-sąsiad co robisz w sylwka?
-siedzę w domu
-to wpadamy co ciebie z fajerwerkami
Świzdu gwizdu pól pokoju poszło w pizdu
-siedzę w domu
-to wpadamy co ciebie z fajerwerkami
Świzdu gwizdu pól pokoju poszło w pizdu
Miałem podobną sytuację. Jak byłem dzieciak pojechaliśmy do siostry ojca na sylwka. Ciotka mieszkała w kamienicy na pierwszym piętrze od ulicy, wiadomo o północy strzały przed blokiem, ojciec najebany zabiera mi rakietę ze złamanym kijem wciska w butelkę, ogień i szruuuu, poleciała wprost w uchył okna sąsiadów z ostatniego chyba 3 piętra. Co jak co, ale w luft trafić to nie ma co. Tam impreza na chacie, a tu jeb. Sąsiad po chwili przychodzi i mówi zę firany mu się spaliły. Ojciec się z nim dogadał, tam odpalił mu jakieś kwoty wolne od podatku i było git. Jedynie wujas tam jeszcze coś mu chyba ogarniał, ale nie wiem co czy mu sufit malował czy jak, no bo jak firany się jarały no to mogło zasmolić podłogę strychu od spodu. Wiadomo.