Historia zdarzyła się wczoraj. Na bramie stoi kolejka ludzi, którzy wychodzą z zakładu. Między nimi dwóch koleżków z jednego działu,żartują sobie,śmieją się. Pan ochroniarz sprawdza stan toreb (tak, tak mój kraj, taki piękny, wszystkich traktują jak potencjalnych złodziei) wychodzących pracowników. Dziś robi to od niechcenia i wybiera co niektórych. Teraz wpada kolejka koleżków i jeden z nich mówi do ochroniarza wskazując na swojego kumpla, zanosząc się śmiechem:
-Tego gościa to ja bym sprawdził dokładnie,pewnie coś wynosi. Jego kumpel krzywo się uśmiechnął i speszył. To wystarczyło żeby pan ochroniarz nabrał podejrzeń. Wzięto go na dokładne trzepanie. Z tego co dowiedziałem się dzisiaj, u gościa nie znaleziono w prawdzie nic kradzionego, ale miał przy sobie pokaźny wór marihuany, tablety i fetę (pewnie zapasy ćpuńskie na weekend). Do zakładu wezwano policję. W poniedziałek pewnie czeka go dyscyplinarka,nie licząc kłopotów z prawem, bo sprawy raczej mu nie umorzą. Tak oto poprzez głupie żarty jeden koleś nagrabił drugiemu.
-Tego gościa to ja bym sprawdził dokładnie,pewnie coś wynosi. Jego kumpel krzywo się uśmiechnął i speszył. To wystarczyło żeby pan ochroniarz nabrał podejrzeń. Wzięto go na dokładne trzepanie. Z tego co dowiedziałem się dzisiaj, u gościa nie znaleziono w prawdzie nic kradzionego, ale miał przy sobie pokaźny wór marihuany, tablety i fetę (pewnie zapasy ćpuńskie na weekend). Do zakładu wezwano policję. W poniedziałek pewnie czeka go dyscyplinarka,nie licząc kłopotów z prawem, bo sprawy raczej mu nie umorzą. Tak oto poprzez głupie żarty jeden koleś nagrabił drugiemu.