Warszawa, ulica Mazowiecka 10, 7 marca 1941 roku, godzina 7:00.
Dozorca kamienicy był w bardzo złym humorze. W nocy znowu padał śnieg. Westchnął i poszedł na podwórko. Z szopy wyciągnął wysłużoną miotłę, wrócił na ulicę i zaczął zamiatać biały puch z chodnika.
Trzech mężczyzn w szarych płaszczach, z czapkami nasuniętymi na oczy minęło dozorcę i weszło do bramy. Przystanęli w mroku krótkiego korytarza i zapalili papierosy wymieniając szeptem jakieś uwagi.
„Czego panowie sobie życzą?” – dozorca miał pytanie już na końcu języka, ale się powstrzymał. W tych ludziach było coś takiego, co kazało mu przestać się nimi interesować i zająć się swoimi sprawami.
Mężczyźni skończyli palić. Rzucili niedopałki na ziemię i przydepnęli. Dwaj z nich zaczęli się wspinać po schodach, a trzeci podszedł do dozorcy.
- Zapali pan? – zapytał trzymając w wyciągniętej ręce paczkę niemieckich papierosów „Juno”.
Dozorca uśmiechnął się, oparł miotłę o mur i siegnął po papierosa. Nieznajomy wyjął pudełko zapałek.
Tymczasem jego towarzysze dotarli już na czwarte piętro. Podchodzą do drugich drzwi po lewej stronie. Jeden z nich głośno puka do nich.
Drzwi się otwierają. Staje w nich młoda kobieta.
- Czy pana dyrektora Syma możemy prosić?
Karol Juliusz Sym urodził się w lipcu 1896 roku w Innsbrucku w polsko-austriackiej rodzinie. W Austrii skończył szkoły, po czym trafił do wojska. Podczas I Wojny Światowej walczył w szeregach armii austriackiej i dosłużył się stopnia porucznika. Po wojnie i po śmierci ojca przeniósł się wraz z matką i dwoma braćmi do Polski, gdzie kontynuował karierę wojskową. W 1921 roku zdjął mundur i został urzędnikiem. Był już wówczas żonaty – rok wcześniej ożenił się z Heleną Fałat, córką znanego malarza Juliana Fałata. Małżeństwo nie należało jednak do udanych. Wychowana w arystokratycznej rodzinie (matka hrabina) Helena ciągle narzekała, że marnie zarabiający mąż nigdy nie zapewni jej odpowiedniego poziomu życia. Wkrótce odeszła od niego zabierając ze sobą ich syna Juliana. Chłopiec zmarł na zapalenie opon mózgowych w wieku 9 lat. Niedługo potem Helena popełniła samobójstwo.
W 1923 roku Sym pojawił się w Warszawie. Zarabiał na życie jako tłumacz (doskonale znał przecież język niemiecki) i wykonywał drobne prace przy realizacji pierwszych polskich filmów. Szybko zauważono jego nieprzeciętną urodę i wyniesioną z wojska olbrzymią sprawność fizyczną. Pierwszą rolę otrzymał w „Wampirach z Warszawy”. Niezwykle przystojny aktor spodobał się publiczności i po krótkim czasie to nie on starał się o role, ale reżyserzy o niego.
Mając już w dorobku role w pięciu filmach został zauważony przez producentów z austriackiej wytwórni Sachsa. Wyjechał do Wiednia, gdzie zagrał w kilku tamtejszych produkcjach. W 1927 roku spotkał tam Marlenę Dietrich, z którą połączył go krótki, ale namiętny romans.
Po powrocie do Polski na początku lat 30-tych uchodził już za gwiazdora światowego formatu.
Mniej więcej w tym samym czasie kino nieme zaczęło odchodzić w niepamięć, a w filmie dźwiękowym Sym radził sobie średnio – nie mówił wystarczająco płynnie po polsku. Skupił się więc na działalności estradowej występując w najlepszych warszawskich teatrach rewiowych.
Pod koniec sierpnia 1939 roku, kiedy było już jasne, że wojna jest nieuchronna w gazetach pojawiły się zdjęcia Igo Syma kopiącego wraz z innymi artystami rowy przeciwlotnicze. Warszawiacy pokrzepiali się widząc jak ich ulubieńcy pracują z nimi ramię w ramię. Podczas hitlerowskich bombardowań Sym pomagał ratować ludzi zasypanych pod gruzami. W czasie jednego z nalotów został niegroźnie ranny.
Widząc go kilka miesięcy później znajomi artyści nie mogli uwierzyć własnym oczom – przedwojenny ulubieniec warszawiaków paradował po okupowanym mieście w nazistowskim mundurze. Otrzymał status Reichsdeutscha, czyli pełnoprawnego obywatela III Rzeszy. Stał się częstym gościem w domu hitlerowskiego gubernatora Warszawy Ludwika Fischera. Po pewnym czasie został jego doradcą do spraw kulturalnych.
Od początku okupacji naziści prowadzili agresywną walkę z polską kulturą. W kinach i teatrach dostępnych dla polskiej publiczności wolno było pokazywać jedynie głupawe komedyjki i chłam pozbawiony większej wartości. Władze Podziemia odpowiedziały bojkotem aktorskim. Przedwojenni aktorzy, nie mogąc grać w jawnych teatrach musieli się przekwalifikować. Większość z nich znalazła zatrudnienie jako kelnerzy i barmani.
Igo Sym objął kierownictwo Theater der Stadt Warschau” i zaczął prowadzić kino „Helgoland” dostępne tylko dla Niemców. Otrzymał także od okupanta koncesję na prowadzenie teatrzyku rewiowego.
Ba, ale skąd wziąć aktorów, skoro Tajna Rada Teatralna wyraźnie zabroniła im występów na scenie? Sym nie bawiąc się w ceregiele zaczął zmuszać znajomych artystów do występów grożąc wywiezieniem do Oświęcimia w przypadku odmowy. Innych kusił olbrzymimi jak na okupacyjne warunki zarobkami.
Sam jak na trudne, okupacyjne warunki był człowiekiem bardzo zamożnym. Zdawał sobie sprawę z nienawiści, jaką wzbudza w rodakach. „Biuletyn Informacyjny” nie nazywał go w artykułach inaczej, niż świnią i kanalią.
W 1940 roku niemieccy filmowcy rozpoczęli pracę nad antypolskim filmem pt. „Heimkehr” („Powrót do ojczyzny”). To prawdopodobnie najobrzydliwsze dzieło propagandy narodowosocjalistycznej, jakie kiedykolwiek powstało. W obfitującym w niezwykle brutalne sceny filmie Polacy ukazani są jako zezwierzęcone bestie znęcające się nad spokojnymi Niemcami, których przez ostatecznym pogromem chronią wojska hitlerowskie.
Igo Sym bardzo zaangażował się w jego produkcję. Był odpowiedzialny m.in. za nabór polskich aktorów. Niestety, szantażem i przekupstwem udało mu się zaangażować wielu z nich.
Władze Polski Podziemnej odpowiedziały wyrokami infamii (pozbawienia czci) i nagany dla Polaków, którzy zagrali w „Heimkehr”.
Na karę infamii został skazany m.in. Józef Kondrat, stryj Marka Kondrata.
Miarka wobec zdrajcy przebrała się. Wojskowy Sąd Specjalny Związku Walki Zbrojnej wydał wyrok śmierci na Igo Syma. Wyrok został zatwierdzony przez generała Stefana „Grota” Roweckiego, a zadanie rozpracowania celu otrzymał oficer kontrwywiadu Roman Niewiarowicz.
Narażając się na ostracyzm ze strony mieszkańców Warszawy Niewiarowicz podjął za zgodą Podziemia pracę w teatrze „Komedia” prowadzonym przez Syma. Uzyskawszy w miarę częsty dostęp do niego krok po kroku rozpracowywał zdrajcę, ustalał jego zwyczaje, rozkład dnia itp.
Przy okazji tej działalności wyszło na jaw, że polski kontrwywiad już przed wojną podejrzewał Syma o współpracę z Gestapo. Pod koniec lat 30-tych Sym podejrzanie często wyjeżdżał do Niemiec, gdzie pracował w wytwórni filmowej UFA kierowanej przez nazistów.
Widząc jakim poważaniem darzą Syma Niemcy Niewiarowicz zaproponował jego otrucie, bojąc się, że w innym wypadku zemsta okupanta będzie straszna. Generał „Grot” odmówił.
Sym ma zostać zastrzelony i to z broni wojskowej. W ten sposób ma być wysłany sygnał zarówno do okupantów, jak i mieszkańców Warszawy – Polska Podziemna istnieje i karze zdrajców.
Niewiarowicz początkowo zaplanował zamach na ulicy Oboźnej. Nie doszedł on jednak do skutku, ponieważ Sym akurat tego dnia wyjechał służbowo.
Na początku marca uzyskał informację, że renegat za kilka dni wyjedzie na stałe do Wiednia i znajdzie się poza zasięgiem karzącej ręki polskiego Podziemia. Należało maksymalnie przyspieszyć akcję likwidacji zdrajcy.
Sym miał wyjechać 8 marca, więc termin akcji likwidacyjnej ustalono na dzień wcześniej. Zespół, który miał wykonać wyrok śmierci składał się z trzech osób: podporucznik Bohdan Rogoliński „Szary” (dowódca grupy), podporucznik Roman Rozmiłowski „Zawada” (wykonawca wyroku) i kapral Wiktor Klimaszewski „Mały” (ubezpieczenie).
Ustalenie adresu zdrajcy nie było żadnym problemem. Roman Niewiarowicz już od dawna wiedział, że Sym mieszka przy ulicy Mazowieckiej 10, dokąd przeniósł się po tym, jak jego przedwojenny apartament został zniszczony wskutek bombardowań we wrześniu 1939 roku.
Grupa egzekucyjna dotarła na miejsce o godzinie 7 rano wyznaczonego dnia. Najmłodszy stopniem „Mały” został na czatach, podczas gdy „Szary” i „Zawada” weszli po schodach na czwarte piętro. „Szary” zapukał do drzwi. Gdyby padło pytanie kim są, mieli odpowiedzieć, że są pracownikami poczty i mają przesyłkę dla dyrektora Syma.
Takie pytanie jednak nie padło. Drzwi otworzyła im młoda kobieta – bratowa Igo. Grzecznie zapytali o niego.
- Zaraz go poproszę – odpowiedziała kobieta i zniknęła w głębi mieszkania.
Nie czekając na zaproszenie obydwaj egzekutorzy poszli za nią. W korytarzu natknęli się na mężczyznę w szlafroku.
- Czy pan Igo Sym? – pyta „Zawada”.
- Tak. Czym mogę służyć? – pada odpowiedź.
„Zawada” wyjmuje z kieszeni pistolet Vis i niemal z przyłożenia strzela zdrajcy prosto w serce. Igo Sym bez słowa osuwa się na ziemię. Obydwaj oficerowie Podziemia wychodzą z mieszkania i zbiegają po schodach.
Roman Niewiarowicz słusznie przewidywał zemstę okupanta. W odwecie za zamach na Igo Syma hitlerowcy ogłosili w Warszawie żałobę (było to wydarzenie nadzwyczajne – podczas całej okupacji ogłoszą ją jeszcze tylko dwa razy: po klęsce pod Stalingradem i po zamachu na Kutscherę) oraz wzięli ponad stu zakładników, z których część została rozstrzelana 11 marca w Palmirach. Aresztowano znanych polskich artystów m.in. Leona Schillera i Stefana Jaracza. Po śledztwie w siedzibie Gestapo na Alei Szucha i pobycie na Pawiaku zostali wysłani do Oświęcimia. Za innymi rozesłano listy gończe.
Mimo tych szykan sygnał został odebrany właściwie – Polacy zrozumieli, że Polska Podziemna walczy, a zdrajców czeka zasłużona kara.
Roman Niewiarowicz – oficer kontrwywiadu, który rozpracował zdrajcę został po wojnie niesłusznie oskarżony o kolaborację z Niemcami i na kilka lat pozbawiony możliwości zajmowania kierowniczych stanowisk w teatrach. Mimo szykan i nagonki pracował przy produkcji filmów – był autorem scenariuszy do takich filmów jak „Żona dla Australijczyka” i „Szatan z siódmej klasy”. Przed kamerą wystąpił tylko raz – stworzył niezapomnianą postać aktora Walickiego w „Awanturze o Basię” w 1959 roku.
Podporucznik Roman Rozmiłowski – wykonawca wyroku na Igo Symie został jednym z najskuteczniejszych egzekutorów Armii Krajowej. Do lipca 1944 roku zlikwidował kilkudziesięciu zdrajców, konfidentów i szmalcowników. W Powstaniu Warszawskim walczył jako zastępca dowódcy kompanii „Koszta”. Zmarł od ran 3 września 1944 roku w powstańczym szpitalu przy ulicy Sienkiewicza.
Dozorca kamienicy był w bardzo złym humorze. W nocy znowu padał śnieg. Westchnął i poszedł na podwórko. Z szopy wyciągnął wysłużoną miotłę, wrócił na ulicę i zaczął zamiatać biały puch z chodnika.
Trzech mężczyzn w szarych płaszczach, z czapkami nasuniętymi na oczy minęło dozorcę i weszło do bramy. Przystanęli w mroku krótkiego korytarza i zapalili papierosy wymieniając szeptem jakieś uwagi.
„Czego panowie sobie życzą?” – dozorca miał pytanie już na końcu języka, ale się powstrzymał. W tych ludziach było coś takiego, co kazało mu przestać się nimi interesować i zająć się swoimi sprawami.
Mężczyźni skończyli palić. Rzucili niedopałki na ziemię i przydepnęli. Dwaj z nich zaczęli się wspinać po schodach, a trzeci podszedł do dozorcy.
- Zapali pan? – zapytał trzymając w wyciągniętej ręce paczkę niemieckich papierosów „Juno”.
Dozorca uśmiechnął się, oparł miotłę o mur i siegnął po papierosa. Nieznajomy wyjął pudełko zapałek.
Tymczasem jego towarzysze dotarli już na czwarte piętro. Podchodzą do drugich drzwi po lewej stronie. Jeden z nich głośno puka do nich.
Drzwi się otwierają. Staje w nich młoda kobieta.
- Czy pana dyrektora Syma możemy prosić?
Karol Juliusz Sym urodził się w lipcu 1896 roku w Innsbrucku w polsko-austriackiej rodzinie. W Austrii skończył szkoły, po czym trafił do wojska. Podczas I Wojny Światowej walczył w szeregach armii austriackiej i dosłużył się stopnia porucznika. Po wojnie i po śmierci ojca przeniósł się wraz z matką i dwoma braćmi do Polski, gdzie kontynuował karierę wojskową. W 1921 roku zdjął mundur i został urzędnikiem. Był już wówczas żonaty – rok wcześniej ożenił się z Heleną Fałat, córką znanego malarza Juliana Fałata. Małżeństwo nie należało jednak do udanych. Wychowana w arystokratycznej rodzinie (matka hrabina) Helena ciągle narzekała, że marnie zarabiający mąż nigdy nie zapewni jej odpowiedniego poziomu życia. Wkrótce odeszła od niego zabierając ze sobą ich syna Juliana. Chłopiec zmarł na zapalenie opon mózgowych w wieku 9 lat. Niedługo potem Helena popełniła samobójstwo.
W 1923 roku Sym pojawił się w Warszawie. Zarabiał na życie jako tłumacz (doskonale znał przecież język niemiecki) i wykonywał drobne prace przy realizacji pierwszych polskich filmów. Szybko zauważono jego nieprzeciętną urodę i wyniesioną z wojska olbrzymią sprawność fizyczną. Pierwszą rolę otrzymał w „Wampirach z Warszawy”. Niezwykle przystojny aktor spodobał się publiczności i po krótkim czasie to nie on starał się o role, ale reżyserzy o niego.
Mając już w dorobku role w pięciu filmach został zauważony przez producentów z austriackiej wytwórni Sachsa. Wyjechał do Wiednia, gdzie zagrał w kilku tamtejszych produkcjach. W 1927 roku spotkał tam Marlenę Dietrich, z którą połączył go krótki, ale namiętny romans.
Po powrocie do Polski na początku lat 30-tych uchodził już za gwiazdora światowego formatu.
Mniej więcej w tym samym czasie kino nieme zaczęło odchodzić w niepamięć, a w filmie dźwiękowym Sym radził sobie średnio – nie mówił wystarczająco płynnie po polsku. Skupił się więc na działalności estradowej występując w najlepszych warszawskich teatrach rewiowych.
Pod koniec sierpnia 1939 roku, kiedy było już jasne, że wojna jest nieuchronna w gazetach pojawiły się zdjęcia Igo Syma kopiącego wraz z innymi artystami rowy przeciwlotnicze. Warszawiacy pokrzepiali się widząc jak ich ulubieńcy pracują z nimi ramię w ramię. Podczas hitlerowskich bombardowań Sym pomagał ratować ludzi zasypanych pod gruzami. W czasie jednego z nalotów został niegroźnie ranny.
Widząc go kilka miesięcy później znajomi artyści nie mogli uwierzyć własnym oczom – przedwojenny ulubieniec warszawiaków paradował po okupowanym mieście w nazistowskim mundurze. Otrzymał status Reichsdeutscha, czyli pełnoprawnego obywatela III Rzeszy. Stał się częstym gościem w domu hitlerowskiego gubernatora Warszawy Ludwika Fischera. Po pewnym czasie został jego doradcą do spraw kulturalnych.
Od początku okupacji naziści prowadzili agresywną walkę z polską kulturą. W kinach i teatrach dostępnych dla polskiej publiczności wolno było pokazywać jedynie głupawe komedyjki i chłam pozbawiony większej wartości. Władze Podziemia odpowiedziały bojkotem aktorskim. Przedwojenni aktorzy, nie mogąc grać w jawnych teatrach musieli się przekwalifikować. Większość z nich znalazła zatrudnienie jako kelnerzy i barmani.
Igo Sym objął kierownictwo Theater der Stadt Warschau” i zaczął prowadzić kino „Helgoland” dostępne tylko dla Niemców. Otrzymał także od okupanta koncesję na prowadzenie teatrzyku rewiowego.
Ba, ale skąd wziąć aktorów, skoro Tajna Rada Teatralna wyraźnie zabroniła im występów na scenie? Sym nie bawiąc się w ceregiele zaczął zmuszać znajomych artystów do występów grożąc wywiezieniem do Oświęcimia w przypadku odmowy. Innych kusił olbrzymimi jak na okupacyjne warunki zarobkami.
Sam jak na trudne, okupacyjne warunki był człowiekiem bardzo zamożnym. Zdawał sobie sprawę z nienawiści, jaką wzbudza w rodakach. „Biuletyn Informacyjny” nie nazywał go w artykułach inaczej, niż świnią i kanalią.
W 1940 roku niemieccy filmowcy rozpoczęli pracę nad antypolskim filmem pt. „Heimkehr” („Powrót do ojczyzny”). To prawdopodobnie najobrzydliwsze dzieło propagandy narodowosocjalistycznej, jakie kiedykolwiek powstało. W obfitującym w niezwykle brutalne sceny filmie Polacy ukazani są jako zezwierzęcone bestie znęcające się nad spokojnymi Niemcami, których przez ostatecznym pogromem chronią wojska hitlerowskie.
Igo Sym bardzo zaangażował się w jego produkcję. Był odpowiedzialny m.in. za nabór polskich aktorów. Niestety, szantażem i przekupstwem udało mu się zaangażować wielu z nich.
Władze Polski Podziemnej odpowiedziały wyrokami infamii (pozbawienia czci) i nagany dla Polaków, którzy zagrali w „Heimkehr”.
Na karę infamii został skazany m.in. Józef Kondrat, stryj Marka Kondrata.
Miarka wobec zdrajcy przebrała się. Wojskowy Sąd Specjalny Związku Walki Zbrojnej wydał wyrok śmierci na Igo Syma. Wyrok został zatwierdzony przez generała Stefana „Grota” Roweckiego, a zadanie rozpracowania celu otrzymał oficer kontrwywiadu Roman Niewiarowicz.
Narażając się na ostracyzm ze strony mieszkańców Warszawy Niewiarowicz podjął za zgodą Podziemia pracę w teatrze „Komedia” prowadzonym przez Syma. Uzyskawszy w miarę częsty dostęp do niego krok po kroku rozpracowywał zdrajcę, ustalał jego zwyczaje, rozkład dnia itp.
Przy okazji tej działalności wyszło na jaw, że polski kontrwywiad już przed wojną podejrzewał Syma o współpracę z Gestapo. Pod koniec lat 30-tych Sym podejrzanie często wyjeżdżał do Niemiec, gdzie pracował w wytwórni filmowej UFA kierowanej przez nazistów.
Widząc jakim poważaniem darzą Syma Niemcy Niewiarowicz zaproponował jego otrucie, bojąc się, że w innym wypadku zemsta okupanta będzie straszna. Generał „Grot” odmówił.
Sym ma zostać zastrzelony i to z broni wojskowej. W ten sposób ma być wysłany sygnał zarówno do okupantów, jak i mieszkańców Warszawy – Polska Podziemna istnieje i karze zdrajców.
Niewiarowicz początkowo zaplanował zamach na ulicy Oboźnej. Nie doszedł on jednak do skutku, ponieważ Sym akurat tego dnia wyjechał służbowo.
Na początku marca uzyskał informację, że renegat za kilka dni wyjedzie na stałe do Wiednia i znajdzie się poza zasięgiem karzącej ręki polskiego Podziemia. Należało maksymalnie przyspieszyć akcję likwidacji zdrajcy.
Sym miał wyjechać 8 marca, więc termin akcji likwidacyjnej ustalono na dzień wcześniej. Zespół, który miał wykonać wyrok śmierci składał się z trzech osób: podporucznik Bohdan Rogoliński „Szary” (dowódca grupy), podporucznik Roman Rozmiłowski „Zawada” (wykonawca wyroku) i kapral Wiktor Klimaszewski „Mały” (ubezpieczenie).
Ustalenie adresu zdrajcy nie było żadnym problemem. Roman Niewiarowicz już od dawna wiedział, że Sym mieszka przy ulicy Mazowieckiej 10, dokąd przeniósł się po tym, jak jego przedwojenny apartament został zniszczony wskutek bombardowań we wrześniu 1939 roku.
Grupa egzekucyjna dotarła na miejsce o godzinie 7 rano wyznaczonego dnia. Najmłodszy stopniem „Mały” został na czatach, podczas gdy „Szary” i „Zawada” weszli po schodach na czwarte piętro. „Szary” zapukał do drzwi. Gdyby padło pytanie kim są, mieli odpowiedzieć, że są pracownikami poczty i mają przesyłkę dla dyrektora Syma.
Takie pytanie jednak nie padło. Drzwi otworzyła im młoda kobieta – bratowa Igo. Grzecznie zapytali o niego.
- Zaraz go poproszę – odpowiedziała kobieta i zniknęła w głębi mieszkania.
Nie czekając na zaproszenie obydwaj egzekutorzy poszli za nią. W korytarzu natknęli się na mężczyznę w szlafroku.
- Czy pan Igo Sym? – pyta „Zawada”.
- Tak. Czym mogę służyć? – pada odpowiedź.
„Zawada” wyjmuje z kieszeni pistolet Vis i niemal z przyłożenia strzela zdrajcy prosto w serce. Igo Sym bez słowa osuwa się na ziemię. Obydwaj oficerowie Podziemia wychodzą z mieszkania i zbiegają po schodach.
Roman Niewiarowicz słusznie przewidywał zemstę okupanta. W odwecie za zamach na Igo Syma hitlerowcy ogłosili w Warszawie żałobę (było to wydarzenie nadzwyczajne – podczas całej okupacji ogłoszą ją jeszcze tylko dwa razy: po klęsce pod Stalingradem i po zamachu na Kutscherę) oraz wzięli ponad stu zakładników, z których część została rozstrzelana 11 marca w Palmirach. Aresztowano znanych polskich artystów m.in. Leona Schillera i Stefana Jaracza. Po śledztwie w siedzibie Gestapo na Alei Szucha i pobycie na Pawiaku zostali wysłani do Oświęcimia. Za innymi rozesłano listy gończe.
Mimo tych szykan sygnał został odebrany właściwie – Polacy zrozumieli, że Polska Podziemna walczy, a zdrajców czeka zasłużona kara.
Roman Niewiarowicz – oficer kontrwywiadu, który rozpracował zdrajcę został po wojnie niesłusznie oskarżony o kolaborację z Niemcami i na kilka lat pozbawiony możliwości zajmowania kierowniczych stanowisk w teatrach. Mimo szykan i nagonki pracował przy produkcji filmów – był autorem scenariuszy do takich filmów jak „Żona dla Australijczyka” i „Szatan z siódmej klasy”. Przed kamerą wystąpił tylko raz – stworzył niezapomnianą postać aktora Walickiego w „Awanturze o Basię” w 1959 roku.
Podporucznik Roman Rozmiłowski – wykonawca wyroku na Igo Symie został jednym z najskuteczniejszych egzekutorów Armii Krajowej. Do lipca 1944 roku zlikwidował kilkudziesięciu zdrajców, konfidentów i szmalcowników. W Powstaniu Warszawskim walczył jako zastępca dowódcy kompanii „Koszta”. Zmarł od ran 3 września 1944 roku w powstańczym szpitalu przy ulicy Sienkiewicza.