Od zamierzchłych czasów, a dokładnie od ch*j wie, kiedy (edit: ch*j podpowiada, że od około 150 milionów lat), ptaki latają po niebie. Ptak, jaki jest, każdy widzi - skrzydła, pióra, dźób, dwie nóżki... Najczęściej już po samym kształcie skrzydeł czy korpusu można nawet z dużej odległości rozpoznać, co to za ptak.
Ptaki nie są same w przestworzach. Towarzyszą im nie tylko nietoperze, czy latające jaszczurki (niedawny temat @UltorMatrix) ale też samoloty.
Jako że przez to w powietrzu zrobił się zbyt duży ruch, dochodzi do kolizji. I to coraz częściej.
samoloty.pl:
"Na 10 tys. lotów dochodzi od 8 do 19 zderzeń, w zależności od regionu świata (dane linii UAL). Prawdopodobieństwo kolizji z ptakiem wynosi więc około jednego promila. W USA dochodzi rocznie do 17 tys. zderzeń samolotów z ptakami (nie licząc maszyn wojskowych, gdzie ze względu na bardzo duże prędkości, z jakimi poruszają się samoloty bojowe, liczba tego rodzaju zdarzeń jest dużo większa)"
"Przeciętny koszt zderzenia samolotu pasażerskiego z ptakami to 235 tys. dol. (jeśli pojawiły się uszkodzenia) i 22 tys. dol., jeżeli uszkodzeń nie było (koszt dodatkowych przeglądów, koszt wyłączenia maszyny z ruchu, koszt odwołanych lotów itp.)"
"4 października 1960 r. w Bostonie (USA) czterosilnikowy Lockheed Electra zaraz po starcie z lotniska międzynarodowego Boston Logan wpadł w stado szpaków – małych ptaszków, ważących zaledwie 80 gramów. W wyniku uszkodzenia trzech z czterech silników samolot spadł z wysokości 70 m do Zatoki Bostońskiej.
Z 72 osób na pokładzie 62 zginęły, a dziewięć zostało ciężko rannych."
Oliver Wright, współtwórca pierwszego samolotu, podczas jednego z pierwszych lotów zderzył się z przelatującym kosem. Podobno oberwał w głowę...
Rozumie się więc, że naprawdę zależy niektórym, aby zapobiec takim kolizjom. Ale jak?
Każdy dobry sadol wie, że najpierw trzeba dobrze rozpoznać wroga, aby z nim walczyć.
Amerykańce wpadli więc na genialny pomysł, żeby każdą kolizję udokumentować, a potem rozpoznać, jaki ptak przypierd*lił w samolot.
Jest jednak mały problem - w większości przypadków ptak wygląda tak:
Albo tak:
Można też mieć farta i rozpoznać od razu, gdy ptak wygląda tak:
W większości przypadków jednak tak "kolorowo" nie jest i pozostaje nam jedynie trochę krwi i urywki pióra. O dziwo na tej podstawie można już rozpoznać, jaki to gatunek. Wszystko dzięki genialnemu odkryciu Fryderyka Mieschera, a potem Jamesa Watson'a, Francisa Crick'a, dwóch gości, którzy żywcem i bez znieczulenia rżnęli (z prac) Rosalind Franklin oraz Maurice'a Wilkins'a. Mowa oczywiście o... DNA, które posiada sekwencję unikalną dla każdego gatunku.
Tak powstało Feather Identification Lab, na uboczu The National Museum of Natural History w Waszyngtonie. Zajmują się oni identyfikacją i przypisywaniem ptaków do określonych gatunków, które zderzyły się z samolotami. Co roku mają ponad 4600 spraw do rozwiązania.
Badanie DNA to metoda o 99% skuteczności (bardzo wysoka). Zajmuje ona jednak trochę czasu, zatem najpierw identyfikuje się inne pozostałości - skrzydełko czy nóżka, pióro, a nawet segment stosiny - wszystko się nada. Potem porównuje się je z różnymi innymi ptakami.
Dosłownie.
W tym laboratorium znajduje się ponad 620 tyś. próbek, od pióra, aż po całe ptaki. Z każdego gatunku przechowywany jest conajmniej jeden cały ptak. Przechowuje się je w takich oto specjalnych szufladkach:
Codziennie są świeże dostawy!
Lepiej niż u Donalda...
Z uwagi na ilość spraw mają oni rok czasu na znalezienie winowajcy. Najczęściej sprawa kończy się po tygodniu od rozpoczęcia. Ale bywają też probelmy.
W w styczniu 2008 roku Faridah Dahlan, dopiero co zatrudniona pracownica miała zająć się identyfikacją ptaka, który uderzył w kadłub a następnie roztrzaskał się o skrzydło małego samolotu na wysokości około 1500 stóp (500m). Sprawa rozpoczęła się parę dni po tym, jak doszło do wypadku.
Chcąc się wykazać, nasza dzielna hamerykanka od razu zaczęła od DNA. Po przeprowadzeniu identyfikacji komputer wywalił wynik:
Kur*a. Jeleń w powietrzu?
Z wielkim WTF w oczach przebadała jeszcze raz akta, a nawet dzwoniła do pilota - gość wciąż powtarzał, że uderzył w coś na wysokości 500m nad ziemią. Pytała, czy może jednak nie na pasie (jelenie wchodzą często na pasy startowe i stoją jak te barany) ale gość zastrzegał, że do zderzenia doszło już w powietrzu.
Zanim przyszła szefowa działu, koleżanka Faridah zrobiła test jeszcze trzy razy. A komputer wciąż swoje:
Pierwsza robota, jaka jej się dostała i od razu taki ch*j.
Cały zespół zastanawiał się długie dni nad tym, co to kur*a było. Krew jelenia na samolocie była faktem niepodważalnym, a niewiele więcej udało się zebrać.
Pojeb*ni amerykańce zaczęli myśleć, że to Święty Mikołaj z uwagi na to, że niedawno skończył się sezon świąteczny.
Koniec końców udało się im znaleźć w pobranej próbce włókno ze stosiny pióra.
Rozwiązanie zagadki było proste jak... (niech już będzie) drut:
W samolot uderzył sęp, który prawdopodobnie chwilę wcześniej opierd*lił jelenia na zimno.
(edit)
Po co to wszystko? Znając winowajcę łatwo zapobiec następnej kolizji poprzez korekcję pułapów, dostosowanie tras do sezonów i miejsc lęgowych czy tras migracyjnych, a także można stworzyć system odstraszający odpowiedni dla danego gatunku. Najczęściej jest to system dźwiękowy, ale sprawdza się on tylko na pasie i w terenie koło lotniska.
Ostatecznie można dostosować kadłub tak, by wytrzymał uderzenie ptaka o określonej masie maksymalnej, a także wiele innych rozwiązań.
Jednak, jak to w biurokratycznym kraju bywa, badania są robione głównie po to, by teczka ekspertyz danego wypadku była pełna.
Źródła:
http://www.nytimes.com/2009/01/25/science/25birds.html?pagewanted=all&_r=0
http://www.samoloty.pl/index.php/artykuly-lotnicze/2225.html
Wikipedia
'murica!
Ptaki nie są same w przestworzach. Towarzyszą im nie tylko nietoperze, czy latające jaszczurki (niedawny temat @UltorMatrix) ale też samoloty.
Jako że przez to w powietrzu zrobił się zbyt duży ruch, dochodzi do kolizji. I to coraz częściej.
samoloty.pl:
"Na 10 tys. lotów dochodzi od 8 do 19 zderzeń, w zależności od regionu świata (dane linii UAL). Prawdopodobieństwo kolizji z ptakiem wynosi więc około jednego promila. W USA dochodzi rocznie do 17 tys. zderzeń samolotów z ptakami (nie licząc maszyn wojskowych, gdzie ze względu na bardzo duże prędkości, z jakimi poruszają się samoloty bojowe, liczba tego rodzaju zdarzeń jest dużo większa)"
"Przeciętny koszt zderzenia samolotu pasażerskiego z ptakami to 235 tys. dol. (jeśli pojawiły się uszkodzenia) i 22 tys. dol., jeżeli uszkodzeń nie było (koszt dodatkowych przeglądów, koszt wyłączenia maszyny z ruchu, koszt odwołanych lotów itp.)"
"4 października 1960 r. w Bostonie (USA) czterosilnikowy Lockheed Electra zaraz po starcie z lotniska międzynarodowego Boston Logan wpadł w stado szpaków – małych ptaszków, ważących zaledwie 80 gramów. W wyniku uszkodzenia trzech z czterech silników samolot spadł z wysokości 70 m do Zatoki Bostońskiej.
Z 72 osób na pokładzie 62 zginęły, a dziewięć zostało ciężko rannych."
Oliver Wright, współtwórca pierwszego samolotu, podczas jednego z pierwszych lotów zderzył się z przelatującym kosem. Podobno oberwał w głowę...
Rozumie się więc, że naprawdę zależy niektórym, aby zapobiec takim kolizjom. Ale jak?
Każdy dobry sadol wie, że najpierw trzeba dobrze rozpoznać wroga, aby z nim walczyć.
Amerykańce wpadli więc na genialny pomysł, żeby każdą kolizję udokumentować, a potem rozpoznać, jaki ptak przypierd*lił w samolot.
Jest jednak mały problem - w większości przypadków ptak wygląda tak:
Albo tak:
Można też mieć farta i rozpoznać od razu, gdy ptak wygląda tak:
W większości przypadków jednak tak "kolorowo" nie jest i pozostaje nam jedynie trochę krwi i urywki pióra. O dziwo na tej podstawie można już rozpoznać, jaki to gatunek. Wszystko dzięki genialnemu odkryciu Fryderyka Mieschera, a potem Jamesa Watson'a, Francisa Crick'a, dwóch gości, którzy żywcem i bez znieczulenia rżnęli (z prac) Rosalind Franklin oraz Maurice'a Wilkins'a. Mowa oczywiście o... DNA, które posiada sekwencję unikalną dla każdego gatunku.
Tak powstało Feather Identification Lab, na uboczu The National Museum of Natural History w Waszyngtonie. Zajmują się oni identyfikacją i przypisywaniem ptaków do określonych gatunków, które zderzyły się z samolotami. Co roku mają ponad 4600 spraw do rozwiązania.
Badanie DNA to metoda o 99% skuteczności (bardzo wysoka). Zajmuje ona jednak trochę czasu, zatem najpierw identyfikuje się inne pozostałości - skrzydełko czy nóżka, pióro, a nawet segment stosiny - wszystko się nada. Potem porównuje się je z różnymi innymi ptakami.
Dosłownie.
W tym laboratorium znajduje się ponad 620 tyś. próbek, od pióra, aż po całe ptaki. Z każdego gatunku przechowywany jest conajmniej jeden cały ptak. Przechowuje się je w takich oto specjalnych szufladkach:
Codziennie są świeże dostawy!
Lepiej niż u Donalda...
Z uwagi na ilość spraw mają oni rok czasu na znalezienie winowajcy. Najczęściej sprawa kończy się po tygodniu od rozpoczęcia. Ale bywają też probelmy.
W w styczniu 2008 roku Faridah Dahlan, dopiero co zatrudniona pracownica miała zająć się identyfikacją ptaka, który uderzył w kadłub a następnie roztrzaskał się o skrzydło małego samolotu na wysokości około 1500 stóp (500m). Sprawa rozpoczęła się parę dni po tym, jak doszło do wypadku.
Chcąc się wykazać, nasza dzielna hamerykanka od razu zaczęła od DNA. Po przeprowadzeniu identyfikacji komputer wywalił wynik:
Cytat:
JELEŃ
Kur*a. Jeleń w powietrzu?
Z wielkim WTF w oczach przebadała jeszcze raz akta, a nawet dzwoniła do pilota - gość wciąż powtarzał, że uderzył w coś na wysokości 500m nad ziemią. Pytała, czy może jednak nie na pasie (jelenie wchodzą często na pasy startowe i stoją jak te barany) ale gość zastrzegał, że do zderzenia doszło już w powietrzu.
Zanim przyszła szefowa działu, koleżanka Faridah zrobiła test jeszcze trzy razy. A komputer wciąż swoje:
Cytat:
JELEŃ
Pierwsza robota, jaka jej się dostała i od razu taki ch*j.
Cały zespół zastanawiał się długie dni nad tym, co to kur*a było. Krew jelenia na samolocie była faktem niepodważalnym, a niewiele więcej udało się zebrać.
Pojeb*ni amerykańce zaczęli myśleć, że to Święty Mikołaj z uwagi na to, że niedawno skończył się sezon świąteczny.
Koniec końców udało się im znaleźć w pobranej próbce włókno ze stosiny pióra.
Rozwiązanie zagadki było proste jak... (niech już będzie) drut:
W samolot uderzył sęp, który prawdopodobnie chwilę wcześniej opierd*lił jelenia na zimno.
(edit)
Po co to wszystko? Znając winowajcę łatwo zapobiec następnej kolizji poprzez korekcję pułapów, dostosowanie tras do sezonów i miejsc lęgowych czy tras migracyjnych, a także można stworzyć system odstraszający odpowiedni dla danego gatunku. Najczęściej jest to system dźwiękowy, ale sprawdza się on tylko na pasie i w terenie koło lotniska.
Ostatecznie można dostosować kadłub tak, by wytrzymał uderzenie ptaka o określonej masie maksymalnej, a także wiele innych rozwiązań.
Jednak, jak to w biurokratycznym kraju bywa, badania są robione głównie po to, by teczka ekspertyz danego wypadku była pełna.
Źródła:
http://www.nytimes.com/2009/01/25/science/25birds.html?pagewanted=all&_r=0
http://www.samoloty.pl/index.php/artykuly-lotnicze/2225.html
Wikipedia
'murica!