A tak na poważnie serio ciekawie i troszke dziwnie z tym pochyleniem.
A tak na poważnie serio ciekawie i troszke dziwnie z tym pochyleniem.
Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!
W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).
Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Ładny głos ma ta dziewczyna i w ogóle fajny amerykański akcent, jestem przyzwyczajony do tego brytyjskiego i słuchając jej można dojść.
Bez kitu, też przykuło to moją uwagę... naprawdę miło się jej słucha
A chuj, i tak się przyjebię...
Wcale nie dziwne, to pochylenie jest po to żeby widzieć w początkowej fazie lądowania gdzie się leci.
Nie. Pilot nie musi widzieć nic. Zresztą w nocy nie widzi. Od tego ma komputery, które nakierowują go na odpowiednią ścieżkę podejścia do pasa.
Kąt natarcia jest większy niż normalnym samolocie, bo wahadłowiec ma aerodynamikę którą opisuje się określeniem "latająca cegła". Mała powierzchnia nośna i duży ciężar.
To pochylenie chyba również z powodu braku napędu, musi kontrolować prędkość co by nie jebnąć w jakieś chałupy miliard kilometrów od lotniska? Tak sądzę ale chuja się znam:D
Optymalny kąt natarcia (bo tak się to nazywa fachowo) jest dla każdego samolotu inny.
Gdyby wahadłowiec miał większy kąt, czyli dziób niżej, to leciałby za szybko i w efekcie przestrzeliłby pas.
Gdyby kąt był mniejszy, to leciałby za wolno i spadłby na ziemię daleko przed pasem.
t o jest po to by prentkosc wytracic
Nie. To jest po to, by trafić w lotnisko.
Do wytracania prędkości w locie atmosferycznym służy hamulec aerodynamiczny na sterze pionowym. Takie otwierające się klapki na ogonie.
tak, tak brak napędu i dzwięk silników odrzutowych Polecam poczytać trochę i obejrzeć kilka ciekawych filmików odnosnie "braku silników" w Wahadłowcach
No poczytaj sobie...
Wahadłowiec po osiągnięciu zaplanowanej orbity nie ma na pokładzie paliwa na to, żeby korzystać z silników głównych. I nie ma takiej potrzeby. Lądując nie używa on napędu. Ostatnim użyciem silników, jest "deorbit burn", czyli ok. 3 minutowy ciąg silników OMS (Orbital Maneuvering System - System Manewrowania Orbitalnego - czyli te dwie małe dysze ponad silnikami głównymi), po którym wahadłowiec zaczyna opadać na Planetę.
Pochylenie wahadłowca to tak naprawdę hamowanie aerodynamiczne. Będąc jeszcze na orbicie taki wahadłowiec porusza się kilkanaście tysięcy km/h względem obserwatora na ziemi. Później następuje opadanie przez rozrzedzoną atmosferę, która spowalnia prom do kilku tysięcy km/h. Aby wytracić jeszcze bardziej prędkość kąt natarcia wahadłowca musi być względem trajektorii lotu. Prostym językiem: prom musi być ustawiony tak, aby przestał być aerodynamiczny i stawiał jak największy możliwie największą swoją powierzchnią.
Kąt natarcia przy wchodzeniu w atmosferę to +40 stopni i służy on do efektywnego wykorzystania osłony termalnej wahadłowca. W gęstej atmosferze wahadłowiec zmienia kąt natarcia na ujemny (-20 stopni) i zaczyna lot jak zwykły opadający samolot. Kąt ten pozwala mu dolecieć do pasa, nie rozbijając się przed nim, ani nie przestrzeliwując go.
Zmiana kąta z dodatniego na ujemny zapobiega zbytniemu wytraceniu prędkości i w efekcie runięcia o ziemię jak klocek.
Sądzę że pilot ma tam gówno do roboty, bo to i tak na kompie lata.
Cały start, i lądowanie jest nadzorowany przez 8 komputerów, gdzie każdy nawzajem się sprawdza. Przed każdym startem pisany był dokłądny scenariusz, który uruchamiany był na komputerze i dokładnie sprawdzany. Ster pilotowi oddawał komputer dopiero na 2 minuty przed dotknięciem przez koła płyty lotniska. Komputery sterujące wahadłowcem nie były nigdy wymieniane. NASA wolało zostawić historyczne wręcz komputery, niż instalować nowe, niesprawdzone jednostki. Modernizację przeszedł za to kokpit wahadłowców, bo zainstalowano w nim "szklany kokpit" wzorem samolotów pasażerskich. Komputery pokładowe natomiast zostały nie tknięte. Takim zaufaniem cieszyły się one u włodarzy NASA.
Ruski odpowiednik Buran, z tego co pamiętam, lądował na autopilocie.
Promy kosmiczne "Space shuttle" to szybowce! Stąd takie a nie inne pilotowanie. Nabieranie prędkości, i wytracanie....
Wiedziałem to jak miałem 7 lat i w zerówce miałem okładkę na zeszycie z katastrofą Czelendżera
PS. Huj w dupe debilom
A tak na poważnie serio ciekawie i troszke dziwnie z tym pochyleniem.
Mała powierzchnia nośna skrzydeł była konstrukcyjnie wymuszona do startów i wejść w atmosferę ziemską. Duża masa i chęć minimalnego korzystania z silników kierunkuj konstrukcję wahadłowca podczas powrotów w szybowiec, więc mamy tu na początku rozpędzanie a potem przekazanie tej energii na siłę nośną.
PS. Co jest kurwa? Nie mogę nowych tematów?
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Możesz zmieniać swoje posty
Nie możesz usuwać swoich postów
Możesz głosować w ankietach
Szacun.
A ruskie Burany to niemniej ciekawa sprawa, polecam poczytać, te maszyny chyba po dziś dzień stoją gdzieś w opuszczonych fabrykach obsrane przez gołębie
Na jednego z dwóch Buranów zawalił się dach w muzeum niszcząc go i rakietę Energia, do której był przymocowany. I był to ten egzemplarz, który jako jedyny poleciał w jedyny lot jaki wykonano.
ruscy to są prze debile...
Nie zauważyłem, żeby było tam jakoś ogromnie gorąco.
Na wysokości 120 kilometrów, jeśli pomyliłeś jednostki i o kilometry ci chodziło, panuje temperatura do ~100 st. C, więc też nie jest jakoś ogromnie wysoka i, co najważniejsze, nie ma ona znaczenia dla samego lądowania, ani tym bardziej dla kąta natarcia wahadłowca.
Panuje tam prawie, że próżnia, a więc przewodzenie ciepła prawie, że nie zachodzi. No i obiekty, które się tam znajdują tracą dość szybko ciepło poprzez wypromieniowanie.
Płytki są zrobione z krzemionki.
A osłona termiczna chroni przed temperaturą generowaną poprzez tarcie. Konkretnie tarcie wahadłowca o cząsteczki znajdujące się w atmosferze naszej Planety.
Skutkiem katastrofy była śmierć załogi i zniszczenie promu, a później chwilowe zawieszenie programu STS.
Zniszczenie płytek na skrzydle było przyczyną katastrofy, a nie skutkiem
Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:
Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów