Star 660 zwany "pszczółką" , palił jak smok ale w terenie a szczególnie w piasku dawał radę. Na 266 czyli "byk" nasi nie raz ratowali dupę super nowoczesnym ciężarówkom w błotach kambodżańskich bezdroży
One nie były super nowoczesne ani ekologiczne, ale do wojska były wspaniałe. Proste w obsłudze, dzielne w terenie i w miarę niezawodne. Nie raz kurwiłem na przednie amory w 266 lub na "otwierane" przednie szyby, ale wynalazek z zapasowym kołem za kabiną to coś co doceniał każdy kierowca w terenie. Jak się go pognało to w terenie dawał radę nawet hopki robić i nie bał się brodzić do ponad 1,5 m. Wspaniałe wspomnienia