 80-tych najbezpieczniejsza metoda komunikacji między ambasadami. Przypominam tak jeszcze dra Zieleńskiego, który pisał, że Hitlerowcy używali komunikacji mikrofalowej. Ale jemu się za bardzo nie wierzy
.
No, chyba, że ktoś autentycznie doświadczył indukowanej telekinezy po zażyciu płynu Lugola. Próbowałem, na mnie nie działa