Materiał własny.
Moja pierwsza praca-pracuje jako elektryk,a nie elektronik chociaż taką mam profesję, ale to nie będzie o tym.
Dziś na każdym piętrze w bloku wymieniałem tablice z licznikami.
godz ok. 7.30
Rodzice odprowadzają dzieci do szkoły itp., czyli ogólnie spory ruch. Słyszę jak z pietra wyżej zbiega dwójka dzieci i ich mama.
Nagle takie głośne jeb jeb jeb. Chłopak się przewrócił
to się odwróciłem i patrze...
Otworzył oczy i zamknął-to sobie myślę ,,udaje jebany, żeby siostrę nastraszyć" i robię dalej swoje bez większych emocji
oczywiście kurwie sobie pod nosem raz po raz
bo to się nie chce dokręcić, to się urwie, to się wypnie itd
Po kilku sekundach odwracam się, a tu idzie jego siostra, okraczyła go i przeszła sobie dalej(pewnie myślała jak ja w pierwszej chwili). Za małą chwilę ta matka
co zamykała za sobą mieszkanie
idzie zaczynając krzyczeć, odwróciłem się, a ta go szarpie, więc szybko podbiegłem. Oczywiście cala szafa z licznikami spierdoliła mi się na dol przez co miałem 2-3x więcej roboty, ale nieważne, podbiegam,
a ta Pani bije go soczyście z liścia kilka razy
pierwsze co mowie:
niech Pani go nie bije
Musiałem wydrzeć mordę:
"zostaw go", żeby zadziałało.
Podniosłem mu głowę, otwieram mu oczy, źrenice normalne
i mowie do niego, żeby otworzył oczy. Chłopak totalnie odpłynął, zemdlał, nic nie reaguje. Sprawdzam na szyi puls bo tego mnie w szkole uczyli,
delikatnie ruszam jego ramieniem,
głaszcze mocno policzek,
i się chłopaczyna zaczął powoli budzić
(chłopak ok. 10 lat)
Otworzył oczy z tekstem jak z filmu
CO SIĘ STALO?
Zamykał oczy co chwile, mówiłem, żeby nie zamykał,żeby cały czas ze mną rozmawiał, jak ma na imię itp.
Otworzył oczy już tak na dobre,
ale miał dziwnie maślane. Poczekałem jeszcze chwile,
oczywiście ta matka w oddali dalej lamentowała.
pytam się co go boli, on, że głowa
ale nie rozcięta-to sobie myślę,ze najwięcej co mu się mogło stać to wstrząs mózgu. Lekko się podniósł, zdjąłem mu plecak. Objął mnie
i wstaliśmy razem na nogi. Wrócili się do domu,
ani dziękuje, ani pocałuj mnie w dupę chuju od prądu. Nie usłyszałem nic kompletnie. Nikt z mieszkań nie wyszedł, nie zaczął klaskać, nie zostałem honorowym obywatelem miasta Płock, ale poczułem się po tym jakoś dobrze,ze komuś pomogłem tak jak nigdy bo przecież ta matka w końcu mogłaby zrobić mu krzywdę.
Do godz 11 robiłem tą klatkę. Chłopak nie poszedł do szkoły,
Domyśliłem się, że jak zbiegał to
zaplatał mu się worek z butami
i wyjebał z całym impetem w podłogę
i spłynął, aż po ścianie.
Oczywiście większość komentujących/hejtujących sama nie wiedziałaby co ma robić dołączając do tej matki.
Moja pierwsza praca-pracuje jako elektryk,a nie elektronik chociaż taką mam profesję, ale to nie będzie o tym.
Dziś na każdym piętrze w bloku wymieniałem tablice z licznikami.
godz ok. 7.30
Rodzice odprowadzają dzieci do szkoły itp., czyli ogólnie spory ruch. Słyszę jak z pietra wyżej zbiega dwójka dzieci i ich mama.
Nagle takie głośne jeb jeb jeb. Chłopak się przewrócił
to się odwróciłem i patrze...
Otworzył oczy i zamknął-to sobie myślę ,,udaje jebany, żeby siostrę nastraszyć" i robię dalej swoje bez większych emocji
oczywiście kurwie sobie pod nosem raz po raz
bo to się nie chce dokręcić, to się urwie, to się wypnie itd
Po kilku sekundach odwracam się, a tu idzie jego siostra, okraczyła go i przeszła sobie dalej(pewnie myślała jak ja w pierwszej chwili). Za małą chwilę ta matka
co zamykała za sobą mieszkanie
idzie zaczynając krzyczeć, odwróciłem się, a ta go szarpie, więc szybko podbiegłem. Oczywiście cala szafa z licznikami spierdoliła mi się na dol przez co miałem 2-3x więcej roboty, ale nieważne, podbiegam,
a ta Pani bije go soczyście z liścia kilka razy
pierwsze co mowie:
niech Pani go nie bije
Musiałem wydrzeć mordę:
"zostaw go", żeby zadziałało.
Podniosłem mu głowę, otwieram mu oczy, źrenice normalne
i mowie do niego, żeby otworzył oczy. Chłopak totalnie odpłynął, zemdlał, nic nie reaguje. Sprawdzam na szyi puls bo tego mnie w szkole uczyli,
delikatnie ruszam jego ramieniem,
głaszcze mocno policzek,
i się chłopaczyna zaczął powoli budzić
(chłopak ok. 10 lat)
Otworzył oczy z tekstem jak z filmu
CO SIĘ STALO?
Zamykał oczy co chwile, mówiłem, żeby nie zamykał,żeby cały czas ze mną rozmawiał, jak ma na imię itp.
Otworzył oczy już tak na dobre,
ale miał dziwnie maślane. Poczekałem jeszcze chwile,
oczywiście ta matka w oddali dalej lamentowała.
pytam się co go boli, on, że głowa
ale nie rozcięta-to sobie myślę,ze najwięcej co mu się mogło stać to wstrząs mózgu. Lekko się podniósł, zdjąłem mu plecak. Objął mnie
i wstaliśmy razem na nogi. Wrócili się do domu,
ani dziękuje, ani pocałuj mnie w dupę chuju od prądu. Nie usłyszałem nic kompletnie. Nikt z mieszkań nie wyszedł, nie zaczął klaskać, nie zostałem honorowym obywatelem miasta Płock, ale poczułem się po tym jakoś dobrze,ze komuś pomogłem tak jak nigdy bo przecież ta matka w końcu mogłaby zrobić mu krzywdę.
Do godz 11 robiłem tą klatkę. Chłopak nie poszedł do szkoły,
Domyśliłem się, że jak zbiegał to
zaplatał mu się worek z butami
i wyjebał z całym impetem w podłogę
i spłynął, aż po ścianie.
Oczywiście większość komentujących/hejtujących sama nie wiedziałaby co ma robić dołączając do tej matki.