Witajcie Sadole. Historyjki opowiedziane przez mojego dziadka, które wrzuciłem tu wczoraj przyjęliście ku mojemu zdziwieniu z dużym entuzjazmem, a myślałem że sucho czytane nie będą tak śmieszne jak słuchane na żywo. Kilka osób prosiło o ciąg dalszy. Dzisiaj wrzucam jedną historyjkę opowiedzianą przez kumpla mojego dziadka i jeden mój dialog z nim. Mam nadzieję, że utrzymam wczorajszy poziom.
Na początku zarysuję kim jest ten kumpel dziadka. Na potrzeby tego posta zmyślę wszystkie użyte tu imiona, nazwiska i miejsca. Tak więc kolega mojego dziadka nazywa się Janek. Nie pracuje od dawna, a skoro nie ma co robić, to lubi co nieco połknąć (tak jak i mój dziadek ). Często można go spotkać na ulicy, jest bardzo rozmowny, a jego historie są zawsze ciekawe lub śmieszne.
1. Pewnego razu siedziałem na murku przed swoim domem, a ulicą szedł Janek i mówi do mnie:
- Ty k*rwa chcesz złapać wilka w dupę?
A ja powstrzymując śmiech:
- A czemu?
- Bo siedzisz na zimnym murku.
- A to co mi się stanie?
- To Ty nie wiesz na co zmarł Twój sąsiad Marian?
- No wiem, na raka zmarł.
- A gówno prawda! Na dupę zmarł! Za młodu jak kładli betonowe kręgi to na nich siadał, wilk wlazł w dupę i zmarł na dupę.
2. Janulek za młodu (było to za komuny) pojechał swoją WSKą na imprezę do oddalonej o 6km wioski - Mąkolno. Oczywiście za komuny na imprezach bimbru nie brakowało. Wszyscy się schlali, a następnego dnia nad ranem musiał wracać do domu - oczywiście pijany. Nie ujechał zbyt daleko, ponieważ bardzo mu się chciało spać, więc zjechał WSKą do przydrożnego rowu i w nim zasnął. Kiedy się obudził WSKi już nie było. Pomyślał:
- Ch*j tam, mam pieniędzy, to sobie drugą kupię.
Wrócił więc do domu, a kradzieży nie zgłosił na Milicję. Okazało się, że motor został skradziony przez półświatek z Mąkolna - zrobili to jacyś bracia specjalizujący się w kradzieżach, przemytach itp. Złodzieje jednak dostali cynk, że Milicja planuje nalot na ich posiadłości w związku z ich działalnością przemytniczą, a motor jest zbyt duży, żeby go ukryć u siebie. Dali więc WSKę Eli - znajomej z Mąkolna - i poprosili, żeby ją u kogoś schowała. Znajoma złodziejaszków okazała się także znajomą Janka. Motor rozpoznała i przyprowadziła go mu. Janek tak to opowiedział:
- Wychodzę na podwórko, a tu Ela prowadzi moją WSKę i pyta: "Twoja?", a ja mówię: "No to k*rwa jak!".
W ten sposób odzyskał motor - po raz pierwszy. Jak się później okazało imprezowy styl życia Janka spowodował, że WSKę skradziono mu po raz drugi. I tym razem kradzieży nie zgłaszał na Milicję. W tym momencie muszę Wam wspomnieć, że na motorze była tablica rejestracyjna od motoru jego kolegi - Wieśka. Janek po prostu swoją zgubił, a Wiesiek swojego motoru nie używał, więc dał mu tę rejestrację. Okazało się, że Milicja odnalazła motocykl no i po numerach rejestracyjnych doszli do Wieśka. Wiesiek powiedział im, że to nie jego motor, a Janka. Jego jest jedynie tablica rejestracyjna. Milicjanci poprosili, żeby Janek stawił się w komisariacie Milicji. Wiesiek przekazał więc dobrą nowinę Jankowi. Zgodnie z umową Janek stawił się w komisariacie, a milicjant Gibas mówi, że mają jego WSKę i oddadzą mu, jeżeli przyniesie butelkę czystej. Janek oczywiście w krótkim czasie załatwił przedmiot pożądania milicjantów i przynosi go. Tak to zrelacjonował:
- Przyniosłem im tą butelkę, zrobilim ją od razu , no i wróciłem do domu.
- Motorem? - zapytałem.
- A jak!
- Po pijaku?
- No to ja do nich mówię: "A to Panie władzo ja teraz to zdolny jestem żeby jechać do domu?", a milicjant Gibas mówi: "No a jak nie, jak tak!".
Jeżeli tym razem się zawiedliście na historyjkach, to dajcie znać, że mój trud daremny. Jeżeli się podoba, to znowu coś wrzucę. Pozdro.
Na początku zarysuję kim jest ten kumpel dziadka. Na potrzeby tego posta zmyślę wszystkie użyte tu imiona, nazwiska i miejsca. Tak więc kolega mojego dziadka nazywa się Janek. Nie pracuje od dawna, a skoro nie ma co robić, to lubi co nieco połknąć (tak jak i mój dziadek ). Często można go spotkać na ulicy, jest bardzo rozmowny, a jego historie są zawsze ciekawe lub śmieszne.
1. Pewnego razu siedziałem na murku przed swoim domem, a ulicą szedł Janek i mówi do mnie:
- Ty k*rwa chcesz złapać wilka w dupę?
A ja powstrzymując śmiech:
- A czemu?
- Bo siedzisz na zimnym murku.
- A to co mi się stanie?
- To Ty nie wiesz na co zmarł Twój sąsiad Marian?
- No wiem, na raka zmarł.
- A gówno prawda! Na dupę zmarł! Za młodu jak kładli betonowe kręgi to na nich siadał, wilk wlazł w dupę i zmarł na dupę.
2. Janulek za młodu (było to za komuny) pojechał swoją WSKą na imprezę do oddalonej o 6km wioski - Mąkolno. Oczywiście za komuny na imprezach bimbru nie brakowało. Wszyscy się schlali, a następnego dnia nad ranem musiał wracać do domu - oczywiście pijany. Nie ujechał zbyt daleko, ponieważ bardzo mu się chciało spać, więc zjechał WSKą do przydrożnego rowu i w nim zasnął. Kiedy się obudził WSKi już nie było. Pomyślał:
- Ch*j tam, mam pieniędzy, to sobie drugą kupię.
Wrócił więc do domu, a kradzieży nie zgłosił na Milicję. Okazało się, że motor został skradziony przez półświatek z Mąkolna - zrobili to jacyś bracia specjalizujący się w kradzieżach, przemytach itp. Złodzieje jednak dostali cynk, że Milicja planuje nalot na ich posiadłości w związku z ich działalnością przemytniczą, a motor jest zbyt duży, żeby go ukryć u siebie. Dali więc WSKę Eli - znajomej z Mąkolna - i poprosili, żeby ją u kogoś schowała. Znajoma złodziejaszków okazała się także znajomą Janka. Motor rozpoznała i przyprowadziła go mu. Janek tak to opowiedział:
- Wychodzę na podwórko, a tu Ela prowadzi moją WSKę i pyta: "Twoja?", a ja mówię: "No to k*rwa jak!".
W ten sposób odzyskał motor - po raz pierwszy. Jak się później okazało imprezowy styl życia Janka spowodował, że WSKę skradziono mu po raz drugi. I tym razem kradzieży nie zgłaszał na Milicję. W tym momencie muszę Wam wspomnieć, że na motorze była tablica rejestracyjna od motoru jego kolegi - Wieśka. Janek po prostu swoją zgubił, a Wiesiek swojego motoru nie używał, więc dał mu tę rejestrację. Okazało się, że Milicja odnalazła motocykl no i po numerach rejestracyjnych doszli do Wieśka. Wiesiek powiedział im, że to nie jego motor, a Janka. Jego jest jedynie tablica rejestracyjna. Milicjanci poprosili, żeby Janek stawił się w komisariacie Milicji. Wiesiek przekazał więc dobrą nowinę Jankowi. Zgodnie z umową Janek stawił się w komisariacie, a milicjant Gibas mówi, że mają jego WSKę i oddadzą mu, jeżeli przyniesie butelkę czystej. Janek oczywiście w krótkim czasie załatwił przedmiot pożądania milicjantów i przynosi go. Tak to zrelacjonował:
- Przyniosłem im tą butelkę, zrobilim ją od razu , no i wróciłem do domu.
- Motorem? - zapytałem.
- A jak!
- Po pijaku?
- No to ja do nich mówię: "A to Panie władzo ja teraz to zdolny jestem żeby jechać do domu?", a milicjant Gibas mówi: "No a jak nie, jak tak!".
Jeżeli tym razem się zawiedliście na historyjkach, to dajcie znać, że mój trud daremny. Jeżeli się podoba, to znowu coś wrzucę. Pozdro.